2012-12-17

A książki wędrują do...

Kochani, od trzech dni szczęśliwie jestem w Polsce! Zdążyłam już nacieszyć oczy nowymi nabytkami książkowymi, które grzecznie zbierały się w czasie mojej nieobecności w moim dawnym pokoju. Pięknie wygląda ten zbiór, przyznam Wam nieskromnie, ale o tym kiedy indziej:) 
Celem dzisiejszego posta jest bowiem przekazanie Wam wyników losowań, które właśnie przeprowadziłam. W pierwszym losowaniu wzięli udział Ci, którzy wyrazili chęć przygarnięcia książki "Przepraszam za wszystko" Jay Rayner, w drugim Ci, którzy chętnie widzieliby u siebie "Babunię" Frederique Deghelt. Wyniki tych losowań są następujące: książka "Przepraszam na wszystko" zostanie wysłana do Oleńki, a "Babunia" do Książkozaura! Obie dziewczyny proszę o adresy na e-mail: lady_fenix@onet.eu. Będzie mi bardzo miło wysłać Wam te małe upominki:)




Przy okazji dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i życzenia z okazji drugich urodzin bloga:D

2012-12-07

Bożonarodzeniowo, czyli "O ziemiańskim świętowaniu" Tomasza Adama Pruszaka.

Wydana przez Wydawnictwo Naukowe PWN książka / album "O ziemiańskim świętowaniu" znalazła się na mojej półce już jakiś czas temu. Z wiadomych jednak powodów nie mogłam jej czytać w środku lata, czy wczesną jesienią! Wszak ta publikacja to książka zimowa (no, wiosna też wchodzi w grę, przecież autor nie opisuje w niej jedynie tradycji bożonarodzeniowych, ale również i te wielkanocne)! Takim oto sposobem zaczęłam podczytywać "O ziemiańskim świętowaniu" w połowie listopada, gdy dni stają się długie, ciemne i zimne a człowiek (w tym wypadku ja) spędzający coraz więcej czasu w ciepłym i przytulnym mieszkaniu zaczyna coraz częściej i z coraz większym rozrzewnieniem myśleć o zbliżającym się Bożym Narodzeniu. Zabrzmi to bardzo banalnie, ale dla mnie akurat te konkretne święta są najpiękniejszym, najbardziej oczekiwanym i najbardziej ukochanym czasem w roku i chyba dlatego lektura tej akurat książki sprawiła mi tyle satysfakcji:)

"O ziemiańskim świętowaniu" to już kolejna piękna publikacja Wydawnictwa PWN, która znalazła się w moim posiadaniu. Tak jak i poprzednie, o których zdarzyło mi się tutaj pisać, tak i ta stanie się, mam nadzieję, jedną z tych wartościowych książek, które w mojej rodzinie przekazywać będzie się z pokolenia na pokolenie. Tego typu książki się bowiem zachowuje i z tego typu książek czerpie się wiedzę tak potrzebną do tego by budować własną tożsamość. Nie wiem jak jest u Was, ale ja sama zostałam pozbawiona czworga swoich dziadków w dość wczesnym okresie swojego życia. Nie zdążyłam ich zapytać o tak wiele rzeczy, między innymi o przeszłość swojej rodziny, ale również i o to jak tak naprawdę wyglądało ich życie w Polsce przedwojennej czy tej już powojennej, brakuje mi wiedzy o ówczesnych tradycjach, obchodach świąt różnorakich, zwyczajach. Tym bardziej mnie to mierzi im bardziej zdaję sobie sprawę jak jest to dla mnie ważne. Chyba głównie z tego powodu publikacje, które ostatnio znalazły się na rynku za sprawą PWN, stanowią dla mnie tak cenną część moich książkowych zbiorów. "O ziemiańskim świętowaniu" jest dla mnie dodatkowo szczególna z powodu tematu jaki porusza, a którym, jak wskazuje sam tytuł książki, jest świętowanie ziemiańskie. A skąd pochodzę ja, jak nie z ziem?! Jak się okazuje, niektóre z opisywanych tutaj zwyczajów, przetrwały próbę czasu i pamiętam je z okresu swojego dzieciństwa, niektóre natomiast na dobre zadomowiły się w polskiej tradycji.




