Tuszyńska umie pisać dobre biografie i właśnie po raz kolejny się o tym przekonałam. Jak dotąd przeczytałam trzy książki, które wyszły spod jej ręki, mianowicie "Oskarżona: Wiera Gran", "Rodzinna historia lęku" i najnowsza w mojej osobistej kolekcji "Singer. Pejzaże pamięci". Zastanawiające, że najsłabsza z tych książek to ta druga, biografia jej własnej rodziny, która jakoś mi się nie kleiła. Za to pozostałe dwie, świetne! Książka o Gran może trochę lepsza, ale fakt iż wczorajszego dnia przeczytałam prawie 400 stron biografii Singera świadczy o tym, że i ta jest niczego sobie. Wciąga bardzo!
Isaac Bashevis Singer, laureat Nagrody Nobla z 1978 roku i autor między innymi "Sztukmistrza z Lublina" urodził się w 1902 w Leoncinie jako trzecie dziecko rabina Pinkasa Mendela Singera i jego żony Batszewy z domu Zylberman. Ojciec Isaaca był chasydzkim rabinem dla którego religia, jej zagadnienia i szukanie w niej odpowiedzi na problemy życia codziennego były sensem życia. Pinkas spędzał całe dnie nad Torą, robiąc notatki i komentarze, tłumacząc ją ludziom, którzy zwracali się do niego z problemami, natomiast zajmowanie się dziećmi spadło na Batszewę, która wychowana przez ojca rabina chciała takiej przyszłości dla swoich synów. Jak napisze kiedyś starszy brat Isaaca, Israel Joszua, dom Singerów był jednym z tych, w których "wszystko było grzechem". Dzieci pozbawione zabawek bawiły się (jak napisał o tym Isaac) pustymi kałamarzami, kartkami papieru bądź przewracając kartki książek tam i z powrotem. "Nasz dom był raczej domem nauki niż normalnym domem, domem Boga bardziej niż domem człowieka" [s.49] powie kiedyś Joszua. Religia była powietrzem, którym oddychali na co dzień, miała stać się ich przyszłością.
To Israel Joszua był tym pierwszym znanym Singerem. Oczekiwany z niecierpliwością pierwszy syn, urodzony po rozczarowujących narodzinach córki, był ulubieńcem matki. Gardzący pobożnym ojcem Joszua buntował się nie tylko przeciwko niemu samemu, ale również przeciw wierze ojca. Stał się ateistą, zaczął działać literacko w prasie żydowskiej. Gdy zaczął odnosić pierwsze sukces literackie pociągną za sobą młodszego brata, najpierw do Warszawy, później w 1935 roku do Nowego Jorku. Wszędzie tam, Isaac był zdolnym, acz młodszym, fajtłapowatym i nierozgarniętym bratem TEGO Singera, wybitnego pisarza. Wydaje się, że dopiero po przedwczesnej śmierci starszego brata, swojego protektora i opiekuna, Isaac Singer rozwinął pisarskie skrzydła.
Isaac Singer nigdy nie pisał o Zagładzie, nie wspominał swojej matki i najmłodszego brata, którzy zginęli w jednym z obozów, nie pisał po polsku choć spędził w tym kraju 30 lat, nie znał Polaków, do pewnego momentu nie znał również języka polskiego, później posługiwał się nim, ale z bardzo mocnym żydowskim akcentem, nie potrafił pisać swoich książek w innym języku niż jidysz, pomimo iż twierdził, że jidysz to język kupców, biedaków i rabinów nie natomiast lekarzy czy prawników i że w tym języku z pewnością wszystkiego powiedzieć się nie da. Jemu to wystarczało, swoje książki bowiem osadzał w przedwojennych społecznościach żydowskich zamieszkujących tereny Polski. Przeszłość i tylko przeszłość tworzyła fabułę jego książek.
Kiedyś napisał: "My, Żydzi, jesteśmy jednocześnie obywatelami Polski i obcymi w tym kraju. Mój ojciec na przykład nie znał polskiego. Ja mówiłem po polsku z silnym akcentem. Moi przodkowie żyli w tym kraju kilkaset lat, a ciągle byliśmy tu obcy. Zdawałem sobie sprawę, że żadna rewolucja nie mogła zjednoczyć, połączyć tych dwóch głęboko podzielonych i obcych społeczności" [s.232]. I jak można wywnioskować z książki Tuszyńskiej tak właśnie było, nierzadko Żydzi wydawali się mniej ciekawi świata swoich nieżydowskich sąsiadów niż to było na odwrót. Sam Isaac Singer przyznawał się do tego, że nie znał Polaków, nie obchodzili go ani oni, ani to co działo się w Polsce, jego rodzina nie zwróciła żadnej uwagi na fakt odzyskania przez Polskę niepodległości, tak jakby Żydzi w Polsce stanowili odrębne państwo. Faktem jest jednak, że Warszawę nazywał swoim miastem i poruszał się po niej bezbłędnie.
W jego książkach Polacy to pijaki i zapatrzone w siebie nieroby, dla których pozycja w społeczeństwie jest wszystkim. Singer uważał Polaków za antysemitów, ale twierdził również, że Żydzi to komuniści, którzy pójdą tak gdzie upatrzą jakiś interes dla swojego narodu.
Nie lubiany przez Żydów, którzy w większości uważali, że niesłusznie dostał Nagrodę Nobla, że jego brat był lepszym pisarzem, a on został nagrodzony na fali europejskiego poczucia winy po tym co działo się w trakcie II Wojny Światowej. Dla tych którzy ocaleli, byli świadkami lub wiedzieli po prostu jaki był Holocaust, jego pisanie o polskich Żydach jako o szaleńcach, fanatykach religijnych ogarniętych w tym samym czasie rządzą seksu było niemoralne i niewłaściwe. Buntowano się przeciwko niemu jako pisarzowi, który obrażał Żydów, stwarzał niepochlebny obraz żydowskiego społeczeństwa, zakłamywał rzeczywistość pisząc tylko o brudzie, ubóstwie, seksie i klapkach na oczach tego narodu wybranego. Nie godziło się. Oskarżany był tym samym o antysemityzm, choć sam uważał, że nie wyrządza narodowi żydowskiemu żadnej krzywdy. Powiedział: "Pisarz nie staje się zły, ponieważ pisze o złych ludziach i vice versa. A poza tym dobrzy ludzie są nudni. Nawet dobrzy ludzie nie chcą czytać o dobrych ludziach" [s.390] Był tym, który pozwolił 'nie Żydom' zajrzeć wgłąb żydowskiej społeczności i to go przekreślało w ich oczach.
Nazywany był często dziwakiem i skąpcem, który porozmawiał ale nigdy nie pomógł. Faktem jest, że od swoich lat młodzieńczych Bashevis nie chciał od nikogo pomocy, nawet od starszego brata, do wszystkiego chciał dojść sam, później uważał, że inni powinni postępować jak on i nie ułatwiał im niczego. Nawet własnemu synowi.
Pociągała go duchowość i choć nie wyobrażał sobie bycia chasydem, uważał, że odejście od religii i wiary jest pierwszym stopniem do unicestwienia.
Nazywany był potomkiem Szeherezady, mistrzem opowieści. Sztuki tej nauczył się w żydowskich miasteczkach przedwojennej polski, gdzie gawędziarstwo było istotną częścią życia. Później tak również obrał sobie cel pisania: opowiedzieć historię.
Agata Tuszyńska napisała naprawdę porywającą, ciekawą biografię równie ciekawej osobowości. Pomimo, iż jak wspomina na początku książki, spóźniła się na śmierć Isaaca Singera, ze strzępków informacji, rozmów, z książek które napisał potrafiła wyodrębnić to co do napisania ciekawej, porywającej i rzetelnej biografii jest najważniejsze. Dodatkowo uzupełniła książkę wspomnieniami osób pamiętających przedwojenne żydowskie społeczności, to jak i gdzie żyli, jakie były stosunki między Polakami a Żydami. Na kanwie tych wszystkich zdobytych informacji powstała naprawdę bardzo dobra książka. Warta przeczytania.
"Jestem obcy w żydowskiej literaturze. Jestem obcy wśród Żydów. Jestem obcy wśród gojów. W ogóle jestem obcy. I pogodziłem się z tym." [s.391]
A. Tuszyńska, Singer. Pejzaże pamięci, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, s.568.
Tak, Singer rzeczywiście był skąpcem. Kiedy już otrzymał nagrodę Nobla i miał dużo pieniędzy, swojemu ubogiemu synowi dał... dolara. Jednego :-)
OdpowiedzUsuńSinger miał też wiele zalet. Był przeciwnikiem polowań, uśmiercania zwierząt dla żartu, dla sportu itp.
O tak, ta sytuacja jest opisana w książce, ale nie na zasadzie, że dał mu w spadku dolara, tylko gdy ten przyjechał do niego do Nowego Jorku i spotkali się po 20 latach niewidzenia Isaac dał synowi Israelowi właśnie 1 dolara. I to było jeszcze przed Noblem, w roku 1955 roku:) Po Noblu w 1978 syn nie mógł mu wybaczyć czegoś innego, tego, że tak łatwo przywdział skórę człowieka sukcesu, że sława i blask tak go uwiodły.
UsuńA zwierzęta podziwiał, zwłaszcza ptaki. Sam miał swego czasu dwie papugi!
Książkę na pewno przeczytam, biografię uwielbiam
OdpowiedzUsuńCzytałam jedno z pierwszych wydań tej książki i nie przypominało mi ono niestety ani trochę wartkiej i ciekawej biografii Wiery Gran. Zastanawiam się, jak bardzo książka została uzupełniona przez autorkę, jak bardzo te dodatkowe kilkaset stron mogło wpłynąć na mój odbiór.
OdpowiedzUsuńBędę musiała się pewnie przekonać o tym naocznie, jednakże na razie dam sobie chwilę wytchnienia, bo bardzo psychicznie zmęczyła mnie ta lektura.
Masz rację, z pewnością ta książka jest całkiem inna niż ta o Wierze, a decydującą rolę ma tutaj moim zdaniem fakt, iż w "Oskarżonej: Wierze Gran" autorka miała możliwość rozmawiać ze swoją bohaterką i te rozmowy stały się integralną częścią biografii. Tutaj tego nie ma i przez to niektórym może się ona wydawać przegadana, ale ja tak jej nie odebrałam. Niektóre fragmenty książki podobały mi się bardziej, inne mniej, ale nie zmienia to faktu, że jako biografia ta książka się sprawdza i jej czytanie sprawiło mi dużą przyjemność, choć nie powiem bym za samym Singerem przepadała, zwłaszcza po tej publikacji:P
Usuń