2011-08-31

Spędziłam "Rok z Poziomce" i mogę się wypowiedzieć.

Bardzo, bardzo mam mieszane uczucia co do tej książki. A co gorsze, co do samej autorki również, ale o tym później. "Rok w Poziomce" wygrałam w jednym z blogowych konkursów i bardzo się z tego powodu ucieszyłam, bo do tej pory nie miałam styczności z twórczością Katarzyny Michalak i chciałam ją poznać. Na moich radarach już od dłuższego czasu znajdowała się jej trylogia, czyli "Poczekajka", "Zachcianek" i "Zmyślona". Trafiło jednak na wydawniczą nowość:)




Ewa kończy trzydzieści dwa lata i z rozczarowaniem stwierdza, że do tej pory nie udało jej się zrealizować swojego największego marzenia, jakim jest mały, biały dom na skraju lasu. Latami szukała tego wymarzonego, ale niestety zawsze coś się nie zgadzało, coś nie wychodziło. Dlatego też przez trzy ostatnie lata niezrealizowane marzenie czekało gdzieś z boku, aż Ewa sobie o nim przypomni i zechce powrócić do swoich poszukiwań. Taka chwila nadeszła w dniu urodzin, kiedy Ewa postanowiła jeszcze raz spróbować. Włączyła swój komputer i wiedziona wspomnieniami z dzieciństwa wpisała w wyszukiwarce nazwę miejscowości do której jako mała dziewczynka pojechała ze swoją mamą: Urle. I stało się nieoczekwane. Dom był, czekał na nią... 

Po pierwszej wizycie w Urle i oglądnięciu domu, Ewa zdecydowała, że to jest właśnie miejsce, w którym chce zamieszkać. Niestety pojawiły się problemy. Bohaterka "Roku z Poziomce" zdała sobie sprawę z tego, iż nie posiada środków za które mogłaby dom zakupić. Zrozpaczona zwraca się po pożyczkę najpierw do swojego ojczyma, a gdy ten jej odmawia, jedzie do swojego przyjaciela za studiów Andrzeja. Ten zgadza się jej pomóc, w zamian za przysługę, jaką jest praca Ewy w jego wydawnictwie. Andrzej stawia przed Ewą wyzwanie znalezienia, wydania i sprzedania nowej książki tak, aby ta stała się bestsellerem. Kobieta ma na to pół roku. Ewa przyjmuje propozycję i w niedługim czasie rozpoczyna pracę w wydawnictwie, w międzyczasie kupując wymarzony, biały dom.
W ciągu liku dni, za sprawą konkursu Ewa znajduje 'swój' bestseller. Napisana przez Karolinę Łańską książka, dostaje tytuł "Lato w Jagódce". 

Tak w skrócie rozpoczyna się powieść Katarzyny Michalak pt. "Rok w Poziomce".
Książka z nurtu szybkich, łatwych i przyjemnych rzeczywiście taka jest, choć nie obyło się moim zdaniem bez kilku wpadek. Zacznę może jednak od jej walorów. Na plus zaliczam to, że "Rok w Poziomce" jest różnorodny jeśli chodzi o narrację. Mamy tutaj bowiem zarówno narrację trzecioosobową, jak i pierwszoosobową (fragmenty pamiętnika Ewy Złotowskiej). Urozmaica to książkę i dobrze. Plusem jest również poruszenie w tej powieści trudnego tematu, jakim jest białaczka i potrzeba przeszczepów szpiku kostnego. Można potraktować tą książkę, jako kolejny, zachęcający do działania, głos w tej sprawie. Nie będę również narzekać na język jakim książka została napisana, bo to, że czyta się ją błyskawicznie, mówi samo za siebie. Co do samej historii przedstawionej w "Roku w Poziomce" to również można uznać, że autorka starała się wnieść do niej coś nowego, choć nie obyło się bez powielania schematów. Szczęście, które bohaterce przyniosła zmiana miejsca zamieszkania i pracy pojawiło się u Ewy może trochę później niż w innych książkach tego rodzaju, ale było za to bardzo spektakularne.

