2012-03-13

(Nie) prosta historia o miłości. Piękne "Like crazy"!

Wielką furorę ostatnio na blogach robiła książka i film "One day". Ja sama film zobaczyłam, ale fanką się nie stałam. Teraz wiem dlaczego: czekałam na "Like crazy"! Nie pierwszy raz okazuje się bowiem, że nie trzeba 'budować' filmu na podstawie bestsellerowej książki, by był on piękny, romantyczny i przy tym do bólu realny. Nie wiem jak Wy, ale ja przy całej swojej sympatii dla wielu Hollywoodzkich dzieł filmowych, czasami, coraz częściej mam ochotę na powiew filmowej świeżości, niesztampowości i na odmienne od Hollywodzkiego spojrzenie na miłość. "Like crazy" właśnie to wszystko mi zagwarantowało i pomimo, że w temacie miłości na odległość i spotkań zakochanych po długich okresach rozłąki w jakiś sposób staje w jednej grupie z "One day", ja gdybym miała wybierać, bezwarunkowo i niezaprzeczalnie zawsze wybrałabym "Like crazy"!






Anna jest Angielką, Jacob Amerykaninem. Poznają się w collegu i zakochują w sobie jak szaleńcy. Niestety rzeczywistość daje o sobie znać i nadchodzą wakacje podczas których Anna powinna wyjechać ze Stanów Zjednoczonych ponieważ jej studencka wiza traci ważność. Oboje decydują, że Anna wyjedzie a po wakacjach wróci do Stanów z wizą turystyczną. W ostatniej jednak chwili dziewczyna postanawia zostać na wakacje razem z Jacobem, a do Anglii polecieć tylko na rodzinne wesele. Gdy Anna wraca nie zostaje jednak wpuszczona do Stanów Zjednoczonych w związku z tym, że wcześniej złamała prawo wizowe i nie wyjechała kiedy miała przykazane. Związek Anny i Jacoba wstępuje w całkiem nowy, skomplikowany etap mierzony telefonami i rzadkimi wizytami Jacoba w Anglii, a także zastępczymi związkami z innymi ludźmi...

Ten prosty w swojej treści film to gama emocji, które rządzą każdym związkiem (nie tylko tym na odległość, choć tutaj są one wielokrotnie zmultiplikowane i nawarstwione). "Like crazy" to pięknie pokazana historia miłości, która walczy o siebie i nie chce odpuścić. Nie jest to jednak przy tym przesłodzone dzieło filmowe, ale bardzo realny obraz tego jak życie może się skomplikować. 
Mnie ten film porwał. Dodatkowo do tej pory pozostaję pod wrażeniem jego 'sundace-owości' jak nazywam filmy, które pokazywane były na festiwalu w Sundance (ten zdobył tam dwie nagrody w roku 2011) i które niosą ze sobą bardzo specyficzny klimat i takie prawie dziewicze spojrzenie na problem, użycie kamery i pokazanie historii. Atutem jest również to, że w filmie wystąpiła para praktycznie nie znanych szerszej publiczności aktorów, którzy sprawdzili się doskonale w powierzonych im rolach. O, i nie mogę zapomnieć o muzyce, która od wczoraj mnie prześladuje! Polecam!!!


12 komentarzy:

  1. Zaintrygowałaś mnie filmem, ale ten utwór zupełnie mi się nie podoba.. Dodałam na filmwebie, żeby nie zapomnieć :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utwór, utworem, ja zawsze miałam słabość do Elvis-owych piosenek, a ta jest bardzo smacznie przerobiona. W każdym bądź razie film warty zobaczenia:)

      Usuń
    2. Ps. a poprzednia piosenka z tego filmu też Ci się nie podoba? W poprzednim poście. Ja dostałam świra na punkcie soundtracku z tego filmu:P

      Usuń
  2. Rozsiałaś wirusa, bo teraz MUSZĘ go zobaczyć NATYCHMIAST!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, ale się przestraszyłam jak przeczytałam, że rozsiałam wirusa! Dobrze, że wyjaśniłaś o co chodzi:P Zobacz koniecznie!

      Usuń
  3. Umieszczałam go kiedyś u siebie w zapowiedziach długoterminowych jako ten, który muszę obejrzeć obowiązkowo. Narzeczony wysłał mi trailer baaardzo dawno temu, a ja po paru miesiącach popłakałam się z rozpaczy, że nie mogę sobie przypomnieć tytułu, a zapowiedź była taka piękna. Pół nocy szukał i znalazł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogubiłam się... znalazł tytuł i trailer czy cały film?:P
      Ps. zapowiedź piękna a film jeszcze piękniejszy:)

      Usuń
    2. Hahah, no to po kolei: najpierw wysłał mi trailer, jeszcze przed premierą filmu. Parę miesięcy później przypomniałam sobie trailer, ale zapomniałam tytułu. Pół nocy szukał tytułu i wreszcie znalazł :) A film już mamy, tylko ciągle nie mogę go namówić na obejrzenie bez napisów ;)

      Usuń
    3. Hehe, no to teraz rozumiem wszystko doskonale! A na film go namów, bo zanim napisów się doczekacie to pewnie znowu o nim zapomnicie:P Poza tym nie jest trudny do zrozumienia. Miłego seansu!:)))

      Usuń
  4. Bardzo mnie zainteresowałaś, na pewno go obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja właśnie mam na półce "Jeden dzień" do przeczytania. Ale ten film bardzo chętnie obejrzę!

    OdpowiedzUsuń