Po książkę "Przysięga Gertrudy" sięgałam z przekonaniem, że oto dostaję do ręki spisane wspomnienia dziecka ocalałego z Holocaustu, wspomnienia o rodzinie, przeżytym tragicznym czasie wojny oraz o osobie, która poświęciła swoje życie dla tego właśnie dziecka, dziś już dorosłego mężczyzny. Gdy książkę zaczęłam czytać ogarnęły mnie jednak wątpliwości, bo to nie były wspomnienia tylko powieść! Zgłupiałam trochę, zaczęłam się zastanawiać czy czytam fikcję czy fakt i czy dobrze zrozumiałam notkę wydawcy? Upewniłam się jednak, że tak i z mieszanymi uczuciami, które towarzyszyły mi do samego końca, zabrałam się za kontynuację lektury. Teraz, gdy skończyłam czytać "Przysięgę Gertrudy" przyznaję, że jest to dobra, wciągająca książka, ale ja fanką zabiegów jakimi są np. tworzenie powieści ze wspomnień, dorabianie dialogów i myśli w głowach bohaterów nigdy nie zostanę. Nie lubię mieszania tych dwóch gatunków i zdecydowanie wolę jedno lub drugie, fikcyjną powieść albo udokumentowane wspomnienia, nic pomiędzy, nic co w taki sposób wiąże jedno z drugim. Nie moja 'para butów' i tyle. Sama historia opisana w książce jest na tyle ciekawa, że mam wrażenie iż obroniłaby się nawet bez tego typu zabiegu.
Michał Stołowicki urodził się w 1936. Był długo wyczekiwanym i jak się okazało jedynym potomkiem Jakuba Stołowickiego i jego żony Lidii. Stołowiccy stanowili jedną z najbogatszych rodzin warszawskich i jako tacy zatrudniali w swojej dużej i bogatej kamienicy nie tylko liczną służbę, ale również opiekunkę do swojego ukochanego syna, którą w pewnym momencie została Gertruda Babilińska.
Gdy latem 1939 roku Jakub Stołowicki został poinformowany o kłopotach swojej firmy w Niemczech postanowił udać się na rozmowy z adwokatami i klientami, między innymi do Francji. Obiecywał żonie szybki powrót do domu, ale tak się niestety nie stało, gdyż 1 września 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Polski i Jakub został pozbawiony możliwości wjazdu do kraju w sposób, który nie zagrażałby jego życiu. Pozostawiona sama sobie Lidia Stołowicka, razem z synem i jego opiekunką Gertrudą uciekła do Wilna, gdzie zmarła w wyniku gruźlicy. Niestety, jak widać, ogromne rodzinne bogactwo zgromadzone przez pokolenia Stołowickich okazało się niemal bezużyteczne w tym dramatycznym czasie, a sama rodzina nie była w stanie uniknąć losu tylu innych Żydów zamieszkujących Europę tamtego okresu.
Najważniejsze jednak, że przed swoją śmiercią Lidia Stołowicka zdołała poprosić Gertrudę o opiekę nad swoim synem Michałem, który od tej pory miał stać się jej synem. Gertruda Babilińska, która od samego początku kochała Michała miłością matczyną, zgodziła się bez wahania, składając tym samym przysięgę jego prawdziwej matce, że nigdy go nie opuści i gdy wojna dobiegnie końca sama odwiezie go do Palestyny, gdzie będzie mógł żyć jak prawdziwy Żyd.
Tak mniej więcej do pewnego momentu toczy się powieść "Przysięga Gertrudy" i choć sama historia Gertrudy i Michała nie jest jedynym wątkiem w niej opisywanym, z pewnością jest wątkiem najważniejszym. Losy tej dwójki splatają się w dramatycznych okolicznościach z losami Karla Rinka, oficera SS, który trafił na tereny ówczesnej Polski by pracować przy rozwiązywaniu 'kwestii żydowskiej' tamże właśnie. Ten mąż żydówki, ojciec żydowskiej córki, którą w ostatnim momencie zdołał wywieźć z nazistowskich Niemiec, w Polsce okazał się jednym z ogniw, które pozwoliły Gertrudzie dotrzymać obietnicy danej Lidii Stołowickiej.
Ram Oren, autor "Przysięgi Gertrudy" z pewnością zdołał zasłyszane opowieści i wspomnienia ułożyć w jedną, porywającą całość i choć mnie samej z wspomnianych już powodów książka nie bardzo przypadła do gustu, nie uważam by innym zainteresowanym tematem Holocaustu i II Wojny Światowej się ona nie spodobała. Wszak tyle się w niej dzieje! Szczególnie interesujący dla mnie samej jest fragment powieści opowiadający o bezpośrednio powojennych losach Michała i Gertrudy i ich trudnościach w dotarciu do Palestyny. Ciekawy ułamek historii.
Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem, dzięki czemu 'czyta się sama' i jestem pewna, że niejedna osoba się od niej nie będzie w stanie oderwać. I choć sama jej fanką się nie stałam to myślę, że jest warta polecenia:)
R. Oren, Przysięga Gertrudy, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012, s.308.
Michał Stołowicki urodził się w 1936. Był długo wyczekiwanym i jak się okazało jedynym potomkiem Jakuba Stołowickiego i jego żony Lidii. Stołowiccy stanowili jedną z najbogatszych rodzin warszawskich i jako tacy zatrudniali w swojej dużej i bogatej kamienicy nie tylko liczną służbę, ale również opiekunkę do swojego ukochanego syna, którą w pewnym momencie została Gertruda Babilińska.
Gdy latem 1939 roku Jakub Stołowicki został poinformowany o kłopotach swojej firmy w Niemczech postanowił udać się na rozmowy z adwokatami i klientami, między innymi do Francji. Obiecywał żonie szybki powrót do domu, ale tak się niestety nie stało, gdyż 1 września 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Polski i Jakub został pozbawiony możliwości wjazdu do kraju w sposób, który nie zagrażałby jego życiu. Pozostawiona sama sobie Lidia Stołowicka, razem z synem i jego opiekunką Gertrudą uciekła do Wilna, gdzie zmarła w wyniku gruźlicy. Niestety, jak widać, ogromne rodzinne bogactwo zgromadzone przez pokolenia Stołowickich okazało się niemal bezużyteczne w tym dramatycznym czasie, a sama rodzina nie była w stanie uniknąć losu tylu innych Żydów zamieszkujących Europę tamtego okresu.
Najważniejsze jednak, że przed swoją śmiercią Lidia Stołowicka zdołała poprosić Gertrudę o opiekę nad swoim synem Michałem, który od tej pory miał stać się jej synem. Gertruda Babilińska, która od samego początku kochała Michała miłością matczyną, zgodziła się bez wahania, składając tym samym przysięgę jego prawdziwej matce, że nigdy go nie opuści i gdy wojna dobiegnie końca sama odwiezie go do Palestyny, gdzie będzie mógł żyć jak prawdziwy Żyd.
Tak mniej więcej do pewnego momentu toczy się powieść "Przysięga Gertrudy" i choć sama historia Gertrudy i Michała nie jest jedynym wątkiem w niej opisywanym, z pewnością jest wątkiem najważniejszym. Losy tej dwójki splatają się w dramatycznych okolicznościach z losami Karla Rinka, oficera SS, który trafił na tereny ówczesnej Polski by pracować przy rozwiązywaniu 'kwestii żydowskiej' tamże właśnie. Ten mąż żydówki, ojciec żydowskiej córki, którą w ostatnim momencie zdołał wywieźć z nazistowskich Niemiec, w Polsce okazał się jednym z ogniw, które pozwoliły Gertrudzie dotrzymać obietnicy danej Lidii Stołowickiej.
Ram Oren, autor "Przysięgi Gertrudy" z pewnością zdołał zasłyszane opowieści i wspomnienia ułożyć w jedną, porywającą całość i choć mnie samej z wspomnianych już powodów książka nie bardzo przypadła do gustu, nie uważam by innym zainteresowanym tematem Holocaustu i II Wojny Światowej się ona nie spodobała. Wszak tyle się w niej dzieje! Szczególnie interesujący dla mnie samej jest fragment powieści opowiadający o bezpośrednio powojennych losach Michała i Gertrudy i ich trudnościach w dotarciu do Palestyny. Ciekawy ułamek historii.
Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem, dzięki czemu 'czyta się sama' i jestem pewna, że niejedna osoba się od niej nie będzie w stanie oderwać. I choć sama jej fanką się nie stałam to myślę, że jest warta polecenia:)
R. Oren, Przysięga Gertrudy, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012, s.308.
Mam teraz podobnie. Czytam "Pokaż zęby". Brałam coś na szybko od przyjaciółki, bo się śpieszyłam, a właściwie ona, bo musiała wyjeżdżać do Łodzi.. i tak zostałam odprowadzona do domu z fikcją. I faktycznie, mimo, że książka jest napisana pięknym językiem, a zarys historii jest prawdziwy, jednak sam fakt, że większość to fikcja jakoś mnie przerasta. Teraz niezbyt chętnie do niej sięgam, niestety.
OdpowiedzUsuńTutaj jest bardzo podobnie, książka stworzona z dwóch a nawet trzech prawdziwych historii, opatrzona dodatkowo realnymi zdjęciami wszystkich jej bohaterów, a mimo to stworzenie z niej powieści odebrało jej w moim mniemaniu trochę wiarygodności. Cały czas podświadomie wiedziałam bowiem, że wcale tak mogło nie być, że to czy to to jest wymysł autora... No nic, nie moja bajka i tyle:P
UsuńNie lubię gdy wydawnictwa dają mylące opisy co do wydanej pozycji. Też nie lubię mieszania gatunków i tez wolę gdy informacja jest jednoznaczna. Ale cóż, wydawcy zależy na tym by książkę sprzedać więc każdy sposób jest dobry.. Pomimo tego zainteresowałaś mnie tą pozycją, choć faktycznie, wolałabym dokument, wspomnienia..
OdpowiedzUsuńWiesz co, opis raczej mylący nie jest bo nie wspominają w nim, że są to spisane wspomnienia, ale też nie wspominają, że jest to w połowie prawdziwa, w połowie jednak fikcyjna powieść. Ja sama po prostu przyjęłam założenie, że skoro historia prawdziwa to raczej nie może to być powieść. Okazuje się, że może:P
UsuńTo co napisze może zabrzmi infantylnie,ale kiedy pierwszy raz zobaczyłam te książkę zakochałam się w jej okładce i po przeczytaniu opisu stwierdziłam,że ląduje na mej liście my must have.Myślałam także,że to wspomnienia-no i teraz zrobił mi się w głowie "bigos kulturalny" Ale i tak sięgnę po nią z ciekawości;-0.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo wcale nie infantylne co napisałaś! Mnie też ta okładka urzekła i dlatego chciałam tą książkę przeczytać i podkreślam, że sama fabuła i losy głównych jej bohaterów nie zawodzą, a mnie jedynie nie przekonała forma, którą autor postanowił tej książce nadać. Nie jest powiedziane, że Tobie się ona nie spodoba:)
Usuń