Marek Grechuta jest moim idolem od zawsze. Nie potrafię nawet odnaleźć w swojej pamięci momentu, w którym tego artystę odkryłam i w którym jego muzykę poznałam. Chyba po prostu takiej chwili nie było. Chyba po prostu wrodziłam się w jego twórczość. Do tej pory pamiętam jak w wieku kilku lat biegałam po domu i śpiewałam "Dni, których nie znamy" Grechuty. Wraz z mijającymi latami podobne zachowania mnie nie opuściły, wszak kto raz pozna jego utwory, nie uwolni się spod ich wpływu nigdy.
Gdy tylko na horyzoncie pojawiła się zapowiedź książki o Marku, wiedziałam, że prędzej czy później znajdzie się ona na mojej półce. I cieszę się, że ją kupiłam, choć przyznaję, że jej forma trochę mnie rozczarowała. Nie byłam przygotowana bowiem na wywiad, raczej oczekiwałam narracji tak jak to było np. w przypadku książki "Gustaw i ja" Magdaleny Zawadzkiej. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi taka forma spisywania i wydawania wspomnień niż wywiad - rzeka z żoną artysty. Pomijając jednak ten fakt, który i tak przecież dla większości czytelników wcale problemu stanowić nie musi, książka z pewnością warta jest uwagi, zwłaszcza jeśli jest się fanem Grechuty.
Gdy tylko na horyzoncie pojawiła się zapowiedź książki o Marku, wiedziałam, że prędzej czy później znajdzie się ona na mojej półce. I cieszę się, że ją kupiłam, choć przyznaję, że jej forma trochę mnie rozczarowała. Nie byłam przygotowana bowiem na wywiad, raczej oczekiwałam narracji tak jak to było np. w przypadku książki "Gustaw i ja" Magdaleny Zawadzkiej. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi taka forma spisywania i wydawania wspomnień niż wywiad - rzeka z żoną artysty. Pomijając jednak ten fakt, który i tak przecież dla większości czytelników wcale problemu stanowić nie musi, książka z pewnością warta jest uwagi, zwłaszcza jeśli jest się fanem Grechuty.
Książka osnuta jest wokół wspomnień żony Marka Grechuty dotyczących ich wspólnego życia, które zaczęło się w roku 1968 i trwało ponad trzydzieści lat, do momentu, w którym Marek zmarł w wyniku ciężkiej choroby. Danuta Grechuta opowiada zatem wiele o początkach znajomości z Grechutą, o tym jak wyglądało późniejsze życie młodego małżeństwa, czas gdy na świecie pojawił się ich syn Łukasz a także kolejne lata ich wspólnego życia. Oczywiście wspomnienia dotyczące życia prywatnego nierozerwalnie połączone są z tymi dotyczącymi życia zawodowego Marka Grechuty, któremu to również była podporządkowana Danuta. Z książki dowiadujemy się zatem wiele, nie tylko o tym jak toczyła się i jakie kierunki obierała kariera Marka, ale również o tym jakie były początki czy koniec istnienia zespołu Anawa (który to wyłonił się z kabaretu studenckiego), jakie stosunki panowały pomiędzy jego członkami, jak zmieniał się skład zespołu i co takowe zmiany powodowało. Poznajemy historię powstawania wielu sztandarowych utworów Marka Grechuty i Anawy, takich jak chociażby "Tango Anawa", "Serce", "Niepewność" czy "Nie dokazuj".
Z pewnością zaletą tej książki jest fakt, iż Danuta Grechuta była naocznym świadkiem niemal wszystkich opisywanych w niej zdarzeń, a jeśli nawet tak nie było, był Marek, który o tym co go na co dzień dotykało czy spotykało opowiadał żonie. Dlatego właśnie książka Jakuba Barana i Danuty Grechuty jest bardzo wiarygodna, co sprawia, że czyta się ją z niekłamaną przyjemnością. Oczywiście dla chcącego nic trudnego i dlatego znajdą się również wady. Jak już pisałam wcześniej, mnie samej nie bardzo spodobała się sama forma książki. Chyba również dlatego, że wywiad - rzeka w całej okazałości pokazuje czytelnikom jakim człowiekiem jest żona Marka, Danuta Grechuta. Okazuje się bowiem, że ja osobiście wyobrażałam sobie żonę takiego człowieka jak Marek Grechuta całkiem inaczej i trochę się rozczarowałam poznając ją jako osobę tak bardzo pragmatyczną, tak mocno stąpającą po ziemi i tak krytyczną wobec mojego idola. Poza tym niesamowicie wręcz drażniło mnie, gdy żona mówiła o mężu tymi słowy: "pan Grechuta", "artysta Grechuta" czy "pan mąż". Nie wiem jak Wam, ale mnie tego typu zwroty rażą sztucznością i jakoś nie potrafię zrozumieć dlaczego żona, najbliższa osoba swojego męża, mówi o nim w ten właśnie sposób? Nagle czytelnikowi wydaje się, że rozmówczyni mówi o kimś dla siebie obcym lub co najmniej średnio bliskim. Może to jednak tylko moje wrażenia.
O jakich wadach tej książki bym jednak nie napisała, uważam, że sięgnięcie po nią było dobrą decyzją. Wszak moim celem było poznanie bliżej osoby Marka Grechuty i cel ten, za sprawą tej książki, został osiągnięty. Polecam :)
D. Grechuta & J. Baran, Marek. Marek Grechuta we wspomnieniach żony Danuty, Wydawnictwo Widnokres, Kraków 2012, s.432.
Też jestem wielką fanką Grechuty, książkę dostałam w prezencie urodzinowym. Nie mogłam się doczekać, kiedy ją przeczytam, a jak w koncu po nią sięgnełam, to przeczytałam jakies 40 stron i tak sobie leży zaczęta...po prostu bardzo nie odpowiadała mi ta forma wywiadu. Aczkolwiek trochę mnie zachęciłaś tą recenzją;) chyba w najbliższym czasie spróbuję wrócić do tej pozycji:)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się jak można za wadę książki uznać ukazanie osobowości Pani Danuty? Co zatem miała poczynić owa lektura? Co do uwagi o sztuczności języka i jego szorstkiej formie... po przeczytaniu książki nikt nie powinien mieć wątpliwości co do mocy uczuć pary bohaterów. Bycie żoną tak wielkiej postaci - trudna i piękna rzecz.
OdpowiedzUsuńJa nie napisałam, że wadą książki jest ukazanie osobowości Pani Danuty, ale według mnie jest nią forma książki, czyli wywiad - rzeka. To, że taka forma sprzyja poznaniu żony piosenkarza dość dogłębnie uważam po prostu za rzecz niesprzyjającą Pani Danucie, bo łatwo się do niej zrazić...
Usuń