2011-06-15

Na "Chamowie" z Mironem Białoszewskim.

Zanim sięgnęłam po "Chamowo", Miron Białoszewski kojarzył mi się tylko i wyłącznie z "Pamiętnikiem z powstania warszawskiego", który przeczytałam chyba w liceum i z którego teraz niewiele już pamietam. Oczywiście wiedziałam, że Miron był również poetą, ale jako, że ja sama jeszcze nie nauczyłam się czytać poezji w taki sposób by znajdować w niej przyjemność porównywalną do tej, która towarzyszy mi podczas czytania prozy, po takową nie sięgałam. Prawdopodobnie nie sięgnęłabym również po "Chamowo" gdyby nie bardzo pozytywna opinia na temat tej książki, na którą trafiłam swego czasu w internecie. Skusiłam się zatem... I teraz nie wiem co mądrego o tej książce mogę powiedzieć, ponieważ okazało się, że niestety nie jest to to, czego ja osobiście szukam w literaturze.




"Chamowo" to książka-dziennik Mirona Białoszewskiego, która powstawała przez okres niecałego roku, bo od czerwca 1975 do maja 1976. Miron zaczyna prowadzić ten właśnie dziennik w momencie swojej przeprowadzki do nowego mieszkania w typowym bloku z wielkiej płyty na prawym brzegu Wisły w Warszawie, w pobliżu Saskiej Kępy. To właśnie tę dzielnicę Miron nazywa Chamowem.

Nie wiem dlaczego, ale wnioskując z tytułu książki, który jest sam w sobie bardzo określający i precyzujący spojrzenie autora na swoją sytuację życiową, spodziewałam się po tym dzienniku o wiele więcej niż w rzeczywistości dostałam. Oczekiwałam przemyśleń dotyczących społeczeństwa, tego co się dzieje w kraju, tego jak żyją i zachowują się ludzie. Chciałam jakiejś głębi, wrażliwości autora (zwłaszcza, że był on również, a może przede wszystkim poetą) ubranej w słowa, trafnych porównań i podsumowań a dostałam fakty, fakty, fakty! Miron rzeczywiście opisuje w swoim dzienniku społeczeństwo polskie końca lat 70'tych, używając do tego głównie fragmentów rozmów ludzi spotkanych na ulicy, w autobusie czy w kolejce. Tylko, że mi to nic nie daje bo ja sama, te kilkadziesiąt lat później jestem bardzo często świadkiem podobnych rozmów i komentarzy: a to, że coś zdrożało, a to, że gorąco, a to, że ktoś głupio i bez sensu mówi... W dzienniku kogoś pokroju Białoszewskiego chciałabym czegoś więcej.

To samo tyczy się sposobu w jakim Miron pisze o samym sobie. Rownież tutaj napotykamy na wszechobecną suchość faktów. Mnożą się nam przed oczami zdania i fragmenty typu: "Wychodzę. Jedzie ciagnik. Z przodu jakiś pies. Ten rybi, pomieszany z buldogiem." lub "Zwiedzam nową księgarnię. Słyszę intelektualną rozmowę. Patrzę, a to ta blondyna w ondulacji, od salcesonu." Zdaję sobie sprawę, że niejedną osobę taki styl pisarstwa pociąga i fascynuje, ja jednak chciałabym wiedzieć coś więcej na temat tej blondyny od salcesonu... Potrzebuję w literaturze uczuć, emocji, wrażeń a czytając "Chamowo" Białoszewskiego czułam sie tego całkowicie pozbawiona. 

Miron Białoszewski zaczął pisać "Chamowo" w kilka miesięcy po przebytym zawale, w trakcie prowadzenia dziennika zmienił również mieszkanie i widać w tej książce, że oba te wydarzenia wpływały na jego samopoczucie. Często czytamy bowiem o tym co go denerwuje w nowym mieszkaniu, dlaczego chciałby być w starym, czytamy o tym czy boli go serce czy nie, czy ma siłę iść na spacer czy nie. Oczywiście nadal są to tylko tzw. statusy (powiedzmy, że samowolnie zastosuję tutaj porównanie do statusów np. na facebooku), czyli zdania za którymi nie ma emocji a jeśli nawet są, to w bardzo ograniczonej ilości i intensywności. Ja zamiast tego chciałabym przemysleń człowieka/artysty/poety, który jest już w niemłodym wieku, boryka się z chorobą, ze zmianami i musi mieć coś głębokiego do powiedzenia na temat dotyczacych go spraw. Dlaczego nie ma ich w tym dzienniku? Znajduję jedno wytłumaczenie: poezja! Wydaje mi się, że wszystko to co w nim siedziało gdzies głeboko, Białoszewski przelewal w wiersze (a powstało w tym okresie kilkadzisiat cyklów nowych wierszy!) i na dziennik nie starczyło już emocji...

Niestety książki nie skończyłam. Wymięklam na około 100 stron przed jej zakończeniem, na zdaniu "Uciekł mi sprzed Dworca Centralnego nocny autobus". Wydaje mi się, że dałam Mironowi dużą szansę na przekonanie mnie do siebie, on natomiast nie dał tej szansy mnie... Może czas zacząć czytać poezję???


M. Białoszewski, Chamowo, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2010, s.388.

4 komentarze:

  1. No to ostro po Mironie pojechałaś:) Miron świetnie relacjonuję otaczającą go rzeczywistość. W szkole średniej bardzo mi się "Chamowo" podobało, może dlatego ja mam cały czas takiego narratora w swojej głowie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. @dr Kohoutek, hehe:P A mi właśnie taki sposób narracji średnio odpowiada i według mnie, niestety to relacjonowanie rzeczywistości nie wypadło tak dobrze:/ Oczywiście nie odbieram mu tego, że czasami nawet mi udawało się znaleźć w tym dzienniku takie zdania 'perełki', które same w sobie były już wystarczajacym komentarzem do otaczajacej go rzeczywistosci. Ale tego by było na tyle... Cała reszta mnie przytłaczała, nie pozwalala się skupić. Jak to mówią: "Każda potwora znajdzie swojego amatora":P Ja akurat amatorem tej potwory nie jestem...:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń