Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jacek Dehnel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jacek Dehnel. Pokaż wszystkie posty

2012-03-11

"Rynek w Smyrnie" - zbiór opowiadań Jacka Dehnela.

Cieszę się, że przeczytałam "Rynek w Smyrnie"..... dopiero teraz. Zdaję sobie sprawę, że gdybym sięgnęła po zbiór tych opowiadań zanim w moje ręce trafiła "Lala", zanim zaczęłam śledzić blog Tajny Detektyw! i zanim z taką przyjemnością zaczęłam czytać felietony Dehnela w Polityce, prawdopodobnie nie sięgnęłabym po nie teraz. Niestety "Rynek w Smyrnie" nie do końca spełnił moje oczekiwania, czegoś mi w tej książce brakowało i dodatkowo do tej pory nie mogę znaleźć wspólnego czynnika, który łączyłby w jedno zawarte w niej opowiadania...




W zbiorze znajduje się 6 całkowicie różnych od siebie opowiadań, nie łączy ich ani tematyka, ani czas i miejsce, ani ludzie, ani wrażenie jakie po sobie zostawiają, chyba jedynie styl jakim zostały napisane przypomina o tym, że wyszły spod ręki jednego pisarza. Ja sama fanką opowiadań nie jestem i choć powoli się do nich przekonuję (polecam jeszcze raz bardzo dobre "Imigracje" Kai Malanowskiej), te zawarte w książce "Rynek w Smyrnie" mi w tym nie pomogły. Już pierwsze opowiadanie "Patrząc na Stromboli" zniweczyło moje oczekiwania względem tej książki (pomimo zaskakującego i jednak ujmującego zakończenia) i niestety okazało się, że im dalej tym gorzej. Kolejne trzy: "Rynek w Smyrnie", "Olaf Farbiarczyk" i "Sanctus sanctus sanctus" nie spodobały mi się w ogóle i szczerze mówiąc czytałam je bardzo, bardzo pobieżnie. Jedynymi, które przykuły moją uwagę są "Die Schöpfung" i "Filc". W pierwszym z nich, Michael pracownik techniczny w Operze Wiedeńskiej, dzięki swoim pieniądzom i znajomościom jest w stanie żyć w sześciopokojowym wiedeńskim mieszkaniu, nie ukrywając się zbytnio i mając możliwość obserwacji upadku świata, który znał. Ten oto zostaje stopniowo acz skutecznie zastępowany światem nowym, aryjskim, którego symbolem staje się młoda, blondowłosa śpiewaczka, zatrudniona w Operze Wiedeńskiej do odśpiewania partii anioła w wystawianym na scenie oratorium "Die Schöpfung". Dehnel pokusił się w tym opowiadaniu o przeciwstawienie osobie Michaela osoby Mieczysława Fejgina, Żyda walczącego o życie w getcie. Podoba mi się ten zabieg i sposób w jaki został wykorzystany by temu opowiadaniu dodać tzw. smaczku. "Filc" natomiast to dla mnie pełen ripost i opisów wstęp i przymiarka do "Lali".

Chcąc być w zgodzie ze sobą nie mogę Wam tego zbioru polecić, a już na pewno nie tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z "Lalą". Jeśli jednak uważacie się za fanów twórczości Dehnela i jesteście przekonani, że w każdym jego dziele znajdziecie coś wartego uwagi możecie zaryzykować. Pocieszająca jest zwłaszcza świadomość, że wszystkie opowiadania z "Rynku w Smyrnie" powstały jeszcze zanim "Lala" ujrzała światło dzienne :)

J. Dehnel, Rynek w Smyrnie, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2007, s.240.

2011-07-05

Urok przeszłości, czyli "Lala" Jacka Dehnala.

Uwiodła mnie ta książka. Urzekła mnie w niej nie tylko sama Lala, główna bohaterka i zarazem narratorka książki, ale również wszyscy o których w czasie tych narracji czy opowieści wspominała lub o których opowiadała. "Lala" oczarowała mnie również miłością, tęsknotą i melancholią. Miłością autora książki, Jacka Dehnala do swojej babci - Heleny Bienieckiej oraz jego tęsknotą za tym co przeminione i niemożliwe do ocalenia przed zapomnieniem...




"Lalę" Jacka Dehnala można moim zdaniem traktować w dwojaki sposób. Po pierwsze książka ta może być rozpatrywana jako powieść biograficzno-wspomnieniowa, w której główny prym i narrację prowadzi tytułowa Lala czyli Helena Bieniecka. Po drugie natomiast, można ją traktować jako książkę - portret, za pomocą której, jej autor Jacek Dehnel chce przedstawić światu silną kobietę i ważną dla siebie osobę, o której nie chce nigdy zapomnieć. Jest to jego sposób pożegnania się z babcią i światem, który ta zabiera bezpowrotnie ze sobą...

