2011-07-30

Kilka słów o "Światła pochyleniu"...

Nie, nie i jeszcze raz nie! To są moje pierwsze i ostatnie przemyślenia dotyczące powieści Laury Whitcomb. Towarzyszyły mi one od początku i nie opuściły mnie ani na chwilę w żadnym momencie tej lektury. Dlatego też, moja przygoda ze "Światła pochyleniem" zakończyła się na stronie 106 z 231...




Pierwsze skojarzenie, jakie mnie nawiedziło zaraz po tym jak zaczęłam czytać "Światła pochylenie" to saga "Zmierzch". "Zmierzch" mnie nie zachwycił, nie zrobiła tego również ta powieść. Dodatkowo czytając "Zmierzch" miałam przynajmniej wrażenie, że czytam coś po raz pierwszy, tutaj natomiast już od początku czułam wtórność tej książki i to mnie od niej skutecznie odtrącało.

Helen od ponad 130 lat jest Światłem (duchem), który nie opuścił ziemi, ale błąka się po niej, co kilkadziesiąt lat znajdując sobie nowego gospodarza, który gwarantuje jej bezpieczeństwo i spokój. Jej ostatnim gospodarzem jest Brown, nauczyciel w liceum. Helen, która zawsze stara się przebywać w pobliżu swoich 'opiekunów', na jednej z lekcji prowadzonych przez Browna zauważa, że jeden z uczniów patrzy się w jej kierunku. Najpierw tłumaczy to sobie przewidzeniem, bo przecież to jest niemożliwe, aby ten chłopak, którego widziała już na poprzednich zajęciach, mógł ją zobaczyć. Kiedy jednak przy okazji następnej lekcji prowadzonej przez Browna sytuacja się powtarza, Helen ze zdziwieniem przyjmuje do wiadomości, że ktoś nie tylko ją widzi i słyszy, ale również uśmiecha się do niej i chce się z nią zaprzyjaźnić. Po rozmowie z Jamesem okazuje się, że chłopak sam jest Światłem, jednak w przeciwieństwie do Helen, James potrafił zaryzykować. To ryzyko polegało na wejściu w ciało chłopaka, który je opuścił, po to by doświadczyć życia na nowo. James proponuje Helen by zrobiła to samo...

Na tym skończyła się moja 'przygoda' z tą książką. Nigdy nie byłam fanką fantastyki, a już na pewno nie fantastyki połączonej z romansem. Ta książka jest przykładem tego drugiego rodzaju i wydaje mi się, że jeśli ktoś został opanowany manią "Zmierzchu", ta książka może mu się spodobać. Do mnie ona nie przemówiła kompletnie. Moim zdaniem "Światła pochylenie" to nudne i łzawe tworzysko, które ani nie wnosi nic nowego do literatury ani nie ulepsza tego, co już wcześniej w niej zaistniało. Nie polecam!


L. Whitcomb, Światła pochylenie, Wydawnictwo Initium, Kraków 2010, s.231.

16 komentarzy:

  1. ooo, naczytałam się wcześniej tyle pozytywnych recenzji, że aż sobie zakupiłam. A teraz Ty piszesz, że niefajne. Muszę się w końcu za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam się, że to był błąd kończyć ją w połowie. Cały sens tej powieści widać w końcowej scenie i jest tak zaskakujący, spinając klamrą zrozumienia opowieść, że na długo pozostawia wiele myśli do przemyślenia.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tym tytule, jezeli będę miała okazję to pewnie będę chciała przekonać się "na własnej skórze". Cenię szczere wypowiedzi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że mogę polegać na Twojej opinii, więc nie sięgnę po tą książkę, dzięki za informację! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam "Zmierzchu", bo stwierdziłam, że to książka nie dla mnie (zresztą wampiry od tamtej pory atakują mnie często z księgarnianych półek...), ale za to sięgnęłam po "Światła pochylenie" i... byłam zachwycona. Książka w żadnej mierze nie wydała mi się przesadzona, nie dotyczyła wampirów (uff!!!), więc trauma związana z tym, że bałam się otworzyć lodówkę również odpadła. Zaś subtelność, niebanalność, delikatność tej powieści wpłynęła bardzo pozytywnie na mój odbiór tej lektury.

    Szkoda, że Tobie nie przypadła do gustu.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. @clevera oj nie był to błąd:) Przeczytałam dwie ostatnie strony, żeby być pewną czy nie opuściłam czegoś wartościowego i wiem, że nie. Pomimo, że zdaję sobie sprawę z tego, iż ostatnia scena z Helen w roli głównej miała wzbudzić wzruszenie, na mnie nie zrobiło to wrażenia. Po prostu nie podoba mi się język autorki, tak jak nie podobał mi się język Meyer w sadze "Zmierzchu". Jak dla mnie to wszystko było zbyt infantylne i naprawdę mam już dość tych 'fantastycznych' miłości. Co za dużo to niezdrowo:)

    @Domi jak dla mnie ta książka to strata czasu, ale wiem, że ma ona również wielu swoich fanów. Cieszę się w każdym bądź razie, że pomogłam:D

    @Claudette a ja właśnie nie widziałam w tej książce tej subtelności i niebanalności, chyba wręcz na odwrót! Nie potrafiłam przez nią przebrnąć bo jak dla mnie "Światła pochylenie" wieje nudą. I tyle. Ale jak już pisałam wcześniej wiem, że książka ma wielu zwolenników a każdy ma inny gust:) Również pozdrawiam!

    @Taki jest świat dziękuję:)

    @Isabelle :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja pomimo recenzji nadal mam ochotę przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też nie przepadam za fantastyką, ale ta książka mi się bardzo podobała.

    OdpowiedzUsuń
  9. A mi się podobała i to nawet bardzo, ale każdy ma inny gust ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hm, nie wiem czy można do końca przyrównywać tę książkę do "Zmierzchu", bo jej nie czytałam, ale za to wchłonęłam chyba wszystkie możliwe recenzje i nikt podobnych skojarzeń nie miał... To coś nowego ;) Niemniej jednak książka bardzo mnie intryguje. Kocham fantasty, sądzę więc, że nie będzie mi ona przeszkadzać. A co do kończenia w połowie... może daj jej jeszcze szansę. Ja nie dokończyłam jednej książki, a potem wróciłam i żałuję, że nie skończyłam od razu całej. Koniec czasami potrafi zaskoczyć, albo wnieść ważną puentę. Ale najważniejsze to się nie zmuszać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. @Nyx wiesz, dla mnie te dwie powieści może nie są podobne jeśli chodzi o fabułę (chociaż nie, są podobne!) ale głównie chodziło mi o sposób pisania autorki i o tą miłość fantastycznych nastolatków. Co do kończenia w połowie, to jak już wcześniej pisałam, żeby być pewną, że niczego nie przeoczyłam zaglądnęłam na koniec książki i już wiem, że nie mam czego żałować:) Nie chcę do niej wracać, bo na półce czeka chyba z 60 nowych książek do przeczytania, a wracanie do czegoś co nudziło mnie od samego początku wydaje się bezsensowne. Jakie by jednak moje zdanie nie było, życzę miłej lektury:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie słyszałam o tej książce, a po twojej recenzji raczej po nią ni sięgnę...

    Zapraszam do mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze do niedawna rozważałam zakup tej książki. Coś mnie w niej intryguje, choć teraz pewnie zrezygnuję z zakupu, jeżeli będzie w bibliotece, wezmę ją z sobą.

    OdpowiedzUsuń
  14. a mnie się bardzo podobała, ale ja nie czytam o duchach, Zmierzchach, to może dlatego? Nawet mój mąż ją łyknął w jeden wieczór, a on z reguły takich książek nie czyta. No, ale każdy lubi co innego

    OdpowiedzUsuń
  15. Zwykle tematykę duchów omijam szerokim łukiem, ale jest w tej książce coś co mnie intryguje... Choćby okładka!

    OdpowiedzUsuń