Nierzadko zdarza się, że potomkowie lub małżonkowie ludzi wielkich i znanych biorą się za pisanie książek, które życia tychże dotyczą i w jakiś sposób mają nam je przybliżyć. I jak to w życiu bywa te dobre wydawnictwa przeplatają się z tymi, o których chcielibyśmy zapomnieć lub które tak naprawdę, dla dobra ich głównego bohatera, powstać nie powinny.
Jako, że jestem nieuleczalną fanką wszelakich autobiografii, biografii czy wspomnień, na mojej półce znajduje się określona (regularnie zwiększająca się) liczba książek, które zostały napisane przez dzieci czy współmałżonków ludzi, których cenię. Pojawienie się na tej półce książki Tomasza Lema "Awantury na tle powszechnego ciążenia" nie było przypadkowe, aczkolwiek Stanisław Lem nie jest pisarzem, którego dzieła znam i którymi się zaczytuję. Niestety, fanką fantastyki, w tym fantastyki naukowej, nie byłam nigdy i raczej nie zanosi się na to, by w najbliższej przyszłości miało się to zmienić. Po książce Tomasza Lema natomiast stałam się niejako fanką samego Stanisława Lema!
Tomasz Lem jest jedynym, późnym dzieckiem, Stanisława Lema i jego żony Barbary. Jak sam przyznaje, pisanie książki o ojcu okazało się o wiele trudniejsze niż przypuszczał i jak nic innego uświadomiło mu jak bezstresowe w porównaniu z pisaniem tekstu własnego, jest tłumaczenie książek innych. Całe jednak szczęście, że trudności, które napotykał w trakcie jej tworzenia, nie zniechęciły go do tego, by "Awantury na tle powszechnego ciążenia" skończyć. I to z powodzeniem.
Przedstawiony w "Awanturach na tle powszechnego ciążenia" Stanisław Lem jest człowiekiem, którego chce się poznać. Nie sposób bowiem nie polubić tego "opiekuna słodyczy", który w swoim gabinecie chowa przed pozostałymi członkami rodziny całe pokłady słodyczy zjadanych później w tajemnicy, tego obdarzonego niesamowitym poczuciem humoru uparciucha, tego kochającego ojca, stojącego murem za swoim synem, tego fana wszelakich zabawek dla chłopców i w końcu tego znanego na całym świecie autora książek, który do swoich współpracowników wysyłał "listy rozwodowe".
Tomasz Lem napisał o ojcu świetną książkę, która pomimo, że bardzo prywatna i przepełniona miłością do ojca, nie idealizuje go, ale szczerze i z humorem opowiada o jego zaletach i wadach. Tej książki nie da się nie czytać z wielką przyjemnością, a samego Stanisława Lema nie da się nie polubić! Wielobarwny portret autora "Solarisa" czy "Bajek robotów" stworzony przez jego syna, nawet takiego laika w dziedzinie fantastyki jak ja, zachwyca do tego stopnia, że wiem już, iż ze Stanisławem Lemem spotkam się jeszcze nie raz (w najbliższych planach "Lem Mrożek Listy").
"Awantury na tle powszechnego ciążenia" są naprawdę świetną, lekką lekturą, po którą warto sięgnąć. Polecam!
"Musiałem przerwać pisanie, bo Tomek, odrabiając kaligrafię, wypisał wszystkie litery sposobem Leonarda da Vinci, tj. zwierciadlanym - to się dzieciom zdarza - i była kłótnia, czy ma powtarzać; uważał, iż Pani może użyć lusterka. Uznałem jako arbiter, że MUSI...
(Z LISTU DO ALEKSANDRA ŚCIBORA-RYLSKIEGO, WRZESIEŃ 1975)"
T. Lem, Awantury na tle powszechnego ciążenia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009, s.268.
Ja również uwielbiam wszelkiego rodzaju biografie i tak jak Ty za Lemem nie przepadam. Próbowałam przebrnąć przez Solaris, ale poległam. Zapraszam na codzienną dawkę kultury http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa, że fascynuje nas człowiek i z przyjemnością czytamy o jego życiu, a niekoniecznie znamy czy lubimy jego twórczość. Czytałam "Solaris" i dobrze wspominam tę książkę, ale nie przepadam za fantastyką naukową. Uwielbiam, podobnie jak Ty, wszelkie biografie, autobiografie, dzienniki:)
OdpowiedzUsuńSkorzystam z polecenia :)
OdpowiedzUsuńCzytałam Lema "Solaris", bardzo mi się podobało, inne w planach, ale do sięgnięcia po opisywaną przez Ciebie pozycję zachęca mnie (poza Twoja recenzją) lektura wlasnie "Listów" Lema i Mrozka. Fantastyczna lektura, równie fantastyczne osobowości obu panów.
OdpowiedzUsuńOj wierzę, że "Listy" to zajmująca lektura i że postać Mrożka będzie dla mnie równie interesująca jak Lema. Niestety książki tej jeszcze nie posiadam i raczej w najbliższym czasie nie trafi ona w moje ręce. Choć z drugiej strony, kto wie? :) Na "Solaris" może też przyjdzie kiedyś pora...
Usuń