Co do minusów książki, to muszę stwierdzić, że do szewskiej pasji doprowadzało mnie to, że autorka "Roku w Poziomce" wprowadziła do powieści samą siebie, nie szczędząc sobie przy tym cukru i robiąc z siebie swego rodzaju wróżkę. Michalak pojawia się na początku powieści pisząc maila polecającego książkę Karoliny, póżniej wpada do Ewy do wydawnictwa z książką "Poczekajka", następnie nakazuje jej kupić sobie samochód, a na końcu pojawia się we śnie Ewy z dobrą radą... Szczerze mówiąc podczas całej lektury nic, naprawdę nic nie skłaniało mnie do odłożenia książki to jak właśnie sama Katarzyna Michalak! Czytając te fragmenty nie mogłam wygonić z głowy myśli: NATRĘTNA REKLAMA samej siebie i swoich książek. "Poczekajka" bowiem, już po kilku pierwszych zdaniach wywołała w Ewie wzruszenie i napełniła jej oczy łzami. "Lato w Jagódce" natomiast okazało się być strzałem w dziesiątkę i stało się niesamowitym bestsellerem, niedocenionym niestety przez krytyków. I to jest właśnie kolejna rzecz, która mnie drażniła. W pewnym momencie wydawało mi się, że Michalak wykorzystuje swoją książkę po to, by w bardzo niewybredny sposób wyrazić swoje zdanie na temat osób, które jej książek nie cenią i nie polecają. Dostało się zatem "grafomanom" oraz "niespełnionym literatom", którzy piszą niepochlebne recenzje. Do której z tych grup się zaliczam? Chyba do żadnej, ale boję się, że po tym poście może powstać kolejna grupa wykluczonych, tj. blogerów pseudo-recenzentów...:P Niestety tak mam, że uważam iż książki szybkie, łatwe i przyjemne są mniej wartościowe od tych wymagających więcej myślenia i skupienia od czytelnika. Nikt nie przekona mnie, że jest inaczej! Oczywiście nie jestem zakłamaną osobą i podkreślałam już chyba kilka razy, że uwielbiam np. trylogię Kalicińskiej. Kilka lat temu porwała mnie również Grochola ze swoim "Nigdy w życiu":) Wspomniane książki podobały mi się jednak chyba dlatego, że były tymi pierwszymi, które poruszały temat zmiany nie tylko miejsca zamieszkania, ale również życia. Teraz łapię się już jednak nawet na tym, że czytam "Rok z Poziomce" i wychwytuję humor, który był identyczny np. w "Uroczysku" Magdaleny Kordel... I co ja mogę z takim fantem zrobić???

Komu zatem polecam "Rok w Poziomce"? Wielbicielom gatunku i tym, którzy potrzebują chwili wytchnienia, odpoczynku i relaksu, lub tak jak ja gdy czytałam tą książkę, są chorzy i chcą czegoś optymistycznego. Bo braku optymizmu tego rodzaju książkom nie można zarzucić...:)


K. Michalak, Rok w poziomce, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, s.309.

2011-08-29

Kobieta każda. "Dziewczyna z zapałkami" Anny Janko.

