2012-03-21

Nieznane zapiski Magdaleny Samozwaniec, czyli "Z pamiętnika niemłodej już mężatki".

Mam słabość do Kossaków! Zauważyłam to już jakiś czas temu, najpierw czytając "Kartki z pamiętnika młodej mężatki" Magdaleny Samozwaniec, później "Był dom..." Anny Szatkowskiej (wnuczki Tadeusza Kossaka i córki Zofii Kossak), a teraz podczas lektury "Z pamiętnika niemłodej już mężatki", która to książka również wyszła spod ręki Magdaleny Samozwaniec. Ta niezwykle uzdolniona rodzina w jednym czasie wzbudza moją sympatię i jakąś dziwną zazdrość  i muszę przyznać, że bardzo mi oba te odczucia odpowiadają:) Po lekturze "Z pamiętnika niemłodej już mężatki" z tym większą przyjemnością czekam na lekturę wspomnień, które Magdalena Samozwaniec zawarła w książce "Maria i Magdalena", a która to czeka już na mnie w Polsce, a później na kolejne, które napisała ta właśnie autorka lub każdy inny członek rodziny Kossaków.




Już w przedmowie dowiadujemy się od Rafała Podrazy, który powyższą książkę opracował, że zawarte w niej teksty zostały znalezione przez niego samego w formie spisanych, ale nieuporządkowanych kartek A4. Czytając dalej, autorka wyjaśnia nam, że te wspomnienia są wynikiem prośby jednego z redaktorów, który spotkawszy ją kiedyś na korytarzu spytał, czy ona sama pamięta coś jeszcze co nie zostało przez nią opisane w "Marii i Magdalenie" a czym mogłaby się podzielić. Tym właśnie sposobem okazuje się, że "Z pamiętnika niemłodej już mężatki" można traktować jako uzupełnienie tamtej właśnie książki, choć nie tylko. Prócz samych wspomnień i gawęd znajdują się tutaj bowiem jeszcze teksty, które można nazwać felietonami, na temat mody (dawnej i teraźniejszej autorce, czyli prawdopodobnie lata 60'te czy początek 70'tych), kina i aktorów, kobiet i ich zmieniającej się roli w społeczeństwie czy też wychowywania dzieci. Wszystkie te teksty zostały napisane przez Madzię z humorem, sentymentem, ale również w zgodzie z własnym sumieniem i zdaniem. Szczególnie ciekawie czyta się jej tekst o wychowywaniu dzieci czy ten dotyczący kobiet, w którym znaleźć można między innymi taki cytat:

"Z mężczyzną należy obchodzić się jak z ptaszyną: nasypać jedzenia i nie płoszyć! A jeśli nie chcecie zostać na stare lata same, pamiętajcie, że zamiast zrządzić mężowi nad głową, zróbcie mu karczemną awanturę. Nigdy też nie mówcie, ze najbrzydsze z waszych dzieci podobne jest do niego, a kiedy wraca z pracy, pozwólcie mu milczeć i spokojnie czytać gazetę. Poza tym, moje drogie, starajcie się być jego adwokatem, a nie... sędzią śledczym. I pamiętajcie, że wasza własne przyjaciółka zaszkodzi wam więcej w małżeństwie niż jego. I najważniejsze, przy innych kobietach nie mówcie do niego ironicznie:
- Ty i temperament..."

Jeśli chodzi o typowo wspomnieniową część książki to bardzo podoba mi się sposób w jaki Magdalena Samozwaniec pisze o swojej ukochanej starszej siostrze Lilce, z którą żyła w wielkiej symbiozie przy tym regularnie się kłócąc i godząc. Największe jednak wrażenie zrobiły na mnie jej opisy Tatki - Wojciecha Kossaka. Magdusia kochała swojego Tatkę miłością wielką i bezwarunkową, sama również była jego ulubienicą (Maria Pawlikowska - Jasnorzewska była natomiast dumą Mamidła) i to się czuje. Magdalena pisze o ojcu z wielką miłością i przyznaję, że nie sposób się nie wzruszyć w momencie gdy opisuje go jako starego umierającego człowieka, który jeszcze próbuje malować...

"Z pamiętnika niemłodej już mężatki" czyta się błyskawicznie i z niegasnącą przyjemnością. We mnie samej wzbudziła ona tym większy apetyt na lekturę "Marii i Magdaleny" i "Zalotnicy niebieskiej", która to książka skupia się na osobie Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, a której powstanie Magdalena Samozwaniec zapowiada w opisywanej przeze mnie dzisiaj książce. Jak już wspomniałam na początku ja sama jestem zafascynowana dziejami tej rodziny, tym talentem wędrującym przez pokolenia i ich uprzywilejowanym życiem, które przecież wymagało ogromu pracy. Kossakowie skutecznie pobudzają moją wyobraźnię i tego będę się trzymać!:)


M. Samozwaniec, Z pamiętnika niemłodej już mężatki, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009, s.230.

7 komentarzy:

  1. Wstyd się przyznać, ale nie czytałam nic Magdaleny Samozwaniec :( Będę musiała to, na pewno, nadrobić. Zwłaszcza, że już od jakiegoś czasu chciałam przeczytać recenzowaną przez Ciebie książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach tę książkę i pozostałe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie strasznie denerwowało "Na ustach grzechu", czytałam i miałam wrażenie, że to panienka z dobrego domu 'dorwała się' do mniej wzniosłej tematyki i mniej wzniosłego języka... może i tak właśnie było, ale na tę lekturę szkoda mi czasu. Dziś już inne czasy, nie ma służących różniących się mową od 'państwa'. Ogólnie rzecz biorąc, większość ludzi okropnie bluźni, dziś pani Samozwaniec na tym by się nie udało wypromować.
    "Maria i Magdalena" mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Na ustach grzechu" nie czytałam, ale wiem właśnie z "Z pamiętnika niemłodej już mężatki", że ta książka z założenia miała być i była parodią "Trędowatej" Mniszkówny (początkowo nawet ta książka miała nosić tytuł "Ospowata"!) dlatego wydaje mi się, że wręcz trzeba o tym pamiętać czytając tą książkę. Poza tym to jedna z jej pierwszych książek i nie musi się podobać:) A że dziś są inne czasy to nie ma dyskusji. Ja sama bardzo intensywnie zastanawiałam się jaka byłaby reakcja Samozwaniec na dzisiejszy świat i młodzież, bo ta z lat 60'tych średnio jej odpowiadała (zwłaszcza wygląd młodych chłopaków:P)... "Marii i Magdaleny" nie mogę się doczekać:D

      Usuń
  4. Uwielbiam tą książkę, jak i "Marię i Magdalenę", "Córkę Kossaka", "30 lat życia z Madzią", "Zalotnicę niebieską" i "Moją siostrę poetkę". Przeczytałam także "Na ustach grzechu" - Majstersztyk!!!
    Po prostu uwielbiam Madzię!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Paulo, ja również jestem zafascynowana tą Rodziną. Moim marzeniem jest zobaczyć Kossakówkę, choć boję się, że nikt się nią nigdy nie zainteresuje i w końcu się ona rozleci... Mam też inne marzenie...może któryś z wielkich reżyserów, Polak czy nie ( obojętne ), podejmie się tak zaszczytnego zadania zrobienia filmu albo serialu o Rodzinie Kossaków. Ciekawe jakich aktorów by dobrał. Przecież tu jest tyle do opowiedzenia i do pokazania. Teraz jest taka moda na vintage. Ja mieszkam w UK i tutaj seriale vintage powstają jeden po drugim jak grzyby na deszczu! Oh, gdyby znalazł się taki reżyser...
    Pozdrawiam Cię gorąco Paulo!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykre trochę, że po tak ogromnej dawce miłości, którą wyniosła z domu, nie potrafiła obdarować tym samym własnej córki. To mi burzy cały piękny obraz Magdaleny Samozwaniec.

    OdpowiedzUsuń