Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Reportaże z przeszłości. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Reportaże z przeszłości. Pokaż wszystkie posty

2015-03-21

"Sześć pięter luksusu. Przerwana historia kamienicy braci Jabłkowskich" - Cezary Łazarewicz.

Są scenariusze, nad którymi piszący je scenarzyści główkują miesiącami, jeśli nie latami, czasami wydaje się, że zbyt niewiarygodne. Są też takie jak ten przedstawiony w książce Cezarego Łazarkiewicza, równie niewiarygodne, ale napisane przez życie. Nie można im zatem zarzucić sztuczności, choć trudno uwierzyć, że tak właśnie było, że losy ludzi i (jak to w tym wypadku ma miejsce) miejsc mogą być tak niewiarygodne. Takie właśnie historie lubię najbardziej. Dlaczego o tym piszę właśnie tutaj? Bo dla mnie książka "Sześć pięter luksusu. Przerwana historia kamienicy braci Jabłkowskich" jest jak scenariusz do serialu kostiumowego, w stylu tych kręconych przez BBC. Wszystko w niej jest spektakularne, i to jak Dom Towarowy Braci Jabłkowskich powstawał, i to jak rósł w siłę, i to jak przetrwał II Wojnę Światową i to jak w końcu upadł po to, by powoli odradzać się jak Feniks z popiołów. Fascynująca historia i fascynująca książka! Do tej pory nie mogę uwierzyć, że tak bardzo mi się spodobała, bo nie miałam jej w planach i dziełem przypadku jest, że do mnie trafiła :)




W swojej książce Cezary Łazarkiewicz oddaje niejako hołd braciom Jabłkowskim i ich ojcu, pomysłodawcom, twórcom i właścicielom Domu Towarowego Braci Jabłkowskich. I gdy czyta się tą książkę, nie można się z jej autorem nie zgodzić! Pierwszy w Polsce, wzorowany na najlepszych tego typu budynkach Dom Towarowy Braci Jabłkowskich jawi się nam, tym, którzy urodzili się ponad 100 lat za późno, by móc go oglądać w pełniej krasie i świetności, jako miejsce niezwykłe. Po pierwsze, pionierskie, bo wszystko w nim było nowe i pierwsze (możliwość zamawiania towarów wysyłkowo na przykład! Jabłkowscy dbali o rozwój swojej firmy pod każdym względem). Po drugie, przyjazne i to nie tylko klientowi, ale również pracownikom, o których dbano jak o członków rodziny (oj, wielu, bardzo wielu rzeczy dzisiejsi pracodawcy mogliby się nauczyć od Jabłkowskich...). Po trzecie, architektonicznie piękne i przemyślane w najdrobniejszym szczególe (co na szczęście można nadal podziwiać, bo Dom Towarowy Braci Jabłkowskich szczęśliwie ocalał z pożogi Powstania Warszawskiego).

Oczywiście, jak to w bajkach bywa, po latach przedwojennej prosperity przyszły lata trudne. Czego nie zabrała i nie zniszczyła wojna tego dokonała Polska Ludowa. Jabłkowscy, wrogowie ludu pracującego, wyzyskiwacze i proletariusze, nie mieli szans na to by wygrać z nową władzą, która nie wahała się podejmować żadnych kroków, by bezpodstawnie, bezprawnie , ale jednak 'w świetle obowiązującego prawa' odebrać im Dom Towarowy Braci Jabłkowskich. Jabłkowscy stracili zatem wszystko na kilkadziesiąt lat. Dopiero przemiany polityczne, które zaszły w Polsce w latach 90'tych pozwoliły potomkom założycieli starać się o odzyskanie skradzionego mienia. Jak jednak dowiadujemy się z książki Łazarkiewicza i jak pewnie wiedzą nieliczni (głównie mieszkańcy Warszawy), którzy o tej sprawie słyszeli już dużo wcześniej, batalia o Dom Towarowy Braci Jabłkowskich trwała długimi, długimi latami.