Lala urodziła się w Kijowie (chyba w 1919 roku, choć datę zagubiłam gdzieś w książce:P) jako Helena Bienicka. Od samego momentu urodzenia dziewczynka była wyjątkową osóbką, może między innymi dlatego, że miała dwóch ojców?! Tego oficjalnego, doktora Bienickiego i tego nieoficjalnego, ale za to prawdziwego - Waleriana Karnauchowa.

Właśnie to ta dziewczynka, córka Moskala i Polki staje się kilkadziesiąt lat później główną, mimowolną narratorką książki jej wnuka Jacka. Lala bowiem jest skarbnicą wiedzy o przeszłości, o urokach i bolączkach tamtego życia, tamtych ludzi, tamtej Polski. Lala to opowieści o prapradziadkach, pradziadkach, dawno zmarłych wujach, ciotkach, sąsiadach, Żydach, Ukraińcach, Polakach, Niemcach, Rosjanach. To również obiektywne spojrzenie na wojnę, na dobrych Niemców i złych Polaków, mądrych chłopów i głupich panów... Lala to osoba, której chce się słuchać, która każdym swoim opowiadaniem wzbudza uśmiech na twarzy lub powoduje chwilę zadumy. Lala to ktoś, kogo się zazdrości... Kto z nas bowiem nie chciałby mieć w zanadrzu kogoś takiego jak ona, kto anegdotami potrafi sypać jak z rękawa, u której znani lub nieznani, ale za to niezmiernie ciekawi ludzie przewijają się niemal w każdym jej wspomnieniu, której opowieści o życiu to podróż w czasie i przestrzeni???

Z drugiej strony "Lala" to piękny sposób na pożegnanie i oddanie hołdu babci przez wnuka. Dla Jacka Dehnala umierająca babcia to zakończenie pewnej ery w jego życiu. Ery przepełnionej jej mądrością, anegdotami, przeszłością i przodkami, których dzięki niej poznał i pokochał. Lala to dla niego przedstawicielka wszystkiego co w przeszłości było dobre, ciekawe i pociągające a co powoli znika z tej ziemi i do czego nie ma powrotu. Dehnel z miłością, ale również obawą i strachem patrzy na powolne niedołężnienie babci, zanikanie jej pamięci... Sam zaczyna uzupełniać jej narrację, jej opowieści, które coraz częściej pamięta lepiej niż ona. 

Pokochałam tę książkę i bardzo pozytywnie za jej sprawą nastawiłam się do jej autora. Spodobał mi się sposób narracji "Lali" prowadzony przez dwie uzupełniające się w niej osoby: Helenę Bieniecką i Jacka Dehnala. Pomimo tego, iż na początku książka wydaje się ciut chaotyczna, wszystko powoli się w niej porządkuje, wskakuje na swoje miejsce i zaczyna nam sprawiać niesamowitą przyjemność. Podczas lektury "Lali" dochodzi się do takiego momentu, gdy czeka się na jakąś zmianę, jakieś wtrącenie jednego lub drugiego jej narratora, jakiś komentarz lub nawiązanie do wcześniejszej sytuacji lub już wspomnianej osoby. To jest właśnie siła tej książki: pozorne poplątanie, które ma swój urok i które wciaga!

I po przeczytaniu tej książki dwie myśli krążą mi po głowie. Pierwsza to taka, że też chciałabym by taka Lala lub jej podobna była moją babcią, sąsiadką lub ciotką. Moi wszyscy dziadkowie nie żyją już od kilku conajmniej lat i mam trochę żal do losu, że zanim osiągnęłam dojrzałość i odpowiednią ciekawość dotyczącą świata przeszłego, ich już nie było... Z chęcią posiedziałabym z kimś z tamtego pokolenia  przy szklance herbaty lub filiżance kawy i po prostu posłuchała...
Druga myśl, która mnie naszła w trakcie czytania "Lali" to ta dotycząca bestsellerowej już sagi Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk "Cukiernia pod Amorem". Bardzo ciekawi mnie to, czy autorka nie czytała przed przystąpieniem do pisania swoich książek właśnie"Lali" Dehnala? Wydaje mi się, że tak i pomimo tego, że trylogia Gutowskiej-Adamczyk mi się podoba, ja zdecydowanie wolę "Lalę"!!! Za prawdę i miłość.

J. Dehnel, Lala, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008, s.403.