Książka Tomasza Adama Pruszaka to dla mnie niemalże kompendium wiedzy na temat tradycji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Dlaczego? Głównie dlatego, że ilość wiadomości i źródeł przytoczonych na jej łamach jest imponująca. Widać, że autor szukał, czytał, przeglądał i wybierał z dziesiątek opracowań, książek, publikacji prasowych i encyklopedii to, co później pozwoliło mu w sposób wyczerpujący i satysfakcjonujący opisać polskie zwyczaje świąteczne (sama bibliografia liczy pięć stron, przy czy zaznaczyć trzeba, że wymieniane w niej tytuły spisane są, w porównaniu z resztą książki, bardzo drobnym drukiem). 

"O ziemiańskim świętowaniu" to książka, która skupia się na ramach czasowych obejmujących koniec XIX i początek XX wieku, czyli tak naprawdę okres, w którym polskość niejako powoli budowała się od początku. Znajdujemy w niej zatem fragmenty nawiązujące do tego jak tradycje związane z obchodzeniem przez Polaków świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy ulegały zmianom i wpływom np. zaborców. W taki właśnie sposób w polskiej tradycji bożonarodzeniowej znalazła się choinka, której strojenie, jako to wywodzące się z tradycji niemieckiej, przez wiele rodzin ziemiańskich było latami bojkotowane i uznawane za wymysł i coś bardzo 'niepolskiego'. 
"O ziemiańskim świętowaniu" to jednak książka nie tylko o tzw. symbolach świątecznych, które znamy i które kojarzą nam się z Bożym Narodzeniem dzisiaj. Ta książka to również opisy przygotowań świątecznych, podróży przedświątecznych czy polowań wigilijnych, które były tradycją i które wiązały się z powiedzeniem "Jak w Wigilię tak cały rok" co w odniesieniu do polowań znaczy:  jeśli myśliwy upoluje coś w dzień wigilijny to w ciągu nadchodzącego roku również nie będzie wracał z polowań z pustymi rękami. Nie wiem jak u Was, ale u mnie, odkąd pamiętam takie powiedzenie w domu funkcjonowało i do tej pory biorę sobie do serca to, jak ktoś się w dzień wigilijny zachowuje, jako przepowiednię na nadchodzący rok. Autor wnikliwie opisuje również sam wieczór wigilijny z jego przygotowaniami, etapami, potrawami podawanymi w trakcie jego trwania i różniącymi się od siebie w różnych częściach Polski, tradycje związane z uczęszczaniem rodzin na pasterkę, a także z pozostałymi dwoma dniami świątecznymi i czasem poświątecznym z ich wizytami kolędników i księży 'po kolędzie'. Wszystko to wzbogacone bogato zdjęciami, obrazami czy rycinami i tylko szkoda, że przypisy do podawanych informacji znajdują się na końcu książki, bo jednak ich odnajdywanie sprawia trochę kłopotu, choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że gdyby miały się znajdować pod tekstem w książce, ten z kolei musiałby być o połowę krótszy:P

Oczywiście "O ziemiańskim świętowaniu" to książka, która z pewnością w równie ciekawy sposób opisuje również tradycje związane z obchodami Wielkanocy, ale tą część zostawiam sobie na wiosnę:)
Polecam!


T. A. Pruszak, O ziemiańskim świętowaniu, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, s.376.

2012-12-03

Oddam książki w chętne ręce.