Książka "Sześć pięter luksusu. Przerwana historia kamienicy braci Jabłkowskich" to pasjonująca lektura. Zwłaszcza część opisująca przedwojenne i wojenne losy Domu Towarowego jak i rodziny Jabłkowskich jest bardzo zajmująca i po prostu przyjemna w odbiorze. Niestety powojenne losy Jabłkowskich i ich własności powodują, że co wrażliwszym na krzywdę ludzką i niesprawiedliwość (czyt. mnie) otwiera się nóż w kieszeni (i nie dotyczy to tylko tego co działo się w czasach PRL, ale w większym nawet stopniu tego, co działo się już w latach '90-tych i kolejnych w wolnej Polsce!). Autor książki, dziennikarz pracujący dla znanych tytułów prasowych, przeprowadza w swojej książce coś na kształt śledztwa dziennikarskiego. Tym sposobem jej czytelnik zostaje dogłębnie poinformowany o tym jak próby odzyskania Domu Towarowego przez prawowitych właścicieli raz za razem spełzały na niczym i kto za tym wszystkim stoi. Niektórych taka forma poprowadzenia tej historii może mierzić, mnie natomiast przypadła ona do gustu, choć przepłaciłam lekturę niektórych fragmentów książki dość mocnymi nerwami.

Podsumowując, uważam, że "Sześć pięter luksusu. Przerwana historia kamienicy braci Jabłkowskich" jest pozycją literacką godną uwagi. Przyznaję, że nim po nią sięgnęłam nie miałam pojęcia o tym, że takie miejsce w Polsce istniało i istnieje i tym bardziej cenię sobie pracę Łazarkiewicza, który pomimo to potrafił mnie historią tego Domu Towarowego tak bardzo zainteresować. Bardzo dobrze napisana, ciekawa książka. Polecam!


C. Łazarkiewicz, Sześć pięter luksusu. Przerwana historia kamienicy braci Jabłkowskich, Wydawnictwo Znak, 2013, s.256.

2012-12-07

Bożonarodzeniowo, czyli "O ziemiańskim świętowaniu" Tomasza Adama Pruszaka.

Wydana przez Wydawnictwo Naukowe PWN książka / album "O ziemiańskim świętowaniu" znalazła się na mojej półce już jakiś czas temu. Z wiadomych jednak powodów nie mogłam jej czytać w środku lata, czy wczesną jesienią! Wszak ta publikacja to książka zimowa (no, wiosna też wchodzi w grę, przecież autor nie opisuje w niej jedynie tradycji bożonarodzeniowych, ale również i te wielkanocne)! Takim oto sposobem zaczęłam podczytywać "O ziemiańskim świętowaniu" w połowie listopada, gdy dni stają się długie, ciemne i zimne a człowiek (w tym wypadku ja) spędzający coraz więcej czasu w ciepłym i przytulnym mieszkaniu zaczyna coraz częściej i z coraz większym rozrzewnieniem myśleć o zbliżającym się Bożym Narodzeniu. Zabrzmi to bardzo banalnie, ale dla mnie akurat te konkretne święta są najpiękniejszym, najbardziej oczekiwanym i najbardziej ukochanym czasem w roku i chyba dlatego lektura tej akurat książki sprawiła mi tyle satysfakcji:)

"O ziemiańskim świętowaniu" to już kolejna piękna publikacja Wydawnictwa PWN, która znalazła się w moim posiadaniu. Tak jak i poprzednie, o których zdarzyło mi się tutaj pisać, tak i ta stanie się, mam nadzieję, jedną z tych wartościowych książek, które w mojej rodzinie przekazywać będzie się z pokolenia na pokolenie. Tego typu książki się bowiem zachowuje i z tego typu książek czerpie się wiedzę tak potrzebną do tego by budować własną tożsamość. Nie wiem jak jest u Was, ale ja sama zostałam pozbawiona czworga swoich dziadków w dość wczesnym okresie swojego życia. Nie zdążyłam ich zapytać o tak wiele rzeczy, między innymi o przeszłość swojej rodziny, ale również i o to jak tak naprawdę wyglądało ich życie w Polsce przedwojennej czy tej już powojennej, brakuje mi wiedzy o ówczesnych tradycjach, obchodach świąt różnorakich, zwyczajach. Tym bardziej mnie to mierzi im bardziej zdaję sobie sprawę jak jest to dla mnie ważne. Chyba głównie z tego powodu publikacje, które ostatnio znalazły się na rynku za sprawą PWN, stanowią dla mnie tak cenną część moich książkowych zbiorów. "O ziemiańskim świętowaniu" jest dla mnie dodatkowo szczególna z powodu tematu jaki porusza, a którym, jak wskazuje sam tytuł książki, jest świętowanie ziemiańskie. A skąd pochodzę ja, jak nie z ziem?! Jak się okazuje, niektóre z opisywanych tutaj zwyczajów, przetrwały próbę czasu i pamiętam je z okresu swojego dzieciństwa, niektóre natomiast na dobre zadomowiły się w polskiej tradycji.




Książka Tomasza Adama Pruszaka to dla mnie niemalże kompendium wiedzy na temat tradycji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Dlaczego? Głównie dlatego, że ilość wiadomości i źródeł przytoczonych na jej łamach jest imponująca. Widać, że autor szukał, czytał, przeglądał i wybierał z dziesiątek opracowań, książek, publikacji prasowych i encyklopedii to, co później pozwoliło mu w sposób wyczerpujący i satysfakcjonujący opisać polskie zwyczaje świąteczne (sama bibliografia liczy pięć stron, przy czy zaznaczyć trzeba, że wymieniane w niej tytuły spisane są, w porównaniu z resztą książki, bardzo drobnym drukiem). 

"O ziemiańskim świętowaniu" to książka, która skupia się na ramach czasowych obejmujących koniec XIX i początek XX wieku, czyli tak naprawdę okres, w którym polskość niejako powoli budowała się od początku. Znajdujemy w niej zatem fragmenty nawiązujące do tego jak tradycje związane z obchodzeniem przez Polaków świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy ulegały zmianom i wpływom np. zaborców. W taki właśnie sposób w polskiej tradycji bożonarodzeniowej znalazła się choinka, której strojenie, jako to wywodzące się z tradycji niemieckiej, przez wiele rodzin ziemiańskich było latami bojkotowane i uznawane za wymysł i coś bardzo 'niepolskiego'. 
"O ziemiańskim świętowaniu" to jednak książka nie tylko o tzw. symbolach świątecznych, które znamy i które kojarzą nam się z Bożym Narodzeniem dzisiaj. Ta książka to również opisy przygotowań świątecznych, podróży przedświątecznych czy polowań wigilijnych, które były tradycją i które wiązały się z powiedzeniem "Jak w Wigilię tak cały rok" co w odniesieniu do polowań znaczy:  jeśli myśliwy upoluje coś w dzień wigilijny to w ciągu nadchodzącego roku również nie będzie wracał z polowań z pustymi rękami. Nie wiem jak u Was, ale u mnie, odkąd pamiętam takie powiedzenie w domu funkcjonowało i do tej pory biorę sobie do serca to, jak ktoś się w dzień wigilijny zachowuje, jako przepowiednię na nadchodzący rok. Autor wnikliwie opisuje również sam wieczór wigilijny z jego przygotowaniami, etapami, potrawami podawanymi w trakcie jego trwania i różniącymi się od siebie w różnych częściach Polski, tradycje związane z uczęszczaniem rodzin na pasterkę, a także z pozostałymi dwoma dniami świątecznymi i czasem poświątecznym z ich wizytami kolędników i księży 'po kolędzie'. Wszystko to wzbogacone bogato zdjęciami, obrazami czy rycinami i tylko szkoda, że przypisy do podawanych informacji znajdują się na końcu książki, bo jednak ich odnajdywanie sprawia trochę kłopotu, choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że gdyby miały się znajdować pod tekstem w książce, ten z kolei musiałby być o połowę krótszy:P

Oczywiście "O ziemiańskim świętowaniu" to książka, która z pewnością w równie ciekawy sposób opisuje również tradycje związane z obchodami Wielkanocy, ale tą część zostawiam sobie na wiosnę:)
Polecam!


T. A. Pruszak, O ziemiańskim świętowaniu, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, s.376.

2012-06-13

Maja Łozińska "Smaki dwudziestolecia. Zwyczaje kulinarne, bale i bankiety".

"Smaki dwudziestolecia" to już trzecia książka, czy jak kto woli album, który powstał dzięki wytrwałej i zakrojonej na szeroką skalę pracy Mai i Jana Łozińskich. Tak jak i dwa poprzednie, które miałam przyjemność czytać, tak i ten sprawił mi niezmierną przyjemność. Stało się tak głównie dzięki dużej ilości oddających charakter życia, klimatycznych zdjęć epoki jak i tekstom obfitującym w liczne detale, ciekawostki oraz smaczki dotyczące życia ówczesnych elit.




Tym razem głównym celem książki stało się ukazanie zwyczajów kulinarnych Polaków dwudziestolecia międzywojennego. Mamy tutaj zatem rozdział o tym, co jadało się na co dzień w polskich domach, od mieszczańskich zaczynając, arystokratycznych kontynuując, na ziemiańskich kończąc. Dla mnie samej zaskoczeniem okazało się to, jak dużo ryb i raków jadało się w tamtych czasach (czy teraz też raki są tak łatwo w Polsce dostępne?) Oczywiście, tak jak powszechnie wiadomo, mięso królowało na międzywojennych stołach niepodzielnie, aczkolwiek był to czas kiedy zaczęto zwracać większą uwagę na zdrowie i na przykład pojawiły się zalecenia by do domowego menu wprowadzać surowe warzywa!
W kolejnych rozdziałach czytelnik poznaje zwyczaje kulinarne w restauracjach, kawiarniach, cukierniach, na balach, przyjęciach urzędowych, czy tzw. fajfach. Pomimo, że wydaje się, iż ilość podanych informacji tego typu może nudzić, szczęśliwie tak nie jest. Każdy bowiem rozdział, czy wątek pełen jest często zabawnych, zwykle bardzo ciekawych anegdot z życia znanych osobistości dwudziestolecia międzywojennego. Dla fanów epoki, ciekawie przedstawia się rozdział dotyczący kultury zakupów w tym okresie. I pomimo, że duży nacisk położony jest na opisanie tego gdzie, jak i co się kupowało, z pewnością zaciekawią te fragmenty, gdzie autorka skupiła się na opisach wyglądu i pracy renomowanych sklepów i firm, jak np. E.Wedel. Szczególną moją uwagę zwrócił również rozdział skupiający się na opisie warunków w jakich ludzie żyli, gotowali, jedli. Jak zmieniała się moda dotycząca wystroju i funkcjonalności kuchni, przechowywania żywności, wyglądu zastawy na której podawano kolejne dania. W obecnych bowiem czasach kuchnia jest jednym z najbardziej reprezentatywnych miejsc, często połączonym z salonem, w którym przyjmuje się gości, w międzywojniu natomiast właściciele chętniej pokazywali publicznie swoje łazienki niż właśnie kuchnie, które często znajdowały się na tyłach domów, dworów czy w najdalszym kącie mieszkań...

Bardzo lubię tego typu wydawnictwa, w których mogę znaleźć tą tak utęsknioną i pożądaną przeze mnie atmosferę czasów przedwojennych. Cieszę się, że oprócz biografii osób, które miały szansę żyć w tamtej Polsce, powstają również tego typu pozycje, nierzadko wspaniale uzupełniające tamte wspomnienia:)

2012-02-29

"Narty - Dancing - Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej" Maja i Jan Łozińscy.

"Narty - Dancing - Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej" to druga po "W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne" pozycja, która ma na celu przybliżenie czytelnikowi czasów Polski międzywojennej. Podczas gdy "W przedwojennej Polsce..." skupia się na szerokim aspekcie życia ludności lat 20'stych i 30'stych, "Narty - Dancing - Brydż..." to taka mini podróż po letnich i zimowych kurortach Drugiej Rzeczypospolitej. Ja osobiście traktuję tą książkę jako uzupełnienie tej pierwszej, w której znajduje się rozdział mówiący o podróżach. 




"Narty - Dancing - Brydż..." to moim zdaniem bardziej album niż książka sensu stricto, więcej tutaj bowiem zdjęć niż tekstu. Z tego właśnie powodu, bez żadnego kajania się mogę powiedzieć, że pozycja ta pokazuje nam gdzie i w jaki sposób bawiła się i spędzała czas elita kulturalna i polityczna tego kraju oraz jakie rozrywki towarzyszyły życiu zwykłych Polaków. 