Nie mam ostatnio zacięcia do czytania... Pomimo, że nie zaniechałam tej przyjemności całkowicie, zwolniłam jednak znacznie tempo. Dlatego właśnie lektura "Dziewczyny z zapałkami" zajęła mi kilka razy więcej czasu niż gdybym ją czytała w okresie swojej największej 'produktywności' czytelniczej. Chyba każdy z nas tak ma, że czasem nawet od swojej pasji trzeba odpocząć. Po prostu organizm i codzienne życie się o to upomina... O mnie upomniała się m.in. szkoła językowa, oraz rodzina, która w tym roku dość obficie odwiedza nas w Danii:) Najpierw odwiedzili nas teściowie, ostatnio brat męża z żoną (która zdecydowanie jest dla mnie kimś więcej niż tylko 'żoną' szwagra!), a za tydzień przyjeżdża moja siostra i baaaardzo się z tego powodu cieszę, bo stęskniłam się za tą prawie już dwudziestoletnią gówniarą:P Oczywiście praca magisterska też się o siebie upomina, nie wspominając o mężu!:D Takim to właśnie sposobem, czytanie, naturalną koleją rzeczy spadło na trochę dalsze miejsce w moim porządku dnia i tygodnia. 'Szczęśliwie' ostatnie kilka dni podchorowuję sobie i byłam w stanie nie tylko skończyć powieść Janko, ale również przeczytać inną książkę, tym razem z gatunku tych prostych, łatwych i przyjemnych. Ale o tym w poście następnym. Dziś: "Dziewczyna z zapałkami"!




Ha. jest kobietą po 30-stce. Poetką. Matką. Żoną. I nieszczęśliwą, rozczarowaną życiem, zagubioną osobą... Hanna była młodą, pełną planów i marzeń dziewczyną, gdy wychodziła za mąż za Pawła (Pawia). Małżeństwo było dla niej sposobem na ucieczkę od toksycznej matki. Paw miał jej dać to, czego nie otrzymała w domu, czyli bezpieczeństwo, miłość i spełnienie. Stało się jednak zupełnie inaczej...

Ha. niedługo po ślubie odkrywa bowiem, że związała się z mężczyzną dla którego żona i dzieci stanowią ostatnie ogniwo w łańcuchu jego życia codziennego. Najpierw to praca naukowa, a później, w Polsce kapitalistycznej, działalność biznesowa stanowią sens jego życia i punkt odniesienia. Żona i dzieci wydają się być niepotrzebnym, ale koniecznym balastem w jego życiu. Również teściowie nie pozwalają Hannie zapomnieć o tym, jak mało wartościową postacią jest w tej swojej wybranej, nowej rodzinie. Zarówno matka jak i ojciec Pawia nie kryją się ze swoją niechęcią do synowej zarzucając jej m.in. zachłanność oraz nieuzasadnione złamanie ich synowi kariery naukowej.

Zawiedzione nadzieje, brak perspektyw na przyszłe szczęśliwe życie oraz rozczarowanie konsekwencjami swojego wyboru życiowego stają się codziennością Ha. Marząca o karierze poetki kobieta, staje się kurą domową, dla której życie zaczyna się i kończy w czterech ścianach mieszkania. Doświadczająca od męża głównie uczucia obojętności, nie wie jak się z tego zaklętego kręgu uwolnić. Z jednej strony zdaje sobie sprawę z tego, że jej sytuacja życiowa nie jest najgorsza, no bo przecież ma gdzie mieszkać, ma zdrowe, mądre dzieci, męża który jej nie bije, z drugiej jednak strony to wszystko jest dla niej nie do zniesienia. Powoli niemożność uwolnienia się od takiej codzienności wprowadza ją w alkoholizm...

Czytając "Dziewczynę z zapałkami" zastanawiałam się, ile w tej powieści jest wątków autobiograficznych? Bo tego, że takowe w tej powieści są, jestem pewna. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że "Dziewczyna z zapałkami" to sposób na rozliczenie się autorki z przeszłością... Nie wiem, czy moje myślenie o tej książce jest choć w jakimś stopniu prawidłowe, ale jednego jestem pewna: wiem, że powieść Janko to dobra literatura. Skłaniająca do myślenia (zwłaszcza kobiety), pozwalająca na refleksję książka zawsze się moim zdaniem obroni. Ta dodatkowo broni się pięknym językiem (od razu widać, że autorka jest poetką) pełnym poetyckich zwrotów, porównań, bogatych w znaczenie zdań. Wydaje się, że każde zdanie, każdy akapit tej książki jest przemyślany do tego stopnia, że autorka dokładnie wiedziała co ma on w czytelniku obudzić, jakie uczucia wywołać, do czego zmusić. To właśnie jest siłą tej książki!

