Dopiero co skończyłam tą książkę czytać, dopiero co skończyłam płakać, a już biorę się za pisanie o niej... Wierzę, że emocje, które we mnie siedzą wyjdą ze mnie same, przeleją się do tego posta i pozytywnie wpłyną na niezdecydowanych. Zmuszą ich do sięgnięcia po tą powieść!
Zastanawialiście się może kiedyś kim (czym) jest Śmierć? Czy ten ktoś (to coś), kto prędzej czy później przychodzi po nas wszystkich coś widzi, czy coś czuje, czy przejawia jakiekolwiek uczucia względem tych maluczkich, którzy własnie tracą swoje życie i wyruszają z nim w nieznane? Ja się zastanawiałam, zresztą tak jak nad wieloma innymi rzeczami nie z tego świata, i nie potrafiłam znaleźć na to pytanie żadnej satysfakcjonującej mnie odpowiedzi...
Widocznie nie jestem jedyną osobą, którą takie tematy nurtują. Markus Zusak, na pewno spędził, rozmyślając nad tym zjawiskiem niezliczone godziny. Zastanawiam się czy to właśnie tego typu rozważania pchnęły go do napisania "Złodziejki książek" własnie w ten sposób?
Bo "Złodziejka książek" to opowieść Śmierci: jej obserwacje, jej pamięć, jej przemyślenia. U Zusaka bowiem Śmierć nie jest niezydentyfikowanym, niemożliwym do określenia czymś, u niego Śmierć to myślący, nierozumiejący często swojej pracy i ludzi Czarny Anioł, który w gąszczu zadań do spełnienia, dusz do przetransportowania, umie zatrzymać się nad historią jednej osoby, potrafi niemal się z nią zaprzyjaźnić w trakcie gdy świat się sypie, a brat zabija brata. Tą godną uwagi i przyjaźni osobą jest Liesel Meminger - Złodziejka książek i Strząsaczka słów.
Jest 1939 rok. Liesel Meminger ma dziewięć lat gdy matka zostawia ją u obcych ludzi mieszkających w Molching na wychowanie. Ludzie Ci: Hans i Rosa Hubermannowie stają się jej rodzicami zastępczymi, a dziewczynka powoli oddaje im całe swoje serce. Na tle rozpoczynającej się wojny, szalejącego Hitlera i narodu Niemieckiego codziennie indoktrynowanego jego ideami i słowami o nadludzkim potencjale Niemiec i jego wielkości, Liesel uczy się czym jest prawdziwa przyjaźń, miłość i walka w słusznej sprawie. Dziewczynka, członkini Hitlerjungend, uczestniczka wieców i marszów ku chwale Hitlera, w tym samym momencie razem z przybranymi rodzicami ukrywa u siebie w domu, w piwnicy, Żyda.
Liesel dojrzewa w prawdopodobnie najgorszym czasie nowożytnej historii świata, ale pomimo tego potrafi w tym wszystkim odnaleźć nie tylko przyjaźń na dobre i złe, nie tylko miłość ponad wszystko - pomiędzy ojcem a córką, ale również pasję życia - książki! Niezwykłe książki, kradzione książki pomagają jej przetrwać najcięższe i najtrudniejsze sytuacje i chwile...
Powieść Markusa Zusaka "Złodziejka książek" przejmuje czytelnika do reszty. Przy pomocy Śmierci, która oprowadza nas po różnych zakątkach wojennego świata, zdajemy sobie sprawę, nie raz i nie dwa, jakim ogromnym, niepotrzebnym, pełnym nieznośnego bólu i cierpienia złem jest wojna. Nie ważne po której stronie barykady stoisz, wojna nigdy nie obchodzi się ze swoimi, często mimowolnymi aktorami łagodnie... Zło łatwo zwycięża, ale trzeba z nim walczyć. Mimo wszystko.
"Chciałem jej powiedzieć, jak stale mi się zdarza nie doceniać ludzkiej rasy albo ją przeceniać. Najgorzej ze sprawiedliwą oceną. Chciałem ją zapytać, jakim sposobem te same rzeczy mogą się wydawać równie obrzydliwe i równie wspaniałe, dlaczego te same opowieści bywają równie wstrętne i równie cudowne..." [Śmierć]
Polecam, polecam, polecam! Ostrzegam jednak, że tak jak mnie, może zabraknąć Wam łez...
M. Zusak, Złodziejka książek, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2008, s.495.
Piękna recenzja :) ja także wiele łez wylałam nad tą książką. A scena kiedy Hans rzuca się z bochenkiem chleba w kierunku Żyda po prostu chwyta za serce...
OdpowiedzUsuńA teraz przede mną lektura "Posłańca" :) też planujesz? :)
Planuję... Hehe:) Tylko nie wiem na kiedy, bo po pierwsze nie mam jeszcze tej książki, po drugie mam tonę innych do przeczytania! Poczekam na Twoją recenzję, może mnie zmotywuje do szybszego zakupu:D
OdpowiedzUsuńWidziałam złodziejkę w Twoim stosiku, widziałam, że czytasz, i z niecierpliwością czekałam na recenzję.
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałś, chyba naprawdę odczucia popłynęły z głębi :)
Przepiękna książka, chwytająca za serce.
OdpowiedzUsuńTak pięknie napisałaś, że nie wierzę, że znajdzie się ktokolwiek, kogo nie skusiłaś... :)
OdpowiedzUsuńI wygląd Twego bloga mnie urzeka, ach :)
Dziękuję dziewczyny za komplementy:)))
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że książka mnie bardzo zaintrygowała, więc już jest na liście do kupienia.
OdpowiedzUsuńPiękna książka. I chyba przy żadnej innej tak nie płakałam...
OdpowiedzUsuń@ultramaryna, ja się spłakałam nad książkami nie mało - jak się człowiek interesuje II Wojną Światową i Holokaustem to nie ma innego wyjścia momentami, płakać musi. Ale masz rację, książka piękna:)
OdpowiedzUsuńA ja nie przebrnęłam..nawet do połowy nie dotrwałam, ale sądzę, że nie był to czas na tę książkę i na pewno będzie kiedyś drugie podejście:)
OdpowiedzUsuń@Lotta chyba tak. Jeśli mam być szczera to sama do pewnego momentu, gdy ją czytałam zastanawiałam się dlaczego wszyscy się nią tak zachwycają, nie mogła mnie porwać, czegoś mi brakowało... Ale później poszło jak z górki i pomimo trudnego poczatku na końcu książki stwierdziłam, że warto było po nią sięgnąć i że jednak wszyscy recenzujący mieli rację, bo ta książka coś w sobie ma:) Życzę udanego powrotu do niej w przyszłości!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało. Piękna książka.
OdpowiedzUsuńI świetna recenzja !
Paula przekonałaś niezdecydowaną :).
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak książka wywołuje łzy i emocje.
Piękna recenzja i piękna książka...
OdpowiedzUsuńO bardzo lubię tę książkę, już trochę o niej zapomniałam, bo dawno ją czytałam, ale pamiętam, że podobała mi się i bardzo mnie wzruszyła... Również polecam.
OdpowiedzUsuń