2011-02-13

"The King's Speech" - jak ja lubię takie kino!!!

Przed napisaniem tego postu zastanawiałam się dwa dni, którą z kolei mogę być osobą zachęcającą do oglądnięcia filmu? Czy pisanie o "The King's Speech" ma jeszcze sens? Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam jednak, że czemu nie?! Dlaczego mam sobie bronić przyjemności wygadania się o filmie, który bardzo mi się spodobał!





Nie będę tym razem opisywała fabuły filmu, ale postaram się wam wypunktować to co mnie osobiście najbardziej się w nim podobało, podejrzewam bowiem, że z tych kilku poprzednich postów na innych blogach, wszyscy dokładnie już wiedzą o co w tym filmie chodzi...:)

Na mnie film zrobił bardzo pozytywne wrażenie z kilku powodów.
Po pierwsze uwielbiam kino kostiumowe, zwłaszcza jeśli dotyczy czasów XVIII, XIX lub początków XX wieku. Ten film oczywiście wpisuje się dokładnie w mój gust, ponieważ akcja "The King's Speech" rozgrywa się w latach międzywojnia.
Po drugie, niesamowicie podobały mi się zdjęcia w tym filmie. Momentami ściana pokoju potrafiła zajmować 3/4 ekranu. Pięknie...
Po trzecie i oczywiste - Colin Firth. Tego aktora lubię bardzo od dłuższego już czasu i prawie wogóle się na nim nie zawodzę jeśli chodzi o jego wybór scenariuszy filmowych czy sposób grania. Świetny jest i już nawet nie pamiętam gdzie go zobaczyłam po raz pierwszy i gdzie zrobił na mnie tak pozytywne wrażenie, że od tamtej pory podążam za nim stale (na pewno nie była to "Duma i uprzedzenie" bo ten film z Firthem w roli Pana Darcy'ego oglądnęłam po raz pierwszy stosunkowo niedawno)?
Po czwarte i nieoczywiste - Helena Bonham Carter, którą uwielbiam w "The King's Speech"! Wcześniej kojarzyła mi się z dwoma rzeczami: z filmami swojego męża w których grała dziwne, ale barwne postacie i ze swoim szalonym wizerunkiem osoby, która nie przejmuje się totalnie jak wygląda czy w co jest ubrana... W tym filmie zagrała cudowną rolę i jeśli Królowa Matka w rzeczywistości była taka jak ta przedstawiona w tym filmie, to wcale się nie dziwię, że Anglicy tak ją kochali...

Po piąte jest to film na faktach. Osobiście bardzo cenię sobie filmy opowiadające pradziwe historie, które po skończeniu seansu zmuszają mnie do poszukiwań i czytania jak to było naprawdę lub jaki był ciąg dalszy przedstawionej historii.
Po szóste podobał mi się sposób przedstawienia brata króla Jerzego VI, który miałam wrażenie był w prasie lub różnych publikacjach dotyczących angielskiej rodziny królewskiej przedstawiany jako ten jedyny 'sprawiedliwy' a to dlatego, że poświęcił się dla miłości. A tutaj niespodzianka: bawidamek, który uważa, że wszystko mu wolno, w dodatku sympatyzujący z Hitlerem (co już dla mnie było szczytem głupoty i zaślepienia). Może jestem w tym momencie mało sympatyczna, ale dobrze mu tak! Akurat w tym przypadku z tego co zostało przedstawione w filmie, ktoś inny z tej dwójki braci się poświęcił...
Po siódme uważam, że film jest wystarczająco dobry, by zasłużyć na niejednego Oskara i cieszę się, że "Avatary" nie powstają co roku, ponieważ gdyby tak było Akademia nie zauważyłaby prawdopodobnie nic innego, bardziej wartościowego, ale z mniejszą ilością efektów...

Polecam!

Ps. Po raz kolejny polski tytuł doprowadza mnie do pasji, bo wszystko można powiedzieć o tym filmie, ale na pewno nie to, że jest on o tym jak zostać królem. Chyba raczej jest to film o tym jak trzeba zostać królem gdy się tego nie chce...

12 komentarzy:

  1. Mam straszną ochotę na ten film. Tym bardziej, że tyle osób go poleca i gra tam mój ulubiony aktor - Colin Firth;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam ochotę na ten film,a po Twojej recenzji tym bardziej:) a fakty są zawsze autentyczne ;) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja uwielbiam Firtha, więc nie mogę się doczekać, by obejrzeć ten film.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobnie jak Ty byłam zachwycona, zwłaszcza że Colin Firth od lat należy również do moich ulubionych aktorów. Oscara powinien był dostać już za rolę w "Samotnym mężczyźnie"; mam nadzieję, że tym razem Akademia nie da plamy ;-D.

    OdpowiedzUsuń
  5. @bibliofilka masz rację, fakty są zawsze autentyczne:P Nie wiem skąd się do mnie przyplątał zwrot "na faktach autentycznych"? Hmm... chyba z TV! Już poprawiam:)

    @Eireann też tak uważam. Bardzo mi się podobał w "Samotnym mężczyźnie"! Wogóle film mi się podobał, faniutki klimat miał:)

    @Rudzielec & Penny Lane oglądnijcie, większość się rzadko myli:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Już po raz kolejny czytam na tamat tego filmu i po raz kolejny stwierdzam, że muszę go obejrzeć!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Tobą :) Film naprawdę świetny, obowiązkowa pozycja dla każdego kinomana ")

    OdpowiedzUsuń
  8. oglądałam, szalenie mi się podobał:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również jestem zachwycona filmem, kawał dobrego kina. Mam nadzieję, że Akademia go doceni, szczególnie trzymam kciuki za Colina - to była chyba jedna z jego najlepszych ról. O ile nie najlepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się, że Tobie podobał się tak samo jak mi:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Obsada jest wspaniała, fabuła wspaniała, jakże żałuję, że brak funduszy na kino powoduje moje opóźnienie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Film nadal przede mną. Mam na niego wielką chęć, ale czasu ostatnio brak :/.

    OdpowiedzUsuń