Nie podobała mi się ta książka, przyznaję. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że "Czerwony rower" to dobra, polska powieść obyczajowa. Dlaczego więc nie dla mnie? Chyba głównie dlatego, że oczekiwałam ciepłej, podnoszącej na duchu, mądrej książki. Dostałam natomiast dramat, który skutecznie psuł mi humor i szarpał nerwy.
Nigdy nie lubiłam szkolnych rozgrywek pomiędzy uczniami, o które nietrudno w podstawówkach czy liceach. Zawsze się od nich odcinałam, nie brałam w nich udziału. Pomimo tego, do tej pory gdy pomyślę o tym jakie 'wojny' potrafią prowadzić między sobą nastolatki, dostaję białej gorączki i wiem, że jest to główny powód dla którego nigdy, przenigdy nie cofnęłabym się do czasów liceum.
To, przed czym broniłam się przez tyle lat w szkole, dostałam niestety w tej książce.
Beata, Gośka i Karolina przyjaźnią się od czasów szkoły podstawowej. Wtedy to do Leśnego (dzielnica Warszawy) sprowadziła się najpierw Beata z matką, a później Karolina z rodzicami. Pomimo tego, że od samego początku dziewczyny bardzo różniły się od siebie, nawiązała się pomiędzy nimi przyjaźń. Z tego właśnie powodu Karolina, nieśmiała córka ubeka, Gośka, dobroduszna dziewczyna z nadwagą i Beata, wiecznie wywyższająca się córka alkoholiczki złożyły sobie uroczystą obietnicę tego, że na zawsze zostaną siostrami i będą się zawsze we wszystkim wspierać.
Po jakimś czasie do ich grupy dołączyła Aneta, brzydka, ale sympatyczna dziewczyna z biednego domu. Trzyosobowa wcześniej grupa, bezapelacyjnie prowadzona przez Beatę zmieniła się w czworokąt, w którym nie każdy dawał sobą dyrygować i siebie obrażać. Jak się bowiem okazało Aneta, tak jak i Beata była silną osobowością.
Po prawie 20 latach od skończenia szkoły Karolina, Beata i Gośka spotykają się znowu. Karolina jest teraz dziennikarką, Beata żoną biznesmena, a Gośka żoną swojej szkolnej miłości. Pomimo tego, że minęło już tyle lat, dziewczyny nadal pamiętają dlaczego ich przyjaźń trwa obecnie w zawieszeniu, wiedzą również dlaczego musiały się spotkać właśnie teraz. Okazuje się bowiem, że przeszłość nie chce dać im o sobie zapomnieć, a sekret, który wydawało się, że znały tylko one, jest o krok od wyjścia na światło dzienne. To, co stało się z Anetą może jeszcze bardziej wpłynąć na ich dorosłe życie...
Już na okładce książki czytamy, że "Czerwony rower" to powieść "(...) o kobietach z poplątanymi życiorysami i bliznami, jakie zostawiło życie. Prawdziwa, ale i bolesna. Poruszająca". Ja się z tymi słowami zgadzam w pełni. Taka właśnie ta książka jest. Nie ma w niej postaci jednowymiarowych, każda bowiem z dziewczyn boryka się z problemami jakie przynosi ze sobą codzienność, każda próbuje sobie z nimi radzić na swój sposób, nie zawsze prawidłowy i akceptowalny. To mi się w tej książce podobało. Podobał mi się również sposób w jaki prowadzona jest w niej narracja. W "Czerwonym rowerze" Antonina Kozłowska raczy nas bowiem zarówno narracją pierwszoosobową (kiedy Karolina, Beata czy Gośka opowiadają o swoim teraźniejszym życiu) jak i trzecioosobową (kiedy wracamy w powieści do lat 80'tych). Uważam tego typu zabieg za udany. Niezaprzeczalnie pozwala nam on na lepsze poznanie bohaterek oraz wydarzeń, które zaważyły na ich życiu. Co jeszcze zasługuje na pochwałę, to lekki sposób pisania Kozłowskiej. Uważam go za duży plus, bo przy tego typu książce, której fabuła sama w sobie nie jest prosta w odbiorze, lekki język którym jest ona napisana sprawdza się doskonale.
"Czerwony rower" to dobra książka na wieczór, ale nie dla mnie. Z tego właśnie powodu daruję sobie chyba również inne powieści tej autorki, bo pomimo, że jej styl mi się podoba, wątpię, że spodobają mi się ich treści. Z tego co czytałam zapowiada się bowiem, że są one równie wieloznaczne i niełatwe jak ta.
A. Kozłowska, Czerwony rower, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2009, s.232.
Mnie także ta książka nie ujęła. O ile wątek licealny był jeszcze w miarę zgrabnie uszyty, to wątek współczesny, kryminalny nie grał mi w ogóle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!:)
Ja nie przepadam za polskimi autorami,rzadko kiedy się zdarza, że książka będzie dobra.. Więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam jak będzie okazja :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej powieści, ale mam ją w planach. Podobnie jak inne książki autorstwa Antoniny Kozłowskiej. Słyszałam na ich temat wiele różnych recenzji. Dlatego sama chcę się przekonać i wyrobić sobie własne zdanie.
OdpowiedzUsuńchyba nie dla mnie, nie znam tej autorki, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie
OdpowiedzUsuńtrafiło we we mnie twoje "ostrzezenie" w ostatnim zdaniu, ale jakos mnie kreci cale to pokrecenie. teraz jestem na etapie richarda yates'a i przyda mi sie cos z rodzimych tematow na przelamanie jednostajnosci ameryki lat powojennych
OdpowiedzUsuńProzę Richarda Yates'a miałam okazję poznać w historii "Cold Spring Harbour". Podobał mi się jego styl gawędziarskiego opowiadania o młodym męskim bohaterze, odpychająco działała natomiast sugestywnie opisana postać natrętnie gadatliwej, nerwowej alkoholiczki. Dobrze się czyta, chociaż historię skończyłam czytać z niemałym niesmakiem, bo Eryk (?) okazał się prowincjonalnym chamem, niczym więcej. I teraz plus dla Yates'a: uważam za jego sukces umiejętność stworzenia tak intensywnie przeżywanego fikcyjnego bohatera. Talent, ot co :).
