2012-09-23

"Dumanowski" Wita Szostaka i małe chwalipięctwo.

Czytając "Dumanowskiego" zastanawiałam się jak często Wam się zdarza, że pierwsza książka danego autora po którą sięgacie jest tak genialna, że wiecie iż od tej pory będziecie czytać każdą, którą napisał? Mnie nieczęsto. Wit Szostak jest jednak jednym z tych pisarzy, którzy przekonali mnie do siebie na wieki wieków i jestem pewna, że czego nie wyda to wyląduje to na mojej półce. Jego "Chochoły" powaliły mnie swoją doskonałością, rozpatruję tą powieść w kategoriach arcydzieła i po prostu nie było możliwości bym przegapiła pojawienie się na rynku kolejnej książki tego autora! 

"Dumanowski" mnie nie zawiódł, choć prawda jest taka, że w moich oczach trudno będzie jakiejkolwiek książce Szostaka dogonić "Chochoły". Przyznaję jednak, że dzieje się tak głównie z powodu różnicy w obranych tematach tych dwóch książek. Tak jak w wielkim uogólnieniu (które nie chcę by zaszkodziło tej książce, bo ta powieść to zdecydowanie dużo więcej niż to) "Chochoły" to powiedzmy saga rodzinna, tak "Dumanowski" kojarzy mi się trochę z "Miastem cudów" Mendozy. Nie bierzcie sobie tego jednak zbyt dosłownie do serca, bo moje skojarzenie jest bardzo luźne i nawiązuje li i jedynie do faktu, iż obie książki to literacko opisana podróż po życiu głównych bohaterów tych powieści. No cóż, wybaczcie zamieszanie:P




Jak można wyczytać na tylnej okładce powieści, "Dumanowski" to opowieść o fikcyjnym bohaterze narodowym. Niby tak, ale muszę przyznać, że Wit Szostak snuje ją w tak sugestywny sposób, że nie raz i nie dwa łapałam się na tym, że chciałam oto w wyszukiwarce google poszukać dodatkowych informacji na temat tego Ojca Republiki Krakowskiej. Możecie pomyśleć, że zgłupiałam i w sumie wolno Wam, ale to w jaki sposób autor prowadzi narrację książki, jak po kolei włącza do niej kolejnych bohaterów, jak podaje nazwiska domniemanych biografów Józafata Dumanowskiego i opisuje ich próby spisania jego wiarygodniej biografii sprawia, że trudno jest nie uwierzyć w rzeczywiste istnienie tego bohatera.

"Dumanowski" to powieść o legendzie, o narodowym micie jakim stał się dla krakowian Józafat Dumanowski, mąż stanu, uwielbiany przez mieszkańców Republiki Krakowskiej Ojciec. Urodzony ostatniego dnia I Rzeczpospolitej, żyjący przez 123 lata zaborów i zmarły po powstaniu II Rzeczpospolitej Józafat jest postacią bardzo tajemniczą. Okazuje się, że wszystkie próby podejmowane przez licznych biografów by spisać jego jedyną i autentyczną biografię spełzają na niczym, gdyż Dumanowski ma zwyczaj opowiadać kilka sprzecznych ze sobą wersji wydarzeń ze swojego życia. O jego życiu nie wiadomo zatem nic na 100%, kolejne wersje wspomnień wykluczają się nawzajem, co niewątpliwie niezmiernie przyczynia się do jego mityzacji i przypisywania mu niezliczonych, ważnych dla mieszkańców Krakowa i Polski działań. Wydaje mi się, że można twierdzić, iż Wit Szostak zrobił z siebie kolejnego biografa Józafata Dumanowskiego, który na kartach tej powieści zbiera wszystkie dane,  spisane przez innych wiadomości i potencjalnie prawdziwe informacje na temat Dumanowskiego i tworzy jego ostateczny, acz nadal hipotetyczny życiorys. To, że życiorys ten w żaden sposób nie tłumaczy legendy w jaką obrósł Józafat Dumanowski to jednak zupełnie inna sprawa. Życie jego kierowane jest przez przypadek, który to właśnie sprawia, że ten awanturnik, bywalec domów publicznych, utracjusz, weteran wojenny i dziennikarz w jednym staje się mimowolnie prowodyrem wyniesienia na władcę Księstwa Krakowskiego księcia Czartoryskiego co później prowadzi do jego kolejnych sukcesów, aż do momentu gdy sam staje na czele Republiki Krakowskiej.

W swojej książce Wit Szostak tworzy nie tylko alternatywny wariant dziejów Polski, ale również życia tak dla historii naszego kraju ważnych postaci jak Mickiewicz, Słowacki czy Piłsudski. Mickiewicz i Słowacki przedstawieni jako poeci niespełnieni, kończą w zapomnieniu nie wydawszy dzieł, które tak wielkie znaczenie miały w tamtym okresie dla narodu polskiego. Ten, pozbawiony "Dziadów" czy "Pana Tadeusza", właśnie w Dumanowskim znajduje swojego bohatera i wieszcza w jednym. Józafat Dumanowski Szostaka to postać wieloznaczna, która miała posłużyć Mickiewiczowi za pierwowzór Jacka Soplicy w nienapisanej koniec końców epopei, wesele, którego był gospodarzem miało być pierwowzorem "Wesela" Wyspiańskiego, ponadto raniony przez zamachowca Józafat niczym Jan Paweł II odbywa ze swoim oprawcą intymną rozmowę w celi po czym wybacza mu wyrządzone krzywdy. Wydaje się być kwintesencją polskości z jej zaletami i przywarami, tak jak Kraków przedstawiony jest jako kwintesencja Polski, trochę zaściankowy, mało znaczący, ale pełen dumy.

