2011-06-15

O "Małej maturze" Janusza Majewskiego...

Zawsze najtrudniej mi pisać o książkach, które zrobiły na mnie największe wrażenie... Tyle jest przecież istotnych elementów fabuły o których chce się napisać, tyle ważnych emocji i uczuć, które książka wzbudziła a o których chce się wspomnieć. Tylko jak to wszystko ubrać w słowa, tak by do niej zachęcić i nie żałować, że nie zrobiło się tego wystarczająco dobrze???

"Mała matura" Janusza Majewskiego to książka, która pojawiła się w moich planach czytelniczych już w momencie ukazania się w zapowiedziach literackich. Jako wierna fanka literatury poruszajacej temat II Wojny Światowej a także przedwojennych i powojennych losów Polski wiedziałam, że "Mała matura" zostanie nie tylko przeze mnie przeczytana, ale również zakupiona, po to by później dumnie prezentować swój grzebiet na mojej pólce... W skrytości ducha wierzylam, że się na niej nie zawiodę, a pojawiające się powoli pochlebne recenzje tylko potwierdziły mój wybór. Wybór, który okazał się słuszny!




Ponieważ wydaje mi się, że o samej fabule książki można poczytać zarówno na wielu innych blogach jak i na co najmniej kilku portalach literackich, ja w swoim poście na temat "Małej matury" skupię się na tym co dla mnie samej przedstawia w tej książce największą wartość. Powieść ta, ma według mnie kilka poziomów na których może być odbierana przez czytelnika. Można o tej książce mówić jako o powieści historycznej, której właściwa akcja rozgrywa się na przełomie kilkunastu tylko, ale za to intensywnych i przepełnionych zmianami lat. Można o niej mówić jak o książce obyczajowej, opowiadającej historię pewnej rodziny, pewnego chłopca. Zwyczajna historia na tle niezwyczajnych zdarzeń... "Mała matura" mogłaby też być dramatem opisującym losy małego chłopca, który wrzucony w wir wydarzeń dla niego niezrozumiałych musi sobie z nimi poradzić, musi się z nimi uporać i pomimo wszystko spróbować być dobrym człowiekiem. Powieść ta może być również odbierana jako powieść o młodzieży i dla młodzieży, bo pomimo skomplikowanego tła historycznego jest to momentami bardzo zabawna opowieść o dorastaniu małego chłopca do tego, by kiedyś stać się młodym, pewnym siebie mężczyzną. Na samym końcu "Mała matura" może być czytana jak pamietnik czasów i miejsc, których już nie ma, które już nie wrócą a za którymi, pomimo tego się tęskni. Ja zatęskniłam za przedwojennym Lwowem...

Stosunkowo niedawno od mojej mamy dowiedziałam się, że rodzina jej ojca pojawiła się na Podkarpaciu (dokładnie na rzeszowszczyźnie) uciekając przed wojną z terenów dzisiejszej Ukrainy. Okazało się, że w jakimś małym procencie jestem kresowianką:) Tym bardziej "Mała matura" stała się dla mnie ważną lekturą... Książka przenosi nas w czasie i przestrzeni do przedwojennego Lwowa. Lwów, widziany oczami małego, rozgarniętego chłopca jest różnorodny, wielobarwny i wielonarodowy, a mimo to spójny i spokojny. Autor książki w bardzo piękny, poetycki sposób opisuje nie tylko samo miasto i jego okolice, ale również wydarzenia i osoby w nich uczestniczące. Również nieskrywana miłość rodziców Ludwika (głównego bohatera książki) do tego miasta, ich późniejsza tęsknota za Lwowem, powodują w czytelniku (w tym wypadku we mnie) żal za tym co utracone. I mam tutaj na myśli nie tylko żal za Lwowem, który przecież nadal istnieje, ale również żal za tamtymi czasami, za tamtym stylem życia, za tamtą różnorodną Polską... Ta książka to piękny 'wehikuł czasu' do którego zabiera nas dziecko...

"Mała matura" sprawdza się wyśmienicie również jako powieść obyczajowa. Na tle burzliwych wydarzeń historycznych, zmieniających sie miejsc, systemów politycznych i wartości, książka opowiada historię jednej, kochajacej się rodziny. Rodziny, w której dorastający chłopiec ma szansę obserwować nie tylko miłość dwojga dorosłych ludzi względem siebie, ale również to jak powinna wygladać miłość rodziców do dzieci, a także miłość i oddanie dla Ojczyzny. "Mała matura" to opowieść o rodzinie, która pomimo wielu nieprzychylnych zawirowań nigdy się w tej swojej miłości nie poddała, wręcz czerpała z niej siłę...

"Mała matura" to w końcu książka o dojrzewaniu! Dojrzewaniu w bardzo trudnych i różnie kształtujacych charaktery czasach. Mamy tutaj bowiem obraz kilkuletniego, mądrego chłopca, wychowywanego w domu pełnym ciepla i miłości, dla którego największym bólem jest to, że zamiast brata, Mikołaj w prezencie przyniósł mu siostrzyczkę. Nagle to beztroskie życie Ludwika, jego idylliczny obraz świata zostają brutalnie zburzone. Nadchodzi wojna i wszystko się zmienia. Wszystko! Zmieniają się wartości, zmieniają się pozycje społeczne, zmienia się otoczenie, przyjaciele... Zmienia się również sam Ludwik. Chłopiec dorasta! To właśnie na okres wojny przypadają pierwsze miłości i zauroczenia w życiu Ludwika. Jego pierwsze erotyczne fascynacje przeplatają się z jego pierwszymi odczuciami upokorzenia, strachu czy bólu spowodowanego niemożliwością pomocy komuś w potrzebie. Wojna i czasy powojenne kształtują jego widzenie na to jakim człowiekiem prawdziwy mężczyzna powinien być, co ma sobą reprezentować, jakie wartości cenić i jakimi się w życiu kierować. Fascynujący jest to proces...

Na koniec chcę dodać, że książka "Mała matura" momentami przypominała mi "Złodziejkę książek" Zusaka. Jest po prostu coś unikalnego w tym jak dzieci postrzegają wojnę i dramatyczne wydarzenia, które wkoło nich zachodzą. To w jaki sposób chcą i nierzadko potrafią nawet z niej wyciągnąć dla siebie coś dobrego. Co jeszcze łączy te dwie powieści? Miłość do książek:)))

Ciągle wydaje mi się, że nie poruszyłam jeszcze tylu ważnych wątków z tej książki. Na przykład to w jaki sposób zaraz po wojnie zmieniło się nauczanie uczniów w szkołach: jak się okazuje nawet taki przedmiot jak chemia może stać się doskonałym sposobem do agitacji komunistycznej... Wartości patriotyczne natomiast paradoksalnie w ciągu kilku miesięcy straciły u części społeczeństwa całkowicie na wartości... Na to wszystko, jak i na wiele innych ważnych elementów "Małej matury" na pewno sami zwrócicie uwagę czytajac ją. Musicie jednak to zrobić!

Polecam! Polecam! Polecam!


J. Majewski, Mała matura, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2010, s.443.

8 komentarzy:

  1. Twoja recenzja utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że dobrze zrobiłam zaopatrując się w tę książkę! :) i chyba sięgnę po nią zaraz jak skończę to, co teraz czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do czasu przeczytania tej recenzji miałem wątpliwości czy po nią sięgnę...teraz już wiem że tak będzie...:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie o niej napisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Piotrze bardzo, bardzo się cieszę, że Cię zachęciłam bo naprawdę warto do tej książki zaglądnąć i zostać na trochę...:)

    @Domi czy ciekawie znaczy dobrze??? W każdym bądź razie dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi bardzo interesująco. na pewno się za nią rozejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Za sprawą Izy zwróciłam uwagę na tę książkę, teraz po Twej recenzji nabrałam na nią jeszcze większej ochoty. Mam duży sentyment do Lwowa, chętnie choćby za sprawą książki przeniosę się do tego miasta.
    P.S. Pozdrowienia z Rzeszowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Dosiak zachęcam:)

    @Kinga, a to Ty też rzeszowianka?!:)

    OdpowiedzUsuń