UsuńMnie też, wbrew Twojej opinii książka jakoś tak... wchłonęła, zainteresowała... Może dlatego, że ze mnie drama queen i lubię takie poplątane historie.
OdpowiedzUsuńI dobrze wiem, jakie potrafią być (nie ukrywajmy tego) głównie dziewczyny - zawistne, wredne... Nie doświadczyłam tego na swojej skórze w liceum, bo zmądrzałam i trzymałam z facetami. Ale w gimnazjum, czy podstawówce... jak trzymałam z dziewczynami to dostawałam gratis zgrzytanie zębów, plotki i intrygi. Na szczęście teraz jestem na studiach (raczej męskich) więc w mojej szkole nie ma miejsca na kobiece gierki. A z dziewczynami spotykam się "po godzinach" i na razie unikam takich sytuacji ;)
Uff, ale się rozpisałam ;)
U mnie ta książka przeszła ot tak sobie bez echa. Po prostu powiastka dobra na weekend. Jakoś mnie nie poruszyła zbytnio, ale zła tez nie była. Nie zrażona tym postanowiłam sięgnąć po kolejną powieść Antoniny Kozłowskiej, tyle pozytywnych opinii na jej temat czytałam. No i wpadła mi w ręce "Kukułka" - świetnie napisana, poruszająca, na pewno zapamiętam ją na długo. Szczerze polecam!
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o autorce. I jakoś nie bardzo mam na tę książkę ochotę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze nie przypadla ci do gustu omawiana ksiazka. Ja przeczytalam wszystkie trzy ksiazki Kozlowskiej, ktore do tej pory napisala i musze powiedziec, ze lubie jej pisanie. Wydaje mi sie, ze wypelnia luke w polskiej literaturze poprzez tematyke, jaka porusza (biezace problemy spoleczne), styl jakim sie posluguje (dosc sprawny jezykowo warsztat) i atmosfera, jaka kreauje (bardzo wiarygodna). Ale coz, de gustibus...
OdpowiedzUsuńKorzystajac z okazji, ze tu jestem, chce pochwalic bloga. Uwielbiam twoje stosy (bardzo wiele pozycji ksiazkowych godnych pozadania!). O ksiazkach, ktore ci sie spodobaly piszesz tak zachecajaco, ze wiele tytulow wynotowalam. Lubie tu zagladac!
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Agatkan
Przeczytałam właśnie "Czerwony rower". Na nazwisko autorki trafiłam przeglądając jakiś magazyn dla rodziców. Mnie historia wciągnęła i bardzo mi się podobała, chociaż przyznaję rację poprzedniczkom: nie jest to ciepła i bezbolesna historyjka o dorastaniu.
UsuńAntonina Kozłowska to z całą pewnością nazwisko, na które warto w polskiej literaturze zwrócić uwagę, chociażby ze względu na wciągający styl i niebanalne tematy, którymi intryguje czytelnika.
Myślę, że może mi się spodobać ta książka. O intrygach i nastoletnich gierkach można poczytać, gdy szkołę ma się już za sobą :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale okładka mnie przyciąga :)
OdpowiedzUsuńMi się ta książka podobała, lubię czytać o przyjaźni, dorastaniu, pierwszych miłościach i miłosnych zawodach. Trochę się też utożsamiałam z bohaterkami, podobnie jak one czytałam 'Bravo', czy prowadziłam zeszyt ze 'złotymi myślami' ;)
OdpowiedzUsuń@Miravelle naprawdę?! Ja ostatnio czytam głównie polskich autorów i jestem zachwycona! Wbrew pozorom Polacy piszą bardzo dobre książki, trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać:)
OdpowiedzUsuń@Agatkan dziękuję za miłe słowa:D
@grzegorzowa mnie też najbardziej do tej książki zachęcała okładka. Bardzo klimatyczna:)
Temat faktycznie na duchu nie podnosi. Osobiście miałam podobne podejście do takich spraw w czasach szkolnych: nie znosiłam awantur i odcinałam się od nich. Oczywiście przez pierwsze lata wzięłam na siebie rolę mediatora. Szło mi świetnie. Potrafiłam pogodzić nawet najbardziej zwaśnione grupki. Niestety (a może szczęśliwym trafem) z czasem odkryłam, że nie warto. I tak po kilku dniach lub tygodniach zaczynali o nowa drzeć ze sobą koty. Od tamtej pory ignorowałam wszelkie sprzeczki i dobrze na tym wyszłam... ;)
OdpowiedzUsuńAle po książkę nie sięgnę, bo myślę, że podobnie jak Ciebie pewnie by mnie temat zdenerwował... Wolę odpoczywać przy książkach...
Pozdrawiam
Sol/Monique
Ja bym Ci jednak poleciła "Trzy połówki jabłka" - ta książka wydaje mi się najlepszą w dorobku autorki. I chociaż mam do pani Kozłowskiej niejaki żal za wybranie bezpieczniejszego tropu fabularnego, bo ciekawie byłoby, moim zdaniem, zmierzyć się z zupełnie innym wariantem opisywanej historii, to jednak "Trzy połówki..." zasługują na uwagę. Ale naprawdę szkoda, że autorka nie była w tej opowieści odważniejsza :)
OdpowiedzUsuń