2011-11-03

Kinomaniaczka pod ogromnym wrażeniem! "Last night".

Czy tytuł tego posta nie mówi wszystkiego?! 
"Last night" to kolejny przedstawiciel kina, które uwielbiam! Intymnego, klimatycznego, treściwego, zmuszającego do myślenia, ujmującego i nie pozostawiającego obojętnym. Na mojej liście ulubionych filmów znajdują się już przedstawiciele tego gatunku: "Closer", "My blueberry nights" czy "Po prostu razem", który powstał na podstawie książki Anny Gavaldy (choć kino francuskie to w moim przypadku całkiem inna bajka, gdyż jestem jego fanką i już:)). Od wczoraj na tej liście znajduje się również film "Last night" Massy Tadjedin!






Joanna (Keira Knightley) i Michael Reed (Sam Worthington) są małżeństwem z trzyletnim stażem. Ta dwójka to młodzi, piękni, spełniający się zawodowo i kochający się ludzie. 
Pewnego wieczoru oboje udają się na przyjęcie zorganizowane przez ich wspólnego przyjaciela. Tam Joanna spostrzega coś co ją niepokoi. Michael mianowicie przedstawia jej swoją koleżankę z pracy Laurę (Eva Mendes), która w odczuciu Joanny stanowi zagrożenie dla ich związku. Po powrocie do domu kobieta nie ukrywa swoich odczuć co do Laury. Michael przekonuje ją jednak, że wszystko co widziała na przyjęciu to tylko jej urojenia, że pomiędzy nim a tamta kobietą niczego nigdy nie było i nie będzie. Joanna przyznaje się przed mężem do swojego błędu.

Następnego dnia Michael wyjeżdża w delegację. Laura również...
Joanna zostaje sama w ich nowojorskim mieszkaniu. Wychodząc po poranne zakupy kobieta niespodziewanie spotyka Alexa (Guillaume Canet), niespełnioną miłość z czasów swojego krótkiego pobytu w Paryżu. Obydwoje postanawiają spędzić w swoim towarzystwie ten jeden wieczór kiedy Alex jest w Nowym Jorku...

Świetne, świetne kino!!! Inteligentne przede wszystkim. To jeden z tych filmów, który zwłaszcza komuś kto jest w małżeństwie lub długotrwałym związku, otwiera oczy. "Last night" każe nam myśleć i nie zaniedbywać, ale z drugiej strony pokazuje również, że nie zawsze wszystkiemu da się zapobiec, nie zawsze na wszystko mamy wpływ, a dana chwila, moment nieuwagi może bardzo wiele zmienić w naszym życiu...

"Last night", tak podobny swoją atmosferą do "Closer" to jeden z tych filmów do których z pewnością będę regularnie wracać. Świetne aktorstwo, klimat i historia. Genialne moim zdaniem jest również zakończenie, które w jednym czasie otwiera furtkę dla wyobraźni widza i zostawia niesamowity niedosyt.
Aj, długo myślałam o tym filmie po jego zakończeniu i chyba to jest jego najlepszą rekomendacją:) Polecam, polecam, polecam!

9 komentarzy:

  1. Flm wydaje się być naprawdę dobry,obejrzę go jutro wieczorem;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam go jakiś miesiąc temu i podobnie jak Ty, mam zamiar do niego jeszcze wielokrotnie wracać. Świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po takiej rekomendacji z całą pewnością się z nim zapoznam. Zachęciłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooo, skoro lubisz (jako i ja) "Closer" i "My blueberry nights" to ten muszę zobaczyć obowiązkowo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Polecam kobietki, polecam jeszcze raz!:D

    OdpowiedzUsuń
  6. też lubię takie klimaty i jak tylko znajdę chwilę czasu to postaram się obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się w 100% z Twoją opinią. Ja również jestem zauroczona klimatem i przekazem "Last night" :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny film! Klimat, gra aktorów, muzyka, tematyka wszystko mnie w nim ujęło.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń