2010-11-21

"Jutro idziemy do kina" Michała Kwiecińskiego.

Zanim zacznę pisać o filmie od razu muszę uprzedzić i wytłumaczyć się, że nie jestem w ogóle obiektywna w ocenie tego filmu. A dzieje się tak z dwóch zasadniczych względów: po pierwsze zawsze fascynowała mnie tematyka międzywojnia w literaturze i filmie, uwielbiam wprost stare kino przedwojenne i filmy takie jak "Ada, to nie wypada"; po drugie to samo tyczy się literatury i kina dotyczących II Wojny Światowej i Holocaustu - ten dział historyczny uważam za swój absolutny 'konik' i najczęściej jestem wobec książek i filmów poruszających ten ciężki temat bezkrytyczna, a jeśli nawet widzę jakieś wady i nasuwa mi się jakaś krytyka to umiem to w sobie dobrze zakamuflować. Tak to już jest:)





"Jutro idziemy do kina" jest fabularnym filmem telewizynym Michała Kwiecińskiego zrealizowanym dla Telewizji Polskiej. Tak się zastanawiam, czy to autorzy tego filmu podebrali serialowi "Czas Honoru" większość aktorów, czy stało się na odwrót, bo obsada jest bardzo zbliżona. Ponieważ film powstał w 2007 roku stawiam jednak na to, że to "Czas honoru" był tym drugim:) Oczywiście nie przeszkadzało mi to wogóle, zwłaszcza, że polubiłam bardzo aktorów mojego ulubionego serialu i miło przynajmniej niektórych zobaczyć również tutaj.
Film Kwiecińskiego opowiada historię trzech przyjaciół, którzy w 1938 roku zdają maturę i rozpoczynają swoje dorosłe życie. Andrzej, Piotr i Jerzy zastanawiają się co robić ze swoim życiem i snują niepewne plany. Jedynym co wiedzą na pewno jest to, że chcą pozostać przyjaciółmi i nie zgubić się nawzajem w tej dorosłości oraz, że chcą się zakochać.

Jerzy (Kuba Wesołowski) planuje iść na niesprecyzowane studia. Ponieważ nie jest do końca przekonany co chce robić w swoim życiu, postanawia wstapić do szkoły podchorążych, żeby mieć czas na przemyślenia i podjęcie odpowiedniej decyzji. Andrzej (Mateusz Damięcki) również wstępuje do wojska, do pułku kawalerii. Ostatni z przyjaciół Piotr (Antoni Pawlicki, którego nawiasem mówiąc uwielbiam:)) nie dostawszy się do wojska idzie na studia medyczne. Mijają miesiące w trakcie których starają się ze sobą spotykać gdy tylko dwaj z nich mają przepustki z wojska. Każdy poznaje również w międzyczasie swoją pierwszą miłość. Jurek, od momentu gdy na balu pomaturalnym spotkał Krysię, nie odstępuje jej na krok. Piotr poznaje przez przypadek, na ulicy, Zosię i od razu się w niej zakochuje na dobre i złe. Andrzej natomiast wdaje się w romans ze starszą od siebie właścicielką restauracji, którą jednak później zostawia dla przyszłej studentki malarstwa Ani. 
Pomimo tego, że chłopcy z każdej strony są wprost bombardowani wiadomościami o nadchodzącej wojnie nie wierzą w to do końca, a jeśli nawet, to uważają, że Hitler nie dotrze do Polski, że atak zostanie odparty i po kilku dniach wszystko wróci do normy. Czas mija, nadchodzi początek a potem koniec wakacji i 1 września 1939 roku...

Nieobiektywnie, ale muszę powiedzieć, że film mi się bardzo podobał. Jest prosty, przez co przejmując i piękny. Towarzysz mu również piękna muzyka dodaąca smaczku. Jest jednak również trochę przerażający jeśli choć przez chwilę postawimy się na miejsu jednego z tych chłopaków. 18-latkowie, którzy dopiero co zdali maturę, dopiero co wchodzą w dorosłe życie nie wiedzą o tym jak to ich życie niedługo zostanie rozerwane na strzępy, jak nawet nie zdąży się dobrze zacząć, a już możliwe, że się skończy, a jeśli nawet przetrwają to nigdy już nie będzie takie samo. Zawsze gdy sięgam po literaturę lub film wojenny zastanawiam się nad tymi młodymi ludźmi, którzy byli taką nadzieją dla kraju (jako pierwsze pokolenie rodzili się w wolnej Polsce), a których życie przypadło na czasy takiej tragedii, zastanawiam się nad sobą, nad tym jak ja bym się zachowała, jak bym sobie dała radę z tym wszystkim. Nie wiem, ale oni pewnie też nie wiedzieli.

