Niektóre filmy mają tą zdolność poruszenia w człowieku jego najczulszych strun, obudzenia sumienia, otrząśnięcia z codzienności, uświadomienia potrzeby walki o każdy dobry wspólny dzień. I pomimo, że życie mamy dobre, jesteśmy szczęśliwi razem i z nadzieją patrzymy na przyszłość, która musi być jeszcze lepsza to taki film jak "Blue Valentine" jest dobrą odtrutką na zachwyt sobą samym. Kopniak do tego by być lepszym, bo miłość nie jest wcale oczywista.
Dean i Cindy spotykają się w nieoczekiwanych okolicznościach. Ona, marząca o medycznych studiach, szarpiąca się w swoim związku dziewczyna z nieszczęśliwego domu, on, chłopak bez liceum, z rozbitej rodziny, pracujący w firmie przeprowadzkowej. Zakochują się w sobie i pomimo początkowych trudności i niespodzianek jakie niesie ze sobą los pobierają się. Przyszłość jednak przynosi ze sobą rozczarowanie, znudzenie, trud, wątpliwości, pretensje i brak wiary w sens związku. Wszystko to świetnie zagrane przez Michelle Williams i Ryana Goslinga (mniam!). Sam film bardzo dobrze skonstruowany, otwiera się przed widzem jak książka, rozdział po rozdziale zaczynamy coraz lepiej rozumieć ten związek.
Polecam bardzo na letnie orzeźwienie i nabranie dystansu!:)
Film od dawna czeka na dysku, gdyż Goslinga kocham :) Mam nadzieję, że będzie mi się on również podobał i zrozumiem go lepiej niż Drive, który odpuściłam po 10-15 minutach.
OdpowiedzUsuńNa pewno! Ja rozglądałam się za tym filmem "Drive", ale w sumie stwierdziłam, że to nie moja bajka jest. Ten za to jest po prostu bardzo dobry.
UsuńPs. Też czekał na swoją kolej dobre kilka tygodni. Jakoś zawsze był nie ten nastrój, nie tan czas żeby siąść i się w nim zanurzyć. Wczoraj w końcu wszystko grało:)
To może i ja mu dam w końcu szansę ^^ Zapowiada się leniwa niedziela :)
UsuńGoslinga kocham i każdy film z jego udziałem jest jak miód dla mego serca;) Drive uwielbiam za to, że akcja toczy się powoli ale i tak czuje ciarki przez cały czas... a Blue Valentine uważam za kawał dobrej roboty i szkoda, że Michelle nie dostała oscara za główną rolę kobieca, bo na prawdę na nią zasługiwała...
OdpowiedzUsuńOglądałam go zimą którejś bezsennej nocy. Poruszył, skruszył, wzruszył i nawet jego koniec łez nie wysuszył.
OdpowiedzUsuńPiękny film!
Ja do samego końca jakoś w nich wierzyłam i tym bardziej to zakończenie mnie poruszyło. Masz rację, piękny:)
UsuńTen film jest bardzo życiowy, daleki od amerykańskich bajek o miłości. Dla mnie 6/10. Czegoś w nim mimo wszystko zabrakło.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaskoczyło mnie, że młodzi (skądinąd bardzo dobrzy) aktorzy tak dojrzale potraktowali temat. Film mnie bardzo poruszył. Sama jestem młodą mężatką z małym dzieckiem.
OdpowiedzUsuńMnie samej akurat to nie zaskoczyło, wręcz czegoś takiego oczekiwałam i wiem, że gdyby było inaczej rozczarowaliby mnie. Poza tym już nie tacy młodzi:P Trochę już przeżyli, zwłaszcza Michelle i wydaje mi się, że mieli z czego czerpać. Ale masz rację są bardzo dobrzy i udowodnili to w tym filmie po raz kolejny:)
UsuńZaintrygowałaś mnie.. :) muszę obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńDołączam do chóru zachwyconych :-). Zakończenie mnie zaskoczyło, ale po namyśle uznałam, że jest jak najbardziej logiczne.
OdpowiedzUsuń