Słabością "Dziewczyny z zapałkami" jak dla mnie jest uczucie dojmującego przygnębienia, które podczas jej lektury towarzyszy czytelnikowi. Zdaję sobie sprawę, że takie było zamierzenie autorki, jednak podczas dłuższego czytania powieści ta frustracja, rozgoryczenie i ból niespełnienia płynące z powieści mogą i de facto męczą czytelnika. Moim błędem było to, że nie czytałam tej książki na zmianę z inną powieścią, może bardziej przystępną i poruszającą inny, mniej absorbujący uwagę i nerwy temat. Tym bardziej cieszy fakt, że tego typu powieść kończy się jednak akcentem optymistycznym, dającym nadzieję na zmiany w życiu głównej bohaterki. Cytując Budkę Suflera: "(...) a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój (...)".

Dlaczego w tytule posta napisałam: kobieta każda? Dlatego, że wydaje mi się, że ta książka to zbiór wszelakich rozterek, bolączek i zawodów jakich kobieta może doświadczyć w swoim życiu. Brak miłości małżeńskiej, zamknięcie na świat, ból niespełnienia i sprowadzenia życia do jednej tylko funkcji: matki, rozczarowanie teraźniejszością czy strach przed przyszłością to tylko niektóre akcenty życia Hanny, które w mniejszym lub większym stopniu możemy czasami rozpoznać także u siebie. Od rozterek w naszym życiu bowiem nie ma ucieczki...

Polecam zapoznanie się z tą książką, gdyż zdecydowanie jest ona warta uwagi, zwłaszcza ze względu na piękny, obrazowy jezyk jakim została napisana...:)


A. Janko, Dziewczyna z zapałkami, Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2009, s.264.

2011-08-04

Uwielbiam niespodzianki!

Muszę się pochwalić, po prostu muszę! Choć tak naprawdę to muszę pochwalić pewną Dobrą Duszę, która sprawiła mi dzisiejszego przedpołudnia tyle przyjemności i radości! Duszę, która, gdy zobaczyła jak bardzo spodobała mi się "Książka" Mikołaja Łozińskiego, postanowiła przedłużyć moją z nim znajomość i nie zważając na koszty i fakt, że dla mnie pozbywa się jednej ze swoich książek, wysłała mi do Danii jego  "Reisefieber". Książkę bardzo trudną do zdobycia i tym bardziej przeze mnie docenioną!




Ponieważ nie wiem, kiedy będę prezentować mój następny stosik, postanowiłam zaprezentować "Reisefieber" w całej swojej krasie już teraz (w tle mój widok z okna:))!

Isabelle z Magii książki... dziękuję bardzo, bardzo, bardzo!!!:):*

2011-08-02

"Ziemia kłamstw" Anne B. Ragde - genialna!!!

Uwielbiam ten stan kiedy okazuje się, że nie popełniłam błędu i że moje nadzieje i oczekiwania zostaną w pełni spełnione! Uwielbiam moment, kiedy zaczynam czytać książkę i już pierwsze kilka zdań uwodzi mnie za oczy, porywa mój umysł i sprawia, że nie potrafię przestać czytać. Wiem już wtedy, że wszystko będzie dobrze, że to jest jedna z 'moich' książek i że mogę być dumna ze swojej decyzji o jej zakupie:) Tak właśnie się czułam w momencie, gdy zaczęłam czytać "Ziemię kłamstw" Anne B. Ragde! Już nawet nie pamiętam gdzie po raz pierwszy zetknąłam się z tym tytułem, co mnie do niej zachęciło i co spowodowało, że postanowiłam zaryzykować i nie tylko ją przeczytać, ale również kupić?! Co by to jednak nie było, jestem wdzięczna i bardzo się cieszę, że trafiłam na tą powieść:) Oficjalnie mogę bowiem stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam w ciągu ostatniego roku jeśli nie kilku ostatnich lat!!!




