"Tęsknię do Ciebie przez stół, przy którym siedzimy, tęsknię z fotela na fotel obok, w teatrze czy w kinie, tęsknię z Pragi na Kępę, z łóżka w którym leżę - do Spatifu, w którym popijasz z Miniem, na szerokość kołdry, która okrywa nas oboje, tez potrafię tęsknić do Ciebie - przez drzwi łazienki, w której się kąpiesz, i przez schody, po których idziesz do mnie, i przez naskórek mój, szczelnie przywarty do Twego..." s.106.
"Listy na wyczerpanym papierze" zaczęłam czytać wczoraj wieczorem, zakładając, że będę sobie je spokojnie dawkować przez kilka dni... Nie wyszło. Książkę połknęłam z ogromną przyjemnością w cztery czy pięć godzin, żałując, że nie ma jej więcej...
Zawsze pociągało mnie w ludzich to, gdy potrafili w piękny sposób mówić o swoich uczuciach, odczuciach czy przemyśleniach. Zdecydowanie Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora do takich osób należeli, a przejawia się to już nie tylko w ich wiecznie żywych piosenkach, ale teraz również w tych intymnych, prywatnych listach, które na przestrzeni dwóch lat pisali do siebie.
Agnieszka i Jeremi poznali się i pierwszy raz ze sobą zatańczyli w Sylwestra 1964 roku. Ich miłosna historia zaczęła się natomiast 1 lutego 1964, kończąc się definitywnie w czerwcu 1966 roku. Byli ze sobą około dwóch lat, ale nie był to związek prosty i usłany różami. Agnieszka, 28-latnia piękna blondynka, była właśnie po rozwodzie z Wojciechem Frykowskim, Jeremi, 49-letni Starszy Pan w fazie rozkwitu swojego talenu był właśnie po raz drugi żonaty... Ich uczucie dla niego rozpoczęło się bardzo gwałtownie, jej natomiast zajęło to więcej czasu, jednak po przeczytaniu tych listów nie mam wątpliwości, że Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora byli zakochani w sobie 'na zabój'. Nie piszę tutaj o miłości w pełni, bo te dwa lata, w trakcie których ze sobą byli to według mnie jest dopiero 'przedsionek' miłości wypełniony zawrotami głowy, motylami w żołądku i ogromnym zafascynowaniem psychicznym i fizycznym. Piękny to etap w związku, który niestety w przypadku Agnieszki i Jeremiego nie przeszedł w kolejne fazy, a to dlatego, że tych dwoje przestało być ze sobą...
Agnieszka i Jeremi porwali mnie swoimi listami do tego stopnia, że przez cały ten czas, który z nimi spędziłam żałowałam, że świat się aż tak bardzo zmienił, że NIKT już tak nie pisze (nie mówiąc już o tym, że nikt nie pisze samych listów:/). Tych dwoje poetów piosenki, potrafiło w tak uroczy, momentami bezbronny sposób pisać do siebie, że nie sposób od tych listów się oderwać. Zachwyciło mnie w jaki sposób oboje się do siebie w tych listach zwracają. Podczas gdy Agnieszka robiła to bardziej tradycyjnie: Kochany Jeremi! Najmilszy mój! Kochany Książe!, Jeremi to przykład prawdziwego poety w tym względzie: Ostatnia Moja Szanso! Niewymienna Moja Na Nic! czy Śpiewaczko Moja Ucieszna!
Oczywiście nie wszystkie listy przepełnione są poematami na własny temat, bo jak każdy związek, również i ten przechodził swoje wzloty i upadki, związane głównie z częstym niewidzeniem się, bo to albo Jeremi był w Paryżu, albo Agnieszka była w Anglii, Paryżu i Szwecji. Często się mijali i te listy to był sposób by tego ich uczucia nie zaniedbać. Pisali do siebie momentami prawie codziennie. W listach zawierali swoje ogromne ładunki emocji: od bezgranicznej miłości, tęsknoty i bezbronności wobec drugiej osoby, po złość czy niezrozumienie...
Te listy to nie tylko kawałki papieru mówiące o tym, że kiedyś Agnieszka i Jeremi istnieli tylko dla siebie. Są to również świadectwa ich twórczości literackiej, ponieważ wiele z nich to wymiana piosenek czy wierszy na swój temat, często zaczepnych, posiadajacych drugie dno... Ta książka uświadami nam jak wielką rolę w twórczości obojga miało to uczucie między nimi, jak wiele piosenek z niego powstało: "Na całych jeziorach Ty", "Tango - "Kat"" czy "Pa pa paryski walczyk". Piękne są te piosenki bo też piękne było to uczucie. I tylko trochę szkoda, że po tych dwóch latach wszystko sie rozmyło i każde z nich poszło w swoją stronę... Chociaż podobno takie uczucie nigdy się tak naprawdę nie kończy...
A. Osiecka & J. Przybora, "Listy na wyczerpanym papierze", Wydawnictwo Agora, Warszawa 2010, s.216.
Tak się zastanawiałam ostatnio nad tą książką... i sobie myślę, że to takie odarcie z prywatności totalne... chyba nie chciałabym, żeby ktoś po latach drukował moje listy... tzn mi to nie grozi, ale chodzi o sam fakt...
OdpowiedzUsuńAle i tak mam w planie przeczytać :)
Bardzo mi sie podobała ta lektura..unikatowe listy.
OdpowiedzUsuń@Isabelle wiesz co, właśnie ten aspekt te książki jest w niej bardzo dobrze wytłumaczony... Widziałam też wywiad z Magdą Umer i Agatą Passent, które tłumaczą jak te listy do nich trafiły i dlaczego się zdecydowały je wydrukować właśnie teraz. To wszystko ma sens. Poza tym z tego co widać, te listy były przed śmiercią ocenzurowane przez ich autorów, także nie ma tam rzeczy, których ludzie ujrzeć nie powinni...:)
OdpowiedzUsuńnie pozostaje mi nic innego, jak przeczytać :D
OdpowiedzUsuńPięknie tu u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w konkursie. Ja się tutaj rozgościłam i z pewnością będę wpadać:)
Pozdrawiam
Tyle już słyszałam zachwytów o tej pozycji, że mam wielką ochotę ją przeczytać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLektura jakichkolwiek listów zawsze wzbogaca moją duszę, a te na wyczerpanym papierze, są dla mnie wyjątkowo ważne.
OdpowiedzUsuńUmer, po co Ci to kobieto? nie masz za co żyć?
OdpowiedzUsuń