2013-09-19

Krakowskiej trylogii Wita Szostaka ciąg dalszy - "Fuga".

"Jestem starcem, przeżyłem prawie sto lat, i po tym wszystkim nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jestem. Jestem tymi wszystkimi Bartłomiejami, którymi byłem, i tymi wszystkimi, którymi nie byłem, ale bardzo chciałem. Jak można opowiedzieć życie?" [s.226]




Z niecierpliwością czekałam na pojawienie się trzeciej części krakowskiej trylogii Wita Szostaka. Kiedy książka pojawiła się na półce, czekałam na odpowiedni nastrój, pogodę i czas, bo z doświadczenia wiem, że proza tego autora wymaga od swojego odbiorcy czegoś więcej niż podczytywanie jej pomiędzy obiadem a wiadomościami w tv. Powieści Szostaka wymagają skupienia, ciszy i odpowiedniej atmosfery, które to pozwolą czytelnikowi zatopić się w nich całkowicie, wejść w świat stworzony ręką autora i przeżywać wydarzenia się w nim dziejące na poziomie emocjonalnym, uczuciowym wręcz. 

Po przeczytaniu "Chochołów" i "Dumanowskiego" wydawało mi się, że jestem w stanie jakoś przygotować się na to, co mogę znaleźć w "Fudze". Poznałam styl autora na tyle, że pomimo, iż oczekiwałam uczty czytelniczej, nie oczekiwałam wielkiego zaskoczenia jeśli o samą fabułę chodzi. I tu się myliłam! Szostak po raz kolejny wbił mnie w fotel tym, w jak kompletnie inny od poprzednich sposób skonstruował tę książkę. Podczas gdy "Chochoły" były powieścią ciągłą, w której dominowały długie, opisowe zdania a "Dumanowski" składał się z ponad 360 krótkich akapitów dających wrażenie, że czytamy suchą relację z czyjegoś życia, "Fuga" składa się z dziesięciu przepełnionych emocjami obrazów - rozdziałów, których narrator powieści, Bartłomiej Chochoł, używa do tego, by w miarę bezbolesny dla siebie sposób opowiedzieć swoje życie.  Powodem do snucia kolejnych i kolejnych opowieści staje się powrót starego i schorowanego Bartłomieja do kamienicy przy ulicy S. w Krakowie. To właśnie ona jest elementem wspólnym dla kolejnych wizji narratora, to właśnie to miejsce wywołuje w nim potrzebę, by w taki a nie inny sposób o swojej przeszłości opowiedzieć. Mówi zatem narrator o sobie, mówi dużo, aczkolwiek to co mówi w każdej z kolejnych impresji nierzadko mija się z prawdą. Wit Szostak czytelnikowi pozostawia rozwikłanie historii życie Bartłomieja Chochoła. Ten bowiem w niemal każdym rozdziale przedstawia siebie w inny sposób: raz jest ostatnim Królem Polski, raz dorastającym chłopcem mieszkającym ze zdziwaczałymi dziadkami, raz jest członkiem niezwykłej, licznej rodziny, raz mężczyzną samotnym. Poznajemy go jako mężczyznę porzucającego i  porzucanego, człowieka sukcesu i bezdomnego. W każdej z tych opowieści czytelnik znajduje trochę prawdy, ale również i trochę kłamstwa i fantazji na temat jego życia. Nic nie jest pewne.

Dla mnie "Fuga" to książka o samotności, o zmarnowanych szansach, niespełnionych nadziejach, przegranym życiu. Autor powieści z niezwykłą umiejętnością gra na uczuciach czytelnika, wie, którą strunę jego wrażliwości i jak poruszyć. Nie sposób nie odbierać tej książki emocjonalnie.

Z każdą kolejną powieścią zachwycam się prozą Szostaka coraz bardziej. Nie znaczy to, że każda kolejna książka jest coraz lepsza, bo jak dla mnie "Chochoły" jak na razie są nie do przebicia, ale każdą kolejną powieścią autor udowadnia mi jak jest inteligentnym i odważnym pisarzem. W powieściach Szostaka nie ma nic sztampowego, a jednak za każdym razem atmosfera kolejnej książki uzależnia i wprawia w zachwyt do tego stopnia, że czytelnik mimowolnie zaczyna w nią wsiąkać po sam czubek głowy. Niewielu pisarzy posiada taką zdolność. Zastanawia mnie co o tym decyduje? Pisałam o tym już w poście dotyczącym "Chochołów", że chyba największa siła Szostaka leży w tym jak tworzy swoje zdania, jaki rytm nadaje swoim powieściom, przez które nie da się tak po prostu 'przebiec wzrokiem', które mają swoje własne, nieśpieszne tempo. Ja sama czytając prozę Wita Szostaka zwalniam, skupiam się, wpadam w swego rodzaju otępienie, jakbym nie chciała uronić ani jednego słowa. Bo nie chcę. Świetna proza!


W. Szostak, Fuga, Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2012, s.230.

6 komentarzy:

  1. Piękna recenzja, Szostaka przesuwam do priorytetów:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze słyszę o autorze, a zaintrygowałaś mnie! Gdyby nie Twoja zachęta nawet gdybym trafiła na Wita Szostaka raczej bym go ominęła, a tak na pewno zwrócę uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja Papryczka (zanim wejdę do siebie, zaloguje się to mi wena przejdzie) więc będę anonimowa. Kilka dni temu poleciłam koleżance w pracy (super babeczce!) Fugę i się cieszyłam tkwiąc w przekonaniu, że to jest książka i na jej miarę uszyta. I jakież było moje zadziwienie kiedy po przeczytaniu jakiś 50 stron ona mówi, że póki co nie bardzo jej leży ale jest obiecująco i oczywiście się nie podda. I dziś dostałam smska, że doceniła Fugę, że rewelacyjna kompozycja (czuć echo Schulza) i że poleciła książkę naszemu koledze z pracy:) Także Szostak się pleni na ziemii zielonogórskiej:) Szkoda tylko, że w pracowej bibliotece nie ma innych Szostaków buuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Bo Szostak to zaraźliwa bestia jest :D Cieszę się bardzo, że fama idzie dalej i dorabiajcie się dwóch poprzednich części. Widziałam, że działasz coś w tej kwestii (znaczy się zakupu danych tytułów do biblioteki), to może następnym razem przeforsujesz i Szostaka :)))

      Usuń