2012-01-22

"Erratum" Marka Lechkiego - film jak książka.

Za oglądanie "Erratum" zabierałam się z wielkimi nadziejami. Zarówno zwiastun filmu, jak i fakt, że był on bardzo pozytywnie odbierany na wielu festiwalach i pokazach tylko nakręcały moją wewnętrzną machinę oczekiwań. I dobrze! Okazało się bowiem, że oczekiwania były słuszne, a debiutancki film Marka Lechkiego w pełni spełnił je wszystkie.






Michał (Tomasz Kot) ma udane życie. Przynajmniej takie sprawia wrażenie: dobrze zarabia, ma piękną żonę, syna. W rzeczywistości jednak mężczyzna czuje się wypalony, niezrealizowany. Gdy szef prosi go o przysługę, czyli przywiezienie ze Szczecina sprowadzonego ze Stanów samochodu, Michał zgadza się z niechęcią. Przecież minęło tyle lat od jego ostatniego pobytu w tym mieście. 

Mężczyzna jedzie do Szczecina, odbiera samochód i po krótkiej i nic nie wnoszącej w jego życie wizycie u ojca wyrusza w drogę powrotną. Niestety dochodzi do tragicznego w skutkach wydarzenia, które uniemożliwia mu opuszczenie rodzinnego miasta przez kilka kolejnych dni. Michał, który po śmierci matki wyjechał by studiować na Akademii Muzycznej, teraz wbrew swojej woli musi skonfrontować swoje teraźniejsze życie z przeszłością. Zapomniani koledzy, którzy w przeciwieństwie do Michała ciągle żyją ze swojej pasji i ojciec (Ryszard Kotys), z którym Michał od lat nie utrzymywał właściwego kontaktu...

"Erratum" to dla mnie film jak książki, które lubię. Obyczajowo - psychologiczny obraz, w którym fabuła powoli płynie, w którym wiele się nie dzieje, a jednak, który zostaje w pamięci. Tytuł filmu nawiązuje do erraty, czyli wykazu błędów w jakimś dziele. W filmie Marka Lechkiego okazuje się, że również człowiek taki wykaz błędów może posiadać. W przypadku Michała ta errata szczęśliwie pojawia się w jego życiu wcześniej niż na łożu śmierci. Tym sposobem mężczyzna ma czas na to, by może spróbować to swoje życie 'naprawić'...

Świetna rola Tomasza Kota i Ryszarda Kotysa (który do tej pory kojarzył mi się niestety jedynie z uwłaczającym mojemu poczuciu humoru i smaku "Światem według Kiepskich":/) powodują, że film się pamięta i przeżywa. Dodatkowo bardzo stonowane, ale nie pozbawione ogromnych emocji zakończenie! Zdecydowanie warto przeznaczyć na oglądnięcie tego filmu 90 minut swojego życia.

7 komentarzy:

  1. Mnie również ten film przypadł do gustu. Szkoda, że w polskim kinie ostatnio przeważają głupie "komedie" romantyczne, zamiast filmy, która rzeczywiście coś wnoszą i o czymś opowiadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się wydaje, że nie w kinie a w kinach. Jako, że ja co chwilę oglądam mądre, ciekawe polskie filmy, które są nowe w które ciężko znaleźć na ekranach kin. I to chyba właśnie jest problem, bo dobre filmy powstają, ale giną pod lawiną filmów niedobrych, ale kasowych...

      Usuń
    2. Tak, właśnie o to mi chodziło, o dystrybucję do kin. Szczerze się dziwię, że ludzie oglądają tak złe filmy, gdyby wreszcie przestały się opłacać producentom to zapewne wreszcie zniknęłyby z kin.

      Usuń
  2. "Obyczajowo - psychologiczny obraz, w którym fabuła powoli płynie, w którym wiele się nie dzieje, a jednak, który zostaje w pamięci" - no to lubimy to samo :-). I lubię to zarówno w kinie, jak i w książkach. Tego szukam.

    Widziałam film - jest wspaniały. Zrobił na mnie duże wrażenie. Podzielam opinię.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Erratum" to dla mnie jakaś nowość, zaintrygowałaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo:) Film został nakręcony już w 2009 roku, ale do kin trafił w kwietniu 2011. Wydaje mi się, że dość głośno o nim było, choć to może tylko z mojej perspektywy emigrantki tak to widać:P W każdym bądź razie warty zobaczenia.

      Usuń