2010-10-08

"Lekarstwo na miłość" Jana Batorego, czyli jak odkryłam dla siebie Kalinę Jędrusik.

Czytałam ostatnio na stronie internetowej magazynu "Viva!" wywiad z państwem Łapickimi i jakoś tak natchnęło mnie, żeby na youtubie sprawdzić jak wyglądał i w czym grał Andrzej Łapicki za czasów swej świetności, bo szczerze mówiąc nie pamiętałam za bardzo pomimo, że filmy z nim oglądałam. I tak całkowicie przez przypadek odkryłam film z 1966 roku pod tytułem "Lekarstwo na miłość". Film w którym główne role grają Kalina Jędrusik, Andrzej Łapicki i Krystyna Sienkiewicz. Ten właśnie film spowodował, że szukam teraz Kaliny Jędrusik w każdym innym...



"Lekarstwo na miłość" zostało nakręcone na podstawie książki Joanny Chmielewskiej pt. "Klin". Główną bohaterką jest pani architekt Joanna, które czeka w swoim mieszkaniu na telefon od ukochanego. W trakcie tego czekania otrzymuje multum innych telefonów od osób, które chcą się skontaktować z "centralą". Joanna z początku na nie odpowiada, jednak po jakimś czasie, zdenerwowana i zirytowana, zaczyna na te telefony reagować i podawać się za ich adresatkę, niejaką Honoratę. Nie zdaje sobie sprawy w co się pakuje, gdyż jak się później okazuje "centrala" jest punktem kontaktowym fałszerzy banknotów. Za sprawą telefonu pojawia się również w jej życiu tajemniczy, przystojny mężczyzna, którego główna bohaterka zaczyna nazywać swoim "lekarstwem na miłość".

Film ten jest naprawdę ciekawą, bezpretensjonalną komedią z gwiazdami lat 60-tych w rolach głównych. Nie spodziewałam się, zaczynając go oglądać, że tak mi się spodoba! Na uwagę według mnie zasługuje w nim Krystyna Sienkiewicz, która jest po prostu rozbrajająca i  czarujący Andrzej Łapicki. Najlepsza według mnie jest jednak Kalina Jędrusik. Ta kobieta miała coś w sobie!!! To tak jakby film tracił w każdym momencie gdy nie ma jej na ekranie. Piękna, odważna, ponętna, zabawna, urzekająca i do tego z niesamowicie uwodzicielskim głosem (zabrzmiałam tutaj chyba jak zakochany mężczyzna:P). 

Zawsze uwielbiałam Polskie kino międzywojenne, ale nigdy jakoś nie pociągało mnie ono w wydaniu PRLowskim (z nielicznymi wyjątkami), teraz może się to zmieni i zacznę na nie patrzeć bardziej przychylnym wzrokiem. Film polecam na poprawę humoru i te denne jesienne dni, które niestety już nadeszły...

4 komentarze:

  1. nazwisko znajome, ale filmu nidy nie widziałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze lubię ten film, chociaż do "Klina" Chmielewskiej, na podstawie którego powstał ma się nijak.

    Łapickiego kocham za piękny głos, a Kalinę cenię chyba jednak przede wszystkim jako wokalistkę. Zwłaszcza w Kabarecie Starszych Panów, oczywiście.

    Wielka szkoda, że nie dane jej było "wyrosnąć" z wieku amantek i przerzucić się na role charakterystyczne. Jako charakterystyczna mogłaby być doskonała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam właśnie ostatnio jakiś film dokumentalny o Kalinie. Była tam mowa właśnie o tym jej wizerunku sex symbolu, jaki został wykreowany nie tylko przez Kabaret Starszych Panów, ale również przez jej męża. Nie potrafiła się z tego uwolnić a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Film ostatnio oglądałam :D uwielbiam go! ;) i uwielbiam Joannę Chmielewską ;)

    OdpowiedzUsuń