Oczywiście tak samo jak "Chochoły", "Dumanowski" napisany jest przepięknym polskim językiem, choć obie te książki różnią się pod tym względem od siebie. Tam czytelnik spotykał się z niezwykle rozbudowanymi zdaniami, stronami zapełnionymi opisami, niemal pozbawionymi dialogów. Tutaj mamy ponad 360 krótkich, ponumerowanych akapitów, które nadają tej książce całkiem inny charakter, bardziej suchy, informacyjny. Tym bardziej śmiem twierdzić, że Szostak stał się w tej powieści biografem Dumanowskiego. Ja sama podziwiam autora nie tylko za stworzenie postaci, która równie dobrze mogłaby być postacią realną, ale również za świat powstały na kartach "Dumanowskiego", tak realny, pełen 'faktów z życia', odniesień do polskiej historii, pełen postaci, które skutecznie osobę Józafata uwiarygodniają. Poza tym jestem pod wrażeniem niezliczonej ilości oryginalnych polskich imion noszonych przez bohaterów tej powieści:)

Tak jak trudno było mi pisać o "Chochołach", tak trudno mi pisać o tej książce. Mam wrażenie, że spotykając się z tego typu prozą brakuje mi wiedzy, która pozwoliłaby mi w sposób wyczerpujący i oddający jej sprawiedliwość scharakteryzować wszystko co warte jest podkreślenia. O tak, polonistką nie jestem i w takich momentach czuję to najwyraźniej... 
Proszę jednak byście zapoznali się z prozą Wita Szostaka, która jak dla mnie nieporównywalna jest do żadnej innej. Warto, naprawdę warto!

A teraz czas na prywatę i chwalipięctwo. Czytając "Dumanowskiego" na jednej z ostatnich stron, w 'rozdziale' zatytułowanym "Napisali o "Chochołach"" znalazłam fragment swojej recenzji książki!!!:) Niesamowity zaszczyt poczułam, nie wspominając o podnieceniu, które wynika z faktu, że ktoś pomyślał, iż te kilka zdań z czystym sumieniem można wydrukować w książce takiego autora! O "Chochołach" pisałam tutaj, jeśli macie ochotę zachęcam do powrotu do tamtego posta:)

Ps. Czy nie uważacie, że te okładki są przepiękne?! Jak dla mnie jedne z najlepszych jakie kiedykolwiek spotkałam!


W. Szostak, Chochoły, Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2011, s.207.

12 komentarzy:

  1. To prawda, okładki wyjątkowo przyciągają wzrok. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę książkę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już czytając Twoją recenzję miałam wrażenie, że w tej książce rzeczywistość i fikcja przeplatają się ze sobą w taki sposób, że w końcu niemożliwe staje się znalezienie oddzielającej je granicy.
    Muszę się przyznać, że pierwsze słyszę o autorze. Ale niewątpliwie jego pisarstwo jest wyjątkowe, chociażby ze względu na to "pomieszanie światów".
    Okładki także przyciągają uwagę.
    A na koniec gratuluję takiej miłej niespodzianki i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję:) I jeszcze raz zachęcam by tego autora poznać, jak napisałaś: jego pisarstwo jest wyjątkowe!

      Usuń
  3. Kusisz!! Nie znam tego autora, ale piszesz tak sugestywnie, że mam ochotę pobiec do księgarni.. A jest mały problem, bo jestem na trybie oszczędnościowym, więc póki co nękam bibliotekę. Trzeba będzie przejrzeć jej księgozbiór.. Może mają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, piszę sugestywnie bo sama za nim przepadam i nie potrafię inaczej. Poza tym wiem, że w swoich osądach o jego pisarstwie nie jestem osamotniona i dlatego tym bardziej polecam:)

      Usuń
  4. Nie skończyłam czytać "Chochołów", mimo że bardzo mi się ta książka podobała, ale nie sądzę, by to jej zaszkodziło: wiem, że kiedyś do niej wrócę. To idealna lektura na jesień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, "Chochoły" są wymagające i czasowo i umysłowo. Pamiętam jak przez jeden wieczór dawałam radę przeczytać powiedzmy tylko te 10 kolejnych stron, ale przyjemność jaką mi to powolne czytanie dawało nie do przecenienia:) "Dumanowskiego" czyta się dużo łatwiej i szybciej, więc może na tą powieść też się kiedyś skusisz. Co do "Chochołów" masz rację, sama czytałam tą książkę zimą, idealna na długie wieczory i noce:)

      Usuń
  5. Recenzja cudowna, a autor nie jest mi znany. Pewnie kiedyś przeczytam. Ale póki co mega stos czeka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Poszłam przedwczoraj do biblioteki i upolowałam Chochoły, których wcześniej nie widziałam na półkach (albo krążyła wcześniej, albo przybyła niedawno). Już dwa razy mnie "namówiłaś" na książkę i dwa razy był to absolutny strzał w dziesiątkę. Także w ogóle nie mam obaw co do lektury. Nie wiem tylko jak ogarnę te sześć sztuk knig, bo akurat trafiły mi się same cegły smakowite:)
    Poza tym świetna recenzja jak zwykle z resztą. Nie dziwota, że Cię cytują moja droga!:)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się w niej rozsmakujesz jak ja! I nie zrażaj się jeśli na początku przytłoczy Cie trochę styl Szostaka, po chwili bowiem się w nim zakochasz:) Książka jest cudowna, gwarantuję! Również pozdrawiam i cieszę się, że mi ufasz w tej sprawie:D

      Usuń