"Ziemia kłamst" to opowieść o rodzinie. Rodzinie poranionej i w stanie całkowitego rozpadu. Rodzinie, która nie widzi możliwości powrotu do siebie i tego co było. Rodzinie, w której wydaje się, że  nia ma drogi do pojednania, do zrozumienia i wybaczenia. Jakby to bowiem mogło być możliwe jeśli niektórzy jej członkowie nie rozmawiali ze sobą nawet 20 lat, jeśli jedni jej członkowie nie wiedzą o istnieniu innych, jeśli jedni są powodem do wstydu dla innych, jeśli to co powinno ich łączyć, dzieli?

Erlend jest 40-latkiem mieszkającym w Kopenhadze. Mężczyzna opuścił nie tylko dom rodzinny, ale również Norwegię w wieku 20 lat, gdy w pełni dotarło do niego, że ani jego rodzina (w szczególności matka), ani małomiasteczkowe otoczenie nie zaakceptują jego inności, homoseksualizmu. Wybrał Danię jako swoje miejsce docelowe i tutaj znalazł szczęście i spełnienie zawodowe. Po dwudziestu latach pobytu w tym kraju, mężczyzna jest dobrze zarabiającym, sznowanym dekoratorem wystaw sklepowych, od kilkunastu lat związanym emocjonalnie z Krummem. Krumm daje mu miłość, natomiast praca pozwala na spełnianie zachcianek i marzeń. Erland czuje się szczęśliwy. Nie przeszkadza mu, a wręcz ułatwia życie to, że od dwudziestu lat (no, poza małym epizodem z kartką pocztową wysłaną do Margido) nie kontaktował się ze swoją rodziną w Norwegii...

Margido jest starszym bratem Erlenda. Mężczyzna ma 53 lata i jest właścicielem małego zakładu pogrzebowego. Pomimo, że Margido nie opuścił nigdy Norwegii, on również od 7 lat nie utrzymuje kontaktu ze swoją matką, ojcem i najstarszym bratem, który został z nimi na gospodarstwie. Margido jest samotny i jednyną rzeczą, która w jakiś sposób go określa jest jego praca. Pomimo, że mężczyzna nie lubi swojej pracy, która pozbawiła go nawet wiary w Boga, jest ona dla niego jedynym sensem życia. Margido nie szuka bowiem już nawet miłości kobiety. Chce tylko spokoju...

Tor jest najstarszym z braci, jedynym który pozostał w domu ze starymi rodzicami. Mężczyzna ma 56 lat a sensem jego życia jest sypiące się gospodarstwo w którym pozostał i hodowla świń. Tor przez całe życie kochał swoją matkę, był i jest od niej uzależniony, to ona wyznaczała i wyznacza mu drogę jaką powinien podążać w życiu. To właśnie ona sprawia, że Tor nienawidzi swojego ojca, skazuje go na swoje wieczne niezadowolenie. To ona również nie pozwoliła mu wziąć sobie żony, gdy okazało się, że Tor zostanie ojcem. To ona pośrednio jest przyczyną jego braku kontaktu z córką, braku więzi i miłości między nimi. Pomimo to, Tor ją kocha i nie wyobraża sobie życia bez niej. Przecież ona tak naprawdę jest wszystkim co ma!

