2012-10-29

"Nigdy nie wiadomo, kiedy się kogoś najbliższego widzi po raz ostatni." - "Maria i Magdalena" Magdaleny Samozwaniec.

Przeczytałam "Marię i Magdalenę" i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że ta książka jest równie, jeśli nie bardziej, bogata w informacje dotyczące życia naszych rodaków w czasach dwudziestolecia międzywojennego (i nawet tych wcześniejszych) co najnowsze publikacje Wydawnictwa PWN, które wyszły spod ręki państwa Łozińskich. Oczywiście książka Magdaleny Samozwaniec to inna estetyka, inny smak, inny styl opowieści niż ten prezentowany nam przez współczesnych autorów, bądź co bądź albumów, ale informacji w niej bez liku. Dodatkowo, a może jednak GŁÓWNIE "Magda i Magdalena" to piękny portret rodzinny stworzony przez autorkę. Portret, w którym na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się siostra Magdaleny Samozwaniec, Maria Pawlikowska - Jasnorzewska (zwana przez domowników Lilką),  zresztą stąd taki a nie inny tytuł książki, drugi plan stanowią natomiast: ukochany i podziwiany ojciec Wojciech Kossak, wzór mężczyzny dla obu sióstr oraz kochana, acz mało spolegliwa wobec swoich córek matka, Maria z Kisielnickich Kossakowa zwana Mamidłem. O swoim starszym bracie Jerzym Magdalena Samozwaniec nie wspomina prawie wcale.




Początkowo trochę zdziwił mnie sposób w jaki autorka postanowiła "Marię i Magdalenę" napisać, później jednak przyzwyczaiłam się do niego, i choć fanką tego typu zabiegów nie jestem to jednak rozumiem co autorka chciała przez to osiągnąć. O co chodzi? O to, że narracja w książce Samozwaniec nie jest prowadzona jak to jest zwykle przyjęte w tego typu  publikacjach w pierwszej osobie liczby pojedynczej, ale w osobie trzeciej. W ten oto sposób Madzia stworzyła książkę, którą momentami czyta się bardziej jak powieść niż jak wspomnienia. 
Już we wstępie Magdalena Samozwaniec zwraca się do dwóch małych dziewczynek z pytaniem na czym dokładnie skupić się w tej książce i od czego zacząć. Lilka i Madzia radzą jej między innymi:

"(...) Opisz atmosferę ówczesnego Krakowa, napisz o tym, w jaki dziwny sposób ewakuowano wówczas dziewczynki z tak zwanych dobrych domów. Dzisiejsze harcerki, czytając owe opisy, będą pękać ze śmiechu. Pisz o przedziwnej higienie początków tego wieku, o snobizmie, który wówczas panował, i przesadnej dewocji, do której dzieci zmuszano. Nie bój się, pisz, i tak redaktor, który zaopiekuje się twoimi wspomnieniami, wykreśli Ci z tego połowę."

oraz:

"(...) O sobie staraj się pisać wesoło, ale raczej krytycznie, tak, jakbyś opisywała swoją najlepszą przyjaciółkę. Wówczas czytelnik daruje Ci może zbytni entuzjazm wobec Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Wojciecha. Jedni powiedzą: szowinizm rodzinny, drudzy - oto jej dwie największe miłości!"

I do tych porad małych dziewczynek dorosła Magdalena Samozwaniec się stosuje. Tym samym "Maria i Magdalena" obfituje w niezliczoną ilość ciekawostek dotyczących życia ludzi na przełomie wieków i w dwudziestoleciu międzywojennym. Czytamy zatem między innymi o tym jak Madzia i Lilka Kossak szokowały społeczeństwo krakowskie jeżdżąc po Krakowie na rowerach, jaka była reakcja Mamidła gdy pewnego dnia podążająca za modą Lilka pojawiła się w domu w sukni, która odsłaniała jej kostki oraz jaki rodzaj higieny stosowały ówczesne panny, a co za tym idzie, co to było Eau de Pologne?