Jak już tytuł książki wskazuje do ulubionych zajęć ludzi wypoczywających w kurortach należały jazda na nartach, granie w brydża oraz zabawy na dancingach. Rosnące z roku na rok zainteresowanie sportem jako takim, a jazdą na nartach w szczególności, nierozerwalnie wiązało się z rozwojem takich stolic zimowego sportu jak Zakopane, które z małej urokliwej wioski przeistoczyło się w jeden z najczęściej odwiedzanych kurortów II RP czy Krynica, znane od początku XIX wieku uzdrowisko, gdzie Jan Kiepura wybudował jeden z najnowocześniejszych hoteli w Polsce, jeśli nie w Europie. Właśnie za sprawą takich miejsc, które ściągały do siebie nie tylko artystów każdej dziedziny, ale również polityków oraz innych zamożnych obywateli, jazda na nartach stała się sportem snobistycznym. 
Dancingi często trwające do białego rana nie ograniczały się do zimowych kurortów, ale jako uniwersalna forma rozrywki, królowały w całej Polsce. Naród, który przez lata rozbiorów słyszał, że czas na tańce przyjdzie w momencie odzyskania niepodległości, teraz korzystał ze swojego prawa przy każdej okazji. Tańczono wszędzie, każdy hotel dbał o to by posiadać na swoim terenie salę dancingową i zespół jazzowy, każda plaża rozbrzmiewała letnim wieczorem muzyką. 
Brydż natomiast w międzywojennej Polsce należał do najpopularniejszych rozrywek ówczesnej inteligencji. Jako właśnie taka rozrywka brydż znajdował się w programie niemal każdego bankietu czy balu. W specjalnym pociągu narciarskim, który kursował na blisko 1200-kilometrowej trasie u podnóża polskich gór, znajdował się specjalny wagon ze stolikami do gry z tą właśnie karcianą grę.

Oczywiście warto zaznaczyć, że ten album nie skupia się w swojej treści jedynie na nartach, brydżu i dancingach. To również ciekawe opisy najbardziej znanych i najczęściej uczęszczanych miejsc wypoczynkowych w Polsce, to zaskakujące opisy znanych postaci, które tam zjeżdżały na kilkudniowe lub kilkutygodniowe urlopy, to w końcu pamiątka po czasach, które bezpowrotnie się skończyły. Polecam fanom epoki, do których zaliczam się i ja:)

M. i J. Łozińscy, Narty - Dancing - Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010, s.177.

2012-01-11

"W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne" - Maja i Jan Łozińscy.

Pamiętacie cykl filmowy "W starym kinie", który gościł na antenie TVP1 jeszcze te kilka lat temu w każdą sobotę? Ja pamiętam doskonale! Pamiętam również, że nie było siły, która odciągnęłaby mnie wtedy od telewizora. Dlaczego? Dlatego, że filmy pokazywane w tym cyklu to były filmy przedwojenne. Te jedyne w swoim rodzaju dzieła ówczesnej Polskiej kinematografii, choć często posiadające przewidywalną fabułę, miały coś czego próżno szukać w kinie teraźniejszym: niepowtarzalny klimat, muzykę ze szlagierami, które przetrwały próbę czasu i które nawet teraz większość z nas potrafi zanucić, nieśmiałość i radość życia "panienek" oraz urok "dżentelmenów" i "kawalerów", dla których honor znaczył tak wiele. I coś jeszcze: Polskę, której już bezpowrotnie nie ma...
To właśnie dzięki cyklowi "W starym kinie" narodziła się moja fascynacja czasami dwudziestolecia międzywojennego. Do tej pory marzę o tym, by przenieść się w czasie np. do Warszawy lat 20'stych lub 30'stych. 

Gdy miałam może 14 lat, pojechałam do mojej cioci na Śląsk, razem z nią natomiast wybrałyśmy się w odwiedziny do jej (już wtedy ponad 80-letniej) mamy. Pamiętam jak jednego wieczoru ciocia wyciągnęła album swojej matki, w którym były dziesiątki zdjęć zrobionych przed II Wojną Światową. Nie wyobrażacie sobie z jakim zapałem i zachwytem oglądałam te jedyne i niepowtarzalne pamiątki z czasów, gdy Polska rodziła się na nowo, a jej obywatele żyli przepełnieni nadzieją na lepsze jutro. Chciałam mieć kogoś, kto by mi o tych czasach opowiedział, kto by mi je wyjaśnił i do niedawna ubolewałam nad tym, że nikt nie chce tego dla mnie zrobić, że nie mam partnera do rozmowy na ten temat...
Szczęśliwie dla mnie, niedawno okazało się, że nie jestem jedyna osobą, która darzy te czasy zachwytem i która chciałaby o nich wiedzieć więcej. Znalazły się bowiem osoby takie jak Maja i Jan Łozińscy, które nie tylko napisały cudną książkę o dwudziestoleciu międzywojennym, nie tylko opatrzyły ją dziesiątkami niepowtarzalnych zdjęć, ale które również stworzyły (choć głównie była to jednak Maja Łozińska) mini-serię opowiadającą o życiu w przedwojennej Polsce! Oh, how overjoyed I am:D




Na tylnej okładce książki znajdują się słowa określające ją jako "swoisty reportaż z przeszłości" i ja ten termin przyjmuję na swoje potrzeby. Dodałabym do niego jeszcze słowo 'album', bo ta książka to nie tylko słowa opisujące Polskę sprzed 80 czy 90 lat, to również niezliczona ilość rzadkich i niesamowicie ciekawych zdjęć. 

Książka "W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne" została podzielona na osiem głównych rozdziałów. Każdy z nich opisuje inną dziedzinę życia. Takim to sposobem rozdział Początki to relacja z tego, jaka była Polska zaraz po zakończeniu I Wojny Światowej, jak wyglądały jej pierwsze kroki ku całkowitej odbudowie jedności narodowej i polskości, ale również ku wyrównaniu stopnia rozwoju i stopy życia ludności w trzech różnych częściach kraju, który wcześniej istniał podzielony pomiędzy trzech zaborców.
Kolejny rozdział Pejzaże miast skupia się na rozwoju głównych miast kraju takich jak: Warszawa, Kraków, Poznań, Lwów, Wilno czy Gdynia. 
Na wsi, we dworze, w pałacu to rozdział w którym autorzy opisują życie ludności wiejskiej, ziemiańskiej czy szlachty. To opisy polowań, spotkań towarzyskich, przyjęć i życia codziennego ludzi żyjących poza miastami. Osobiście z zaskoczeniem i przyjemnością wyczytałam w nim niemałą wzmiankę o pałacu Potockich w Łańcucie pod Rzeszowem. W Łańcucie byłam kilka razy, ale jakoś nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że jak czytamy w książce Łozińskich, był on najwspanialszym z polskich domów "(...) który w okazałości i bogactwie pałacowych wnętrz nie miał sobie równych w tej części Europy". To właśnie Łańcut był miejscem do którego zabierano wszystkich najważniejszych gości, którzy przyjeżdżali z wizytą do Polski!
Jeden z rozdziałów, który sobie szczególnie upodobałam to Czas zabaw i bankietów. Która kobieta nie lubi bowiem czytać o wielkich balach, bankietach czy galach organizowanych z przeróżnych okazji (Bale sylwestrowe, gałganiarzy, dziennikarzy, prasy)? Czytamy tu między innymi o cieszących się wtedy największą sławą i prestiżem hotelach i restauracjach, o ich niecodziennych gościach tj. Julian Tuwim, Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Zula Pogorzelska czy Nina Andrycz oraz o atmosferze, która na tego typu spotkaniach panowała.  W kinie, w kabarecie to kolejny rozdział, który zarówno swoim tekstem jak i zdjęciami cieszył moje oczy. Rozwój polskiej kinematografii i kabaretu został w nim opisany w bardzo ciekawy sposób od samych jego początków do momentu wybuchu II Wojny Światowej. Pierwsze filmy, pierwsze kina, pierwsze kabarety, pierwsze sztuki radiowe, pierwszy dźwięk na ekranie. Czyż nie wydaje Wam się, że pod tym względem musiały to być bardzo podniecające czasy?:) 
Kolejne rozdziały W podróży oraz Automobiliści, lotnicy i inni to opisy podróży jakie Polacy odbywali, ich wypoczynkowych miejsc docelowych, sposobów podróżowania oraz historia rozwoju polskiej produkcji samochodowej, polskich rajdów samochodowych, lotnictwa oraz sportu. Ostatni rozdział zatytułowany Ostatnie lata skupia się natomiast na życiu Polaków na niedługo przed wybuchem wojny, to swego rodzaju podsumowanie tego co przez te 20 lat wolności udało się Polakom osiągnąć, to plany, które nie zostały zrealizowane...

Bardzo cenię sobie tą książkę. Rzetelnie napisana, wiele mi wyjaśniła, na wiele rzeczy otwarła oczy. Pomimo, ze zachwiała w jakiś sposób moją idylliczną wizję Polski przedwojennej, cieszę się z tego powodu. Polska lat 20'stych i 30'stych to bowiem nie tylko rozwój i pęd ku lepszemu po odzyskanej niepodległości. To również ubóstwo, nierówność klasowa i regionalna, zacofanie i analfabetyzm. To niespełnione nadzieje na to, by być krajem stojącym na równi z innymi krajami Europy. To przede wszystkim nasza historia i warto być z niej dumnym:)


M. i J. Łozińscy, W przedwojennej Polsce. Życie codzienne i niecodzienne, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, s.383.