Dla ciekawostki powiem, że z klasy maturalnej do kórej uczeszczali bohaterowie filmu a która liczyła 30 osób, podczas wojny zginęło 20 osób, kilku 'szczęśliwców' którzy dotrwali do jej końca w stalinowskiej Polsce zostało skazanych na śmierć, następnych kilku, którzy przetrwali nawet to, nigdy nie odzyskało swojej młodości... I jak tu nie pamiętać?

14 komentarzy:

  1. Tak! Pragne ze wszystkich sił się podpisać, pamiętam jak lat temu ze dwa minimum widziałam ten film pierwszy raz. Oglądałam go... jakbym czytała list od kogoś kto umarł.... Młodzieńcy, ludzie tacy jak ja, pewni, ze świat do nich należy, że są nieśmiertelni, nie wiedzą co ich tak naprawdę czeka. Nie mogłam oglądać bez świadomosci co ich czeka, bez tępego smutku. Umarli w biegu.... a właściwie w momencie kiedy rozpościerali skrzydła, żeby odlecieć w świat.
    Tymczasem my, mamy wszystko, technikę, zdrowie, młodość, obiektywnie bezpieczną spokojną Ojczyznę... a czy doceniamy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie! Masz rację, dlatego gdy ktoś mi się dziwi, że się interesuję tym tematem, że czytam, oglądam filmy i fabularne i dokumentalne, ja jemu się dziwię... Tak bardzo staram się pamiętać o tych wszystkich o których ludzie powoli nie chcą pamiętać... Dla nich właśnie czasem myślę o Polsce z tkliwością, bo wiesz pewnie i Ty, że jest jak jest, ale jesteśmy szczęściarzami i tyle!:) Kurcze ludzie umierali dla tego kraju, nie patrzyli ile mają lat... Eh, zaczynam się denerwować...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie!! Obecnie ludzie, młodzi, wszyscy potrafią siedzieć i narzekać. Tak przyzwyczailiśmy się do dobrego, że zapomnieliśmy co to znaczy pragnienie wolnego kraju, możliwość rozmawiania, modlitwy po polsku. W filmie chłopcy bili się o wojsko... teraz.... szkoda gadać.
    Nie chcę być pesymistką, ale obawiam się, że gdyby dziś się sytuacja powtózyła, to....

    OdpowiedzUsuń
  4. Szalenie mi się podobał ten film. Chociaż oglądałam parę razy a i tak nie do końca pamiętałam szczegóły fabuły;P Musze go znowu obejrzeć;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Podzielam Twój brak obiektywizmu w stosunku do poruszających taką tematykę książek i filmów.

    "Jutro pójdziemy do kina" wzruszył mnie, poruszył, dał do myślenia. Sprawił, iż zastanowiłam się głębiej nad szczęściem jakie mamy, szczęściem, które przecież nie zależy od nas, bo nie wybieramy sami epoki, w której przyszło nam żyć. I chociaż bywa trudno, chociaż wybuchają spory i kłótnie o głupoty to powinniśmy być wdzięczni, za to co dał nam los.

    Moim ulubionym fragmentem filmu jest scena, gdy Piotr i Zosia opalają się na plaży w cudowny, słoneczny dzień, a nagle nad nimi przelatują złowieszcze samoloty Luftwaffe.
    Zwiastun nieszczęść, które bohaterowie filmu nie potrafią sobie wyobrazić, a Widz chociaż wie, co się wydarzy, woli nie spodziewać się najgorszego.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Claudette cieszę się bardzo, że się zgadzasz ze mną:) Ta scena o którem piszesz rzeczywiście świetna, mną jeszcze poruszyła scena w której Andrzej żegna się z Anią, bo musi jechać na Pomorze i ona mu mówi, żeby wrócił szybko i on taki szczęśliwy... A na Pomorzu wiadomo, wszystko się zaczęło i pewnie nie wrócił...:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie z reguły taka tematyka zniechęca, ale ten film jest tak wyjątkowy, że wszystko inne schodzi na dalszy plan. Uwielbiam go i uwielbiam do niego wracać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z tobą całkowicie w kwestii pamięci! Film koniecznie do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam ten film, zwłaszcza dlatego,że gra w nim mój ulubiony aktor ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przyznać się bez bicia, że filmu jeszcze nie oglądałam. Jeśli nie zapomnę go ściągnąć, to z pewnościa w najbliższych dniach go obejrzę. Zaintrygowałaś mnie swoją recenzją.

    OdpowiedzUsuń
  11. Polecam wszystkim:) Jak mówi @the_book film konieczny do zobaczenia. Ja mam na swoim komputerku i nie mam go zamiaru stąd usuwać, bo wrócę do niego napewno!

    OdpowiedzUsuń
  12. Trafiłam tutaj dopiero dzisiaj i chyba będę stałą czytelniczką :-)
    Też bardzo lubię ten film, tematykę i wyżej wymienionych aktorów, a szczególnie A. Pawlickiego (też go uwielbiam)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. @makneta, ależ zapraszam bardzo serdecznie i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń