2012-12-02

"Cukiernia pod Amorem. Hryciowie" - Małgorzata Gutowska - Adamczyk.

W przeciwieństwie do dwóch poprzednich części "Cukierni pod Amorem" za tą nie mogłam się jakoś zabrać. Jak dla mnie przerwa pomiędzy wydaniem drugiej i trzeciej "Cukierni..." okazała się za długa i zanim na mojej półce znalazła się ostatnia powieść z serii, ja już na dobre zdążyłam zapomnieć wydarzenia opisane w dwóch poprzednich. Z tego właśnie powodu nie spieszyłam się z lekturą "Cukierni pod Amorem. Hryciowie". Czas, który spędzała na półce nie mógł jej już zaszkodzić. Stała sobie zatem ta powieść i czekała do momentu, gdy przyszła jej z pomocą moja mama, która domagała się bym ją przeczytała przed przyjazdem do Polski, bo sama zabierze się za czytanie "Cukiernii..." dopiero wtedy, gdy będzie mieć wszystkie części przed sobą i na żadną nie przyjdzie jej czekać. Rozumiem ją bardzo dobrze. Książkom tej serii nie służy bowiem czytanie w dużych odstępach czasowych. Zbyt dużo jest tu wydarzeń, zbyt dużo postaci, zbyt dużo splecionych wątków. Małgorzata Gutowska - Adamczyk pisze dobrze, ale pamiętam, że już przy czytaniu pierwszej części miałam problemy z tzw. wczytaniem się w książkę, ilość faktów i osób trochę mnie początkowo przytłaczała i zajęło mi trochę czasu nim poczułam się z tą książką na tyle dobrze, że czytanie zaczęło sprawiać mi dużą przyjemność. Podobnie było z dwoma pozostałymi częściami. Jakoś nie umiem 'zapaść' się w te książki od pierwszego zdania, zawsze zajmuje mi to co najmniej rozdział...




Wracając jednak do "Cukierni pod Amorem. Hryciowie". Gdybym z trzech kolejnych powieści opowiadających dzieje wybranych mieszkańców Gutowa i Zajezierzyc miała wybrać tą najgorszą, to bez wątpienia wybrałabym tą trzecią, ostatnią. 
Na taką moją opinię o tej powieści składa się kilka faktów. Po pierwsze, nie przekonała mnie do siebie historia Giny Weylen, która podczas II Wojny Światowej miała między innymi poznać rumuńskiego króla, 'współpracować' z polskim wywiadem, śpiewać dla Hitlera czy ukrywać się w Watykanie pod przebraniem siostry zakonnej. Za dużo tego wszystkiego jak dla mnie, za pokazowe to wszystko, zwłaszcza, że początkowo zanosi się na to, że Gina rzeczywiście zdoła pomagać jakoś polskiemu wywiadowi, a później wychodzi na to, że to nią wszyscy się muszą zajmować, bo ona sama staje się celem nazistowskich władz (z Goebbelsem na czele). Nie kupiłam tej historii. 
Po drugie, stwierdziłam, że moje zainteresowanie II Wojną Światową i Holocaustem przy okazji lektury tego typu książek wychodzi mi na złe. Chyba jestem pod względem tego tematu  zbyt rozpieszczona (jeśli to w ogóle możliwe i jeśli ktoś zrozumie o co mi chodzi:P) i zbyt wybredna i dlatego też ze zdziwieniem zauważyłam, że te części "Cukierni...", których akcja toczy się np. w wojennej Warszawie jakoś mnie nie ciekawią i trochę drażnią?! 
Po trzecie, brakowało mi w tej części tego, co tak bardzo spodobało mi się w dwóch poprzednich, czyli częstego, trochę nieuporządkowanego przeskakiwania akcji z miejsca na miejsce, z roku na rok. Z wiadomych powodów, w tej części mieliśmy tylko dwie możliwości, albo teraźniejszość czyli rok 1995, albo czasy wojny i pomimo, iż rozumiem taki rozwój wypadków i tym samym powieści, to jednak poczułam w związku w tym jakiś brak.
W przeciwieństwie do poprzednich 'cukierniowych' części tym razem wolałam te fragmenty powieści, które dotyczyły wydarzeń z 1995 roku. Nie mogłam się doczekać momentu, w którym okaże się w końcu, kto był tajemniczą zmumifikowaną kobietą znalezioną w podziemiach Gutowa z pierścieniem na palcu. Co jeszcze mi się podobało to opisana historia miłości Adama Toroszyna i Celiny Cieślak. Czytałam o nich z ciekawością i nieskrywaną przyjemnością i tylko zabrakło mi zwieńczającego tą miłość spotkania po latach:) 
Poza tym nie można o tej książce, zresztą tak jak i o dwóch poprzednich powiedzieć, że nie wciąga, nie interesuje czy nie uprzyjemnia czasu, bo tak jest. Dodatkowo wszystkie trzy doskonale ze sobą współgrają, nie ma tutaj zgrzytów związanych czy to z niekonsekwentnym prowadzeniem bohaterów czy akcji i gdyby nie to niefortunne wydawanie tych powieści w tak dużych odstępach czasu wydaje mi się, że ich lektura sprawiłaby mi więcej przyjemności, a tak: pierwsza książka mnie porwała, druga podobała mi się bardzo a trzecia tylko mi się podoba...

Mam nadzieję, że nikt przy zdrowych zmysłach nie potraktuje tego posta jako 'recenzji'. Jak widać jest to bowiem zlepek moich bardzo subiektywnych opinii na temat tej książki i nigdy do niczego więcej nie będzie on aspirować. O pisarstwie Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk pisałam więcej w dwóch poprzednich 'cukierniowych' postach i dlatego tym razem się o to nie pokuszę. Z obietnicy danej mamie się wywiązałam i mam nadzieję, że spędzi ona miłą zimę w towarzystwie "Cukierni pod Amorem":)


M. Gutowska - Adamczyk, Cukiernia pod Amorem. Hryciowie, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2011, s.495.

3 komentarze:

  1. Faktycznie, trzecia czesc jest slabsza, ale dla mnie tylko ciut:). Mialam szczescie, ze tak dlugo nie czekalam na kolejne czesci, bo mam podobnie jak Twoja Mama:).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nadal zacieram rączki na myśl o trylogii - szanują każdą opinię, a Twoja jest bardzo pomocna i czytałam ją z ciekawością. :)

    OdpowiedzUsuń