Najnowszy film Ślesickiego. Dobry, ciekawie skonstruowany, doborowo obsadzony. I temat inny, nieograny, zaskakujący. Czegoś mi jednak zabrakło. Czego? Nie wiem, ale i tak szkoda. Najlepszy w filmie: Krzysztof Stroiński, ale z zaskoczeniem stwierdzam, że Bogusławowi Lindzie posłużyło granie człowieka sparaliżowanego, nie raził mnie tym razem. Można zobaczyć:)
"Trzy minuty. 21:37"
"Trzy minuty. 21:37"
skojarzyło mi się z książką Mariusza Czubaja pt"21:37" :D
OdpowiedzUsuńJestem niesamowicie do tyłu jeśli chodzi o polskie filmy. Dużo do nadrobienia! Pewnie z tego też powodu o filmie Ślesickiego jeszcze nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja staram się być na bieżąco, choć przyznaję, że kilku tych ostatnio 'największych' jeszcze nie widziałam. "Róża" czy "W ciemności" jeszcze przede mną, ale są to filmy niełatwe i dlatego czekają na moje odpowiednie samopoczucie:)
UsuńJeszcze nie oglądałam, ale na pewno wkrótce to nadrobię :)
OdpowiedzUsuń