Jakiś czas temu odkryłam, że w tak zwanych zawirowaniach dnia codziennego przegapiłam czas, w którym mój blog skończył dwa lata! Jako, że z tej okazji miałam ochotę zorganizować symboliczne przekazanie jednej ze swoich książek w ręce chętnej osoby poczułam się trochę zawiedziona sobą i swoją gapiowatością. Nie ma jednak tego złego...:)

W związku z tym, że nadchodzą Święta a ja mam na tzw. zbyciu kilka książek, trzy z nich postanowiłam oddać Wam. Może akurat któraś z nich przypadnie Wam do gustu i wyrazicie chęć jej posiadania. Książki są trzy. Dwie z nich, zamieszczone na poniższym zdjęciu, zostaną rozlosowane spośród tych, którzy chęć ich posiadania wyrażą pod tym postem. Proszę zgłaszajcie się po konkretny tytuł i jeśli nie jesteście właścicielami bloga zostawcie mi adres e-mail pod jakim będę Was mogła 'zastać' w razie potrzeby:P 




Trzecia książka również ma powędrować w chętne ręce, ale na innych warunkach. Książkę tą zakupiłam na allegro i niestety dotarła ona do mnie w stanie jaki widać na zdjęciu. Mnie osobiście taki jej wygląd nie przeszkadza, ale wiem, że nie każdy ma ochotę na posiadanie na swojej półce książki, która jednak została przez poprzedniego właściciela nieco 'poraniona'. Jeśli jednak takowa osoba się znajdzie z chęcią prześlę jej "Na południe od Broad". Jedynym warunkiem jej otrzymania jest wysłanie mi maila wyrażającego taką chęć na adres: lady_fenix@onet.eu. Kto pierwszy ten lepszy:)
AKTUALIZACJA: pierwszy e-mail w sprawie książki "Na południe od Broad" przyszedł do mnie od Katarzyny Mastalerczyk (godz. 14:01). Gratulacje Kasiu:)




Na Wasze zgłoszenia czekam równo dwa tygodnie, czyli do 17 grudnia 2012 roku. Powodzenia!
Ps. Miło mi będzie jeśli wiadomość o losowaniu przekażecie dalej:P

2012-12-02

"Cukiernia pod Amorem. Hryciowie" - Małgorzata Gutowska - Adamczyk.

W przeciwieństwie do dwóch poprzednich części "Cukierni pod Amorem" za tą nie mogłam się jakoś zabrać. Jak dla mnie przerwa pomiędzy wydaniem drugiej i trzeciej "Cukierni..." okazała się za długa i zanim na mojej półce znalazła się ostatnia powieść z serii, ja już na dobre zdążyłam zapomnieć wydarzenia opisane w dwóch poprzednich. Z tego właśnie powodu nie spieszyłam się z lekturą "Cukierni pod Amorem. Hryciowie". Czas, który spędzała na półce nie mógł jej już zaszkodzić. Stała sobie zatem ta powieść i czekała do momentu, gdy przyszła jej z pomocą moja mama, która domagała się bym ją przeczytała przed przyjazdem do Polski, bo sama zabierze się za czytanie "Cukiernii..." dopiero wtedy, gdy będzie mieć wszystkie części przed sobą i na żadną nie przyjdzie jej czekać. Rozumiem ją bardzo dobrze. Książkom tej serii nie służy bowiem czytanie w dużych odstępach czasowych. Zbyt dużo jest tu wydarzeń, zbyt dużo postaci, zbyt dużo splecionych wątków. Małgorzata Gutowska - Adamczyk pisze dobrze, ale pamiętam, że już przy czytaniu pierwszej części miałam problemy z tzw. wczytaniem się w książkę, ilość faktów i osób trochę mnie początkowo przytłaczała i zajęło mi trochę czasu nim poczułam się z tą książką na tyle dobrze, że czytanie zaczęło sprawiać mi dużą przyjemność. Podobnie było z dwoma pozostałymi częściami. Jakoś nie umiem 'zapaść' się w te książki od pierwszego zdania, zawsze zajmuje mi to co najmniej rozdział...




Wracając jednak do "Cukierni pod Amorem. Hryciowie". Gdybym z trzech kolejnych powieści opowiadających dzieje wybranych mieszkańców Gutowa i Zajezierzyc miała wybrać tą najgorszą, to bez wątpienia wybrałabym tą trzecią, ostatnią. 
Na taką moją opinię o tej powieści składa się kilka faktów. Po pierwsze, nie przekonała mnie do siebie historia Giny Weylen, która podczas II Wojny Światowej miała między innymi poznać rumuńskiego króla, 'współpracować' z polskim wywiadem, śpiewać dla Hitlera czy ukrywać się w Watykanie pod przebraniem siostry zakonnej. Za dużo tego wszystkiego jak dla mnie, za pokazowe to wszystko, zwłaszcza, że początkowo zanosi się na to, że Gina rzeczywiście zdoła pomagać jakoś polskiemu wywiadowi, a później wychodzi na to, że to nią wszyscy się muszą zajmować, bo ona sama staje się celem nazistowskich władz (z Goebbelsem na czele). Nie kupiłam tej historii. 
Po drugie, stwierdziłam, że moje zainteresowanie II Wojną Światową i Holocaustem przy okazji lektury tego typu książek wychodzi mi na złe. Chyba jestem pod względem tego tematu  zbyt rozpieszczona (jeśli to w ogóle możliwe i jeśli ktoś zrozumie o co mi chodzi:P) i zbyt wybredna i dlatego też ze zdziwieniem zauważyłam, że te części "Cukierni...", których akcja toczy się np. w wojennej Warszawie jakoś mnie nie ciekawią i trochę drażnią?! 
Po trzecie, brakowało mi w tej części tego, co tak bardzo spodobało mi się w dwóch poprzednich, czyli częstego, trochę nieuporządkowanego przeskakiwania akcji z miejsca na miejsce, z roku na rok. Z wiadomych powodów, w tej części mieliśmy tylko dwie możliwości, albo teraźniejszość czyli rok 1995, albo czasy wojny i pomimo, iż rozumiem taki rozwój wypadków i tym samym powieści, to jednak poczułam w związku w tym jakiś brak.
W przeciwieństwie do poprzednich 'cukierniowych' części tym razem wolałam te fragmenty powieści, które dotyczyły wydarzeń z 1995 roku. Nie mogłam się doczekać momentu, w którym okaże się w końcu, kto był tajemniczą zmumifikowaną kobietą znalezioną w podziemiach Gutowa z pierścieniem na palcu. Co jeszcze mi się podobało to opisana historia miłości Adama Toroszyna i Celiny Cieślak. Czytałam o nich z ciekawością i nieskrywaną przyjemnością i tylko zabrakło mi zwieńczającego tą miłość spotkania po latach:) 
Poza tym nie można o tej książce, zresztą tak jak i o dwóch poprzednich powiedzieć, że nie wciąga, nie interesuje czy nie uprzyjemnia czasu, bo tak jest. Dodatkowo wszystkie trzy doskonale ze sobą współgrają, nie ma tutaj zgrzytów związanych czy to z niekonsekwentnym prowadzeniem bohaterów czy akcji i gdyby nie to niefortunne wydawanie tych powieści w tak dużych odstępach czasu wydaje mi się, że ich lektura sprawiłaby mi więcej przyjemności, a tak: pierwsza książka mnie porwała, druga podobała mi się bardzo a trzecia tylko mi się podoba...

Mam nadzieję, że nikt przy zdrowych zmysłach nie potraktuje tego posta jako 'recenzji'. Jak widać jest to bowiem zlepek moich bardzo subiektywnych opinii na temat tej książki i nigdy do niczego więcej nie będzie on aspirować. O pisarstwie Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk pisałam więcej w dwóch poprzednich 'cukierniowych' postach i dlatego tym razem się o to nie pokuszę. Z obietnicy danej mamie się wywiązałam i mam nadzieję, że spędzi ona miłą zimę w towarzystwie "Cukierni pod Amorem":)


M. Gutowska - Adamczyk, Cukiernia pod Amorem. Hryciowie, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2011, s.495.