Ostatnią bohaterką tej powieści jest Torrun, córka Tora. 37-letnia kobieta, która widziała swojego ojca tylko raz w życiu, pewnego dnia dostaje od niego telefon ze specyficznym zaproszeniem do przyjazdu i poznania swojej babki... Torrun pomimo, że została przez ojca zawiedziona w sposób najgorszy z możliwych, postanawia przyjąć zaproszenie i spotkać się nie tylko z kobietą, która formalnie jest jej babką, a która pozbawiła ją normalnej rodziny, ale również z ojcem, którego chce zrozumieć... Anna bowiem, babka Torrun i matka trzech wspomnianych wyżej mężczyzn jest umierajaca. Jej pobyt w szpitalu, a później także śmierć stają się pretekstem do spotkania wszystkich tych osób. Spotkanie to, niespodziewanie okazuje się przyczykiem do poznania pewnej głęboko skrywanej prawdy!

Rzadko, naprawdę rzadko jestem aż tak pozytywnie nastawiona do książki! Rzadko również mi się zdarza, że nie mam o niej absolutnie nic złego do powiedzenia! W przypadku "Ziemi kłamstw" wlaśnie tak jest! Książkę przeczytałam w jeden dzień, nie mogąc oderwać od niej oczu, a po skończonej lekturze, idąc spać w środku nocy nie mogłam się nadziwić, że jest aż tak dobra, nie mogłam przestać o niej myśleć! Jestem pod wielkim wrażeniem i tym trudniej mi o niej pisać! Spróbuję jednak...

Od razu chcę zaznaczyć tym, którzy spodziewają się kryminału, że "Ziemia kłamstw" to powieść obyczajowa. Wiem, że skandynawowie słyną z doskonałych kryminałów, dla mnie jednak od dziś Norwegia słynie ze świetnych powieści obyczajowych, opowiadających o pokrętnych, trudnych losach ludzkich. Anne B. Ragde stworzyła bowiem w swojej książce obraz rodziny przy którym zastanawiamy się, czy to wogóle możliwe? Czy losy ludzkie mogą być aż tak zakłamane? Czy życie może być tak niesprawiedliwe? Widocznie może. Autorka daje nam tego dowód, w mistrzowski sposób poruszając się po temacie.
Wielki plus należy się również Regde za piękną, śnieżną Norwegię! Norwegię pełną fiordów, ciszy dokoła i przestrzeni, która działa na wyobraźnię. Cudowne, nieprzesadzone opisy tego kraju wprost zachęcają do tego by pakować walizki (najlepiej w środku zimy!) i lecieć tam gdzie wszystko to, co opisane w książce się znajduje!
Nie jestem również w stanie wysunąć żadnej krytyki co do języka, jakim powieść "Ziemia kłamstw" jest napisana. Język ten bowiem: melancholijny, przepełniony spokojem, ale również dosadnością i prostotą jest doskonałym dopełnieniem fabuły. Właśnie ten język, w połączeniu z mistrzowskimi opisami i świetnie obmyśloną fabułą, powoduje, że czytelnik znika w tej książce!
Podobał mi się również sposób prowadzenia narracji. Jest ona bowiem podzielona pomiędzy cztery wspomniane przeze mnie wcześniej osoby, przez co czytelnik ma możliwość poznania dogłębnie ich uczuć, przemyśleń czy zarzutów do siebie nawzajem.
I oczywiście zakończenie! Zakończenie powieści: szokujące, niespodziewane i absolutnie genialne!!!

Podsumowując mogę tylko powiedzieć, że ta książka zachwyca, porywa i uzależnia! Jakaż była więc moja radość, gdy dowiedziałam się, że "Ziemia kłamstw" to tylko pierwsza część trylogii napisanej przez Anne B. Regde. W kolejce czeka już powieść "Raki pustelniki" (w sprzedaży od 10 sierpnia), a później, mam nadzieję równie szybko ostatnia, trzecia część:) Polecam! Polecam! Polecam!

Ps. Czy nie sądzicie, że okładka jest cudowna???! Według mnie ta okładka to odzwierciedlenie wnętrza książki! Spokojna i przejmująca zarazem! Wydawnictwo świetnie się spisało:)


A. B. Ragde, Ziemia kłamstw, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2010, s.285.