"Przez 40 lat po wojnie byłam lekarzem. Wierzę, naprawdę wierzę, że lekarzem jest się po to, żeby zawsze i wszędzie ratować życie.
Przez te 40 lat nie odstąpiłam od tego nigdy.
Ale gdzieś pod spodem zawsze myślalam, że nie mam prawa. Nie mam prawa do wykonywania zawodu! Bo przecież nie zaczyna się pracy lekarza od prowadzenia ludzi zamiast do życia - do śmierci.
I z tym zostałam. Do teraz.
I nic nie pomaga, że wiem, że to wszystko było właśnie po to, żeby ratować życie ludzkie, że to wszystko było konieczne, ale po drodze było coś nie tak, jak trzeba.
Może za ciężkie na resztę życia?"
Jak zaznacza sama autorka, książka "I więcej nic nie pamietam" bardziej niż literaturą jest relacją z tego co się zdarzyło te kilkadziesiąt lat temu na terenie nie tylko getta warszawskiego, ale również samej Warszawy. Nie jest to łatwa relacja, zarówno dla osoby, która się jej podjęła, jak i dla tych, którzy są jej odbiorcami...
Adina była świeżo poślubioną żoną i miała 22 lata w dniu kiedy wybuchła II Wojna Światowa. Była studentką na wydziale lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego i niedługo miała rozpocząć praktykę lekarską. Nadszedł jednak 1 września i wszystkie plany uległy zmianie, życie zmieniło tor po którym biegło... Szukając schronienia i możliwości ukończenia studiów, autorka "I więcej nic nie pamietam" uciekła z Warszawy do Lwowa, skąd jednak po kilku miesiącach wróciła do stolicy.
11 marca 1940 roku zgłosiła się do szpitala im. Bersonów i Baumanów w Warszawie, w którym pracowała do jego likwidacji. Została przyjęta jako pomoc dr Keilson na oddziale wewnętrznym. Już wtedy jednak największą jej uwagę przyciągały chore dzieci, które jeszcze można było ratować, którym było się w stanie pomóc. Szpital bowiem, do momentu zamknięcia getta funkcjonował w miarę normalnie... Warszawskie getto jednak powstało, a razem z nim zmienił się szpital i jego mali pacjenci. 'Normalnie' chore dzieci, którym lekarze mogli pomóc wyzdrowieć zmieniły się w dzieci dla których nie było ratunku: dzieci z chorobą głodową czy gruźlicą, nierzadko dodatkowo jeszcze zawszone czy zagrzybione, wiedzące co to jest śmierć i niekiedy się jej spodziewające. Dzieci o dorosłych, rozumiejących zbyt wiele, doświadczonych zbyt boleśnie i widzących za dużo, głęboko czarnych, przeszytych bólem oczach. Leczenie tych dzieci, bez lekarstw, jedzenia i odpowiednich warunków do rekonwalescencji autorka nazywa "nadludzką medycyną", która bardzo często sprowadzała się jedynie do tego by takiemu umęczonemu przez życie i chorobę dziecku umożliwić godną śmierć. Śmierć, która dla większości tych dzieci była łaską, która przychodziła sama. Garstka dzieci, która została w szpitalu do momentu jego likwidacji, została natomiast nią 'obdarzona' przez autorkę tej książki. 'Obdarzona' - zastanawiam się czy pomimo wszystko to słowo tutaj pasuje, czy pomoc w śmierci może być widziana jako dar? Ale z drugiej strony jeśli dzieci umarły podczas snu, nie natomiast brutalnie i z zimną krwią zabite przez nazistów, czy w jakimś stopniu nie jest to właśnie dar spokojnej śmierci, wolnej od strachu i bólu?
