Słaba jestem i zmęczona. Codziennie od około dwóch tygodni gdy wstaję rano czy to do pracy czy do szkoły uświadamiam sobie, że nie mam na nic siły... Nawet czytanie idzie mi jakoś opornie, zasypiam nad książką, komputerem czy przed telewizorem. Dopadło mnie bardzo intensywne zmęczenie. Tęsknota za słońcem, plusową temperaturą i śpiewem ptaków nie daje o sobie zapomnieć tym samym odbierając mi resztki energii i sił, które zbierałam przez całe lato i wczesną jesień by mieć zapas na te kilka zimnych i ciemnych miesięcy. Zdecydowanie moje zapasy się powoli kończą...
W związku z tym, że żywię ostatnio nikłą chęć by robić cokolwiek innego poza spaniem, moje czytelnictwo spada 'na łeb na szyję'. Książka Pamuka, którą zaczęłam czytać jakieś dwa tygodnie temu utknęła w martwym punkcie z którego nie wiadomo kiedy ruszy, inne książki natomiast przerażają mnie swoją objętością. Jedyną przyswajalną w obecnej chwili formą druku okazały się dla mnie felietony, w tym wypadku te pisane przez Małgorzatę Musierowicz i zawarte w książce "Frywolitki czyli ostatnio przeczytałam książkę!!!" Krótka forma, często zabawnych, ciekawych i opowiadających o książkach felietonów okazała się dla mnie idealna na podróże pociągiem i autobusem, czyli na ostatnio jedyny czas kiedy tak naprawdę czytam.
Książka Małgorzaty Musierowicz "Frywolitki..." zawiera kilkadziesiąt felietonów o książkach, które autorka Jeżycjady czytała i które poleca szerokiemu gronu swych czytelników (czytelniczek). W książce znadują się felietony, które Małgorzata Musierowicz pisała i drukowała w latach 1994 - 1997 na łamach "Tygodnika Powszechnego". Krótkie w swej treści felietony to sposób porozumiewania się Pani Małgorzaty ze swoimi fanami (fankami), ponieważ autorka nierzadko odpowiada w nich na listy czytelników czy polemizuje z tą czy tamtą opinią na temat danej książki, sytuacji czy zjawiska. Pani Małgorzata pisze w sposób ujmujący, nie stroniąc od żartów i porównań a nawet wyśmiewania tego czy owego stwora literackiego. Ponieważ wszystkie felietony pisane są właśnie w taki lekki sposób czyta się je bardzo szybko i z przyjemnością. Nie tylko dowiadujemy się z nich o książkach, o których istnieniu nie mieliśmy często do tej pory pojęcia, ale poznajemy również tajniki życia autorów tych powieści czy biografii. Autorka często pisze o książkach już zapomnianych lub wydanych w tak nikłej ilości egzemplarzy, że tylko najwytrwalsi się w końcu do nich dostaną.
"Frywolitki..." to taki miły, mały uprzyjemniacz czasu, nie wymagający zbytniej uwagi czy skupienia, pozwalający na to, by sięgać po niego w tych krótkich chwilach naszego dnia, kiedy nie mamy czasu lub ochoty na nic innego. Ja spędziłam z tą książką kilka nieśpiesznych chwil w pociągu i autobusie. Czytając notowałam sobie w głowie kolejne książki za którymi powinnam się rozglądnąć i po które powinnam sięgnąć. Nazbierało się ich kilka i choćby dlatego warto było tą książkę przeczytać:)
M. Musierowicz, Frywolitki, czyli ostatnio przeczytałam książkę!!!, Wydawnictwo Akapit Press, Łódź, s.248.
Lubię wszystko, co napisze Musierowicz, te też mi się podobały.
OdpowiedzUsuń@kasia.eire to tak jak ja:) Wszystko co wyjdzie spod jej ręki mi się mniej lub bardziej podoba:D Jestem jej wierną fanką na wieki!
OdpowiedzUsuńTeż mi się podobały - wszystkie trzy tomy przeczytałam:)
OdpowiedzUsuńJeżeli Cię pocieszy to i ja miałam taki wstrętny ubiegły tydzień kiedy nic mi nie szło, ale jak w sobotę zaświeciło słoneczko to nowe życie we mnie wstąpiło - czego i Tobie życzę:)
@anek7 dziękuję za pocieszenie! Czekam na to słoneczko z wieeeeeelkim utęsknieniem... Mam nadzieję, że przyjdzie jak najszybciej i mnie ożywi i wyrwie z tego marazmu:) A co do "Frywolitek..." to ta część jest pierwszą którą przeczytałam, ale napewno sięgnę po dwie następne również:D
OdpowiedzUsuńPaula... chyba taki okres... ja sama czytelniczo poległam. Czytam książki dopracy, na studia a na własne przyjemności brakuje czasu.
OdpowiedzUsuńByle do wiosny - i to dosłownie
Życzę dużo wytrwałości
A i najważniejsze - piękne zdjęcie w profilu, kwintesencja kobiecości :)
Nie czytałam jeszcze tej książki, ale mam ją na oku.
OdpowiedzUsuńPS. Na szczęście coraz bliżej do wiosny! :)
O, nie wiedziałam - mówiąc szczerze - że Musierowicz pisała takie teksy. Na pewno z lekkością się je czyta, znając tę autorkę...
OdpowiedzUsuńA co do nastrojów... U mnie już wiosna puka w okno, więc trochę się rozbudziłam z zimowego marazmu :)
samo określenie "frywolitki" bije w człowieka lekkością i dobrym humorem :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o niej... Muszę to zmienić ;)
OdpowiedzUsuń@Kinga masz rację, byle do wiosny... Dzięki za życzenia i komplement!:)
OdpowiedzUsuń@Penny Lane & Futbolowa polecam, bo tak jak wspomniała Futbolowa Musierowicz i felietony pisze tak 'Jeżycjadowo' lekko i smakowicie:)
@Dosia bo "frywolitki" to inaczej błahostki. Muszą być lekkie:)
@Bujaczek musisz! Zwłaszcza jeśli jesteś fanką Jeżycjady:D
Wiem, co oznacza to wyrażenie :). Są jednak czasem takie słowa, których wydźwięk nijak się ma z ich definicją i odwrotnie, tymczasem tutaj frywolitka mogłaby oznaczać zgniłe jajo, a i tak wprawiałaby w dobry humor
OdpowiedzUsuń@Dosia a ja nie miałam pojęcia co oznacza frywolitka. Nie wiem czy to ze wzgledu na brak wystarczajacego zainteresowania językiem polskim czy dlatego, że w moim regionie Polski takie słowo po prostu nie jest znane:) Ale masz rację Musierowicz potrafi przekonać do siebie pod każdą postacią, "zgniłe jajo" jej autorstwa też bym kupiła!:D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że spodobała Ci się jedna z moich ulubionych książek :) .
OdpowiedzUsuńKiedy ja czytałam "Frywolitki" byłam zachwycona - językiem, ilością występujących tam tytułów i taką sympatią, która unosi się wokół czytającego.
@Elina ja nie mogę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych książek, ale na pewno jej czytanie sprawiło mi wiele przyjemności. Jak to zawsze z czytaniem książek Małgorzaty Musierowicz bywa!:D
OdpowiedzUsuń