Poza tym zdziwienie budzą 'katusze' jakie przeżywała matka dziewcząt w czasach tzw. Wielkiej Wojny, gdy musiały się wyprowadzić z Kossakówki i zamieszkać w hoteliku w Ołomuńcu, w którym pokoje nie były codziennie sprzątane (!!), codzienne menu było jednakowe a pogoda nieciekawa. Sama autorka komentując listy Mamidła, w których ta opisuje te 'szokujące' wydarzenia nie próbuje kryć swojego krytycyzmu wobec nich. Tak jak poradziły jej dwie małe dziewczynki Magdalena Samozwaniec pisze o swojej rodzinie z humorem, ale zdarza się jej również być wobec niej krytyczną. Rzadko bo rzadko, ale cóż począć:P Zwłaszcza w stosunku do Tatki,  który z pewnością jest mężczyzną życia obu swoich córek, Madzia jest bezkrytyczna. Nie dziwię się szczerze mówiąc. Kochający, rozpieszczający córki i żonę, wpatrzony i podziwiający ich dokonania, bezkrytyczny niemal, biegnący z pomocą gdy potrzeba Wojciech Kossak był idealnym ojcem dla tych dwóch kobiet o artystycznych duszach, które potrzebowały mężczyzny, który będzie je popierał w ich działaniach. 
Drugą osobą tak bardzo kochaną przez Magdalenę Samozwaniec jest Maria Pawlikowska - Jasnorzewska. Siostra, z którą nie raz i nie dwa drze Magda przysłowiowe koty, z którą nieustannie rywalizuje na każdym niemal polu (zwłaszcza artystycznym) jest tak naprawdę jej wielką miłością. Wychowywane razem, Maria i Magdalena są w stanie zrobić dla siebie dosłownie wszystko a ich miłość i przywiązanie dla kolejnych mężów obu kobiet stanowią nie lada wyzwanie i konkurencję. Wiadomo bowiem, że jeśli któraś z Kossakówien ma wybrać między mężem a siostrą, z zamkniętymi oczami zawsze wybierze siostrę. Pięknie Madzia opisuje swoją siostrę i choć czasem zwraca uwagę na jakieś jej wady to zawsze znajduje dla nich usprawiedliwienie, zawsze postawi swoją siostrę nad samą sobą i prędzej skrytykuje siebie niż ją... I tylko szkoda, że siostry nie miały możliwości spotkać się po zakończeniu II Wojny Światowej choć jeszcze ten jeden jedyny raz.

Swoją książką Magdalena Samozwaniec po raz kolejny zafundowała mi niezłą ucztę i cieszę się, że na mojej półce czekają już kolejne pozycje nawiązujące swoją treścią do rodziny Kossaków! Mnaim:P


M. Samozwaniec, Maria i Magdalena, Świat Książki, Warszawa 2010, s.547.

14 komentarzy:

  1. Na półce czeka "Zalotnica niebieska" i teraz wydaje się być jeszcze bardziej atrakcyjna. Świetna, bardzo rzeczowa i wyczerpująca recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mojej jeszcze czekają "Zalotnica niebieska" i "30 lat z Madzią", ale już mam na oku kolejne gotowe do zakupu:)

      Usuń
  2. Anegdotki opowiedziane w "Marii i Magdalenie" są cudowne, czytałam tę książkę i cały czas wyobrażałam sobie życie bohaterek. Wyobrażasz sobie, żeby ktoś tak mógł funkcjonować w dzisiejszych czasach? Charakterki to one miały, nie ma co :-) No i po lekturze za każdym razem jak widzę jakąś fajną wiewiórkę, to się zastanawiam, czy dałoby się takiego Florka oswoić ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzisiejszych czasach tabloidy nie dałyby im żyć, a już temat "ojciec im wszystko załatwił" nie schodziłby z pierwszych stron tych szmatławców... Jednak dobrze dla nich i dla nas, że ich życie przypadło na taki a nie inny okres. Zazdroszczę im trochę tego, choć lat wojennych oszczędziłabym sobie zawsze. A Florka z chęcią bym przygarnęła:P

      Usuń
  3. Uwielbiam tą książkę, jedna z moich ulubionych. Cieszę się że ją wznowiono. Przyjemna, zabawna lektura.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam wspomnienia Magdaleny Samozwaniec, jej poczucie humoru i barwny styl. Zdaję sobie sprawę, że pewnie sporo zmyślała, ale miała taki dar opowiadania, tak umiała podać różne ploteczki, że niech się schowają współczesne opracowania. Tak mi się podobał dom Kossaków w Krakowie i panująca tam atmosfera, że przeżyłam szok, kiedy usłyszałam reportaż radiowy, w którym wnuczka Jerzego (bodajze?), nauczycielka i malarka, opowiada, że nie znosiła Kossakówki, bo tam straszyło, że cały ten dom został zbudowany na jakimś dawnym cmenatrzu itp. Ten reportaz radiowy znalazłam w sieci, na stronie POlskiego Radia, program 2.
    Bardzo ciekawa rodzina, te Kossaki:)
    Choć dzisiaj bardziej cenię kuzynkę Madzi i Lilki, czyli Zofię Kossak-Szczucką-Szatkowską i jej pisarstwo, np. "Pożogę" o rewolucji na Kresach, którą przezyła na własnej skórze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też czytając tą książkę zastanawiałam się czy, a jeśli tak, to ile z opisanych przez Madzię sytuacji zostało zmyślonych? Poza tym w pewnym momencie natknęłam się na fragment, w którym autorka w bardzo wyraźny sposób zaniża sobie wiek: przy opisywaniu pewnych sytuacji, które miały miejsce w 1914 roku podaje, że była kilkunastoletnim podlotkiem, a faktem jest, że miała już wtedy skończone 20 lat. Na szczęście sama później przyznaje, że często podawała inną datę urodzin czy ilość lat i widocznie opisana w książce sytuacja wyglądała jej zdaniem lepiej z odmłodzoną Madzią i Lilką:P A mieszkanie w Kossakówce byłoby spełnieniem moich marzeń! Niesamowicie fascynuje mnie ta rodzina i to miejsce:D
      Ps. Też mam zamiar sięgnąć po twórczość Zofii Kossak - Szczuckiej, zwłaszcza po przeczytaniu książki "Był dom..." napisanej przez jej córkę. Polecam!:)

      Usuń
  5. Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz pod moją recenzją "Zalotnicy niebieskiej". Widzę, że jesteśmy obie na etapie zaczytywania się w książkach oscylujących wokół rodu Kossaków. Twoja recenzja zachęciła mnie do przeczytania "Marii i Magdaleny". Możliwe, że w wielu miejscach obie książki się pokrywają, ale podejrzewam, że są napisane w zupełnie innej konwencji. W "Zalotnicy..." sporo jest listów Lilki do bliskich i listów od bliskich do Lilki, sporo niepublikowanych wierszy Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, często z komentarzami samej Magdaleny Samozwaniec. I jest to głównie opowieść o Lilce. Naprawdę warto. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj listów nie ma praktycznie wcale, a już na pewno nie są to listy Lilki. Wychodzi zatem na to, że jednak znajdę w "Zalotnicy niebieskiej" coś nowego:) A później czeka jeszcze na mnie "30 lat z Madzią" napisane przez drugiego jej męża oraz kilka innych książek dotyczących tej rodziny, które już mam na oku. Jeśli jesteś zainteresowana to ciekawą jest również książka "Z pamiętnika niemłodej już mężatki". Takie trochę uzupełnienie wiadomości z wcześniejszych książek Magdaleny Samozwaniec. Poruszająca pozycja:)

      Usuń
  6. Mam w swojej bibiliotece prawie wszystko, co ( autorstwa Magdaleny Samozwaniec)ukazało się w księgarniach - a także ( z racji mojej fascynacji dwidziestoleciem międzywojennym), czytam biografie, wspomnienia o znanych ludziach z tamtych lat.
    Otóż wspomniana Magdalena przewija się w licznych opowieściach jako osoba kontrowersyjna - naginająca fakty do swoich wyobrażeń,zmyślająca niepotrzebnie wiele rzeczy, choć muszę przyznać, że chętnie czytam jej felietony - natomiast mniej chętnie wszelkie wspomnienia. Wiem, że są gdzieś dzienniki pisane przez Lilkę Pawlikowską, których za nic w świecie nie chciała wydać za swojego życia wspomniana Magdalena - o ile się orientuję - dotąd nie były wydane ( kto je ma?).
    Podobno Pawlikowska bez upiększeń pokazała swoich bliskich. Polecam lekturę Listów Pawlikowskiej 1929 - 1945, wspaniałe i bardziej przystające do rzeczywistości niż twórczość jej siostry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz! Czyli jednak przeczucia miałam dobre, choć i tak nie zmienia to faktu, że jej książki czyta się dobrze:) A "Listy Pawlikowskiej 1929 - 1945" postaram się znaleźć i przeczytać.
      Ps. Sama też powoli zbieram wspomnienia i biografie innych znakomitości dwudziestolecia międzywojennego. Mnie również fascynuje ten okres niesamowicie, a już jakiekolwiek książki, które opisują tamte czasy to moje 'must have'!
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    2. A 30 lat życia z Madzią napisane przez jej męża przeczytalam oczywiście, choć mogłam domyślać się co tam będzie - jedna, wielka przesłodzona lura!
      Całe szczęście, że wydawane w ostatnich latach wspomnienia o znanych ludziach są bardziej rzeczywiste i pokazują normalnych ludzi - w odróżnieniu od tych wydawanych jeszcze 20 lat temu. Czytałam wspomnienia o Magdalenie wydane chyba ze 2 lata temu (Magdalena córka Kossaka - polecam), są świetne,bo zawierające różne opinie - bo tak jest w życiu, nie ma aniołów niestety.

      Usuń
    3. Ja właśnie mam już na półce "30 lat z Madzią" i trochę mnie teraz zbiłaś z tropu, choć w sumie czego się spodziewać po mężu, no chyba, że by jej nie kochał to wtedy z pewnością smaczki by się w jego książce znalazły. A "Magdalena córka Kossaka" to książka, której zakup mam w planach, tak jak "Maria Pawlikowska - Jasnorzewska, czyli Lilka Kossak" Anny Nasilowskiej. Prawda jest jednak taka, że lubię sobie czasami poczytać o prawie idealnych rodzinach, tak dla poprawy humoru:P Co nie znaczy, że nie szkoda, iż akurat w tym wypadku ta 'idealność' może być wyssana z palca...

      Usuń
    4. no i juz wiadomo kto je ma -beda wydane wbrew woli,ale musialo sie tak stac skoro nie zostaly zniszczone przez magdalene.Chetnie przeczytam

      Usuń