Dzieci - te chore, często samotne, wynędzniałe, szukajace ukojenia w smutku, bólu i głodzie były największą troską Adiny. Im też, oraz samej pracy w trzech szpitalach w getcie poświęcona jest pierwsza część książki "I więcej nic nie pamiętam". Te kilka rozdziałów opowiadających o tym etapie wojennego życia autorki to oczy pełne łez, otwarte z bezsilności usta i ściśnięte gardło i serce czytelnika. Chyba inaczej nie da się przeczytać tych 100 stron... I takie mam jedno spostrzeżenie dotyczące dzieci po lekturze tej książki: ŻADNE, absolutnie żadne dziecko nie powinno tak szybko i w tak brutalny sposób dorastać!!!
"No i właśnie tego dnia przyszła sześcioletnia Ryfka, która miała jeszcze w domu ojca, a w szpitalu starszego brata i trzyletnią siostrę. A matki juz nie miała. Ta trzyletnia siostra zmarła. - Ryfka - pamietam powiedziałam - tę paczuszkę dla siostrzyczki zabierz, bo ona już nie żyje. A Ryfka podniosła na mnie te swoje czarne oczy, takie bez dna, i powiedziała:
- bo jak CZŁOWIEK musi uprać i sprzątnąć, i ugotować, to nie starcza mu czasu i ja nie dopilnowalam dziecka. - I ten "człowiek", okutany w łachmany, odwrócił się i odszedł starczym, człapiącym krokiem."
W drugiej części książki autorka opowiada o swoim wyjściu z getta, funkcjonowaniu po aryjskiej stronie jako łączniczka ŻOB, przyjaźni z Markiem Edelmanem oraz o tym, że życie Żyda po aryjskiej stronie nie było dużo łatwiejsze od tego w getcie. Szczególnie zapadła mi w pamięć historia Abraszy Bluma oraz to w jaki sposób zginął mąż autorki, Stefan... Niełatwe są to historie. Zagnieżdżają się w umyśle i w sercu i nie pozwalają normalnie funkcjonować w życiu codziennym. Moim zdaniem zresztą cała ta książka taka jest. Jej lektura równa się zakłóceniu normalnego życia czytelnika, gdyż nie ma możliwości by o tym co się przeczytało nie myśleć. Taka to właśnie książka, prosta w swojej formie i sposobie w jakim została napisana, ale przejmująca do głębi...
A. Blady-Szwajgier, I więcej nic nie pamiętam, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2010, s.287.
Takie mocne książki trzeba czasem czytać, by przypomnieć sobie jak wiele mamy i jak bardzo czesto o tym zapominamy. Jak tylko będę miała okazję to sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
@Bigosowa, zdecydowanie! Nic tak nie sprowadza na ziemię i nie 'naprawia' naszych urojonych problemów jak literatura wojenna...
OdpowiedzUsuńbardzo lubię książki poruszające temat wojny, getta i losów ludzi w tamtych czasach, relacje świadków tych strasznych wydarzeń chyba najlepiej oddają grozę wojny i okrucieństwa, jakie wtedy panowało, a książkę na pewno przeczytam
OdpowiedzUsuń@Magda, mam bardzo podobny do Twojego pogląd na tego typu literaturę. Z pewnością jeśli sięgniesz po tę książkę, znajdziesz w niej to czego szukasz:)
OdpowiedzUsuńZ pewnością sięgnę po książkę. Wystarczyła mi Twoja recenzja, żeby łza się w oku zakręciła...
OdpowiedzUsuń@Isabelle, dziękuję.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj czytałem książkę o tych czasach i popłynęły mi łzy...czasami potrzebujemy oczyszczenia :-)
OdpowiedzUsuń@Piotr, a jaką książkę jeśli wolno spytać???:)
OdpowiedzUsuńJest na mojej liście, ale niestety tej gorszej, czyli książek jeszcze nieprzeczytanych:) W wakacje na pewno ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńmam tę książkę na półce i przyznam szczerze, nie miałam jej w planach czytelniczych w najbliższym czasie. Dziękuje za tę recenzję, a po książkę niebawem sięgnę
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)