Zadie Smith, która napisała "Jak zmieniałam zdanie. Eseje okolicznościowe" jest brytyjską pisarką, autorką opowiadań i takich powieści jak: "Białe zęby", "O pięknie" czy "Łowca autografów". Pomimo tego, że wszystkie jej powieści są bardzo dobrze oceniane zarówno przez krytyków jak i laików literackich, ja osobiście, szczerze mówiąc nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Dopiero jakiś program telewizyjny w którym prowadząca, mówiąca o jej najnowszej książce "Jak zmieniałam zdanie..." powiedziała, że jest to prawdopodobnie przyszła kandydatka do literackiego Nobla, zwrócił moją uwagę na jej osobę. I tym właśnie sposobem "Jak zmieniałam zdanie. Eseje okolicznościowe" stała się pierwszą i prawdopodobnie nie ostatnią książką jej autorstwa po którą sięgnęłam...
Już na samym początku książki Zadie mówi, że ta książka powstała bez jej wiedzy i że sama nie wie kiedy ją napisała. A to dlatego, że "Jak zmieniałam zdanie..." to po prostu zbiór esejów, które Zadie pisała, jak sama ich nazwa wskazuje, na konkretną okoliczność, dla konkretnych celów i konkretnych redaktorów. Taka właśnie ta książka jest. To taki ponad 300-stronicowy zlepek przeróżnych esejów dotyczących: czytania, bycia, patrzenia, czucia i pamiętania (każdy z tych czasowników jest tytułem rozdziału w książce).
Powiem tak: nie spodziewałam się, że ta książka tak bardzo mi się spodoba! A dlaczego? Dlatego, że gdy tylko zaczęłam czytać pierwszy esej stwierdziłam, że nie mam pojęcia o czym autorka pisze i że czytanie jej wywodów na temat książki, którą dostała od matki do przeczytania "Their eyes were watching God" po prostu mnie męczy... Esej numer dwa: podobna sytuacja, z tą jednak różnicą, że czytając go stwierdziłam, że przecież nie muszę znać wszystkich powieści czy pisarzy, których ona wspomina, by czytanie tych esejów sprawiało mi przyjemność! Książki "Miasteczko Middlemarch" o której był kolejny esej również nie czytałam, ale pomimo to spodobał mi się on bardzo... I tak było już do konca książki.
Zadie w porywający sposób pisze o czytaniu i pisaniu książek! Często używa do tego celu przykładów książek i pisarzy, którzy mają jej pomóc wyjaśnić temat czy zagadnienie. Po przetrwaniu dwóch pierwszych esejów, stwierdziłam, że jest to bardzo dobra praktyka, taka wręcz trochę uzależniająca:P Autorka zmuszała mnie w swoich esejach do uśmiechu i takiego przystawania w trakcie czytania i uświadamiania sobie, że tak, tak właśnie jest! Tak to wygląda, tak to się dzieje... Moje ulubione eseje z rozdziału CZYTANIE to: "Ponowne czytanie Barthes'a i Nabokowa" i "F. Kafka, Everyman". Pierwszy z nich to moim zdaniem esej dla takich czytelników jak ja (!), którzy niektóre powieści przeczytają i zostawią gdzieś w tyle swojej świadomości, a niektóre pożerają regularnie, z niesłabnącą zachłannością:) Esej skupia się na problemie 'ponownego czytania'. Czyta się go podobnie jak eseje Anne Fadiman, z tym że może jest on bardziej podparty literackimi dowodami w sprawie. Zadie Smith skupia się w nim na dwóch rodzajach 'wielokrotnych czytelników'. Jeden rodzaj to ci, którzy czytając ponownie jakąś powieść traktują ją niemal jak swoją, nie zwracają uwagi na autora i na to co on chciał przekazać, ale na to co oni sami chcą z niej wynieść, co im ona ma dać. Drugi rodzaj 'wielokrotnych czytelników' to ci, dla których autor jest nieodłączną częścią dzieła i dla których zrozumienie sensu tego co autor chciał przekazać jest najważniejsze.
Oczywiście rozdział CZYTANIE był tym, który spodobał mi się najbardziej, ale w każdym innym również znalazłam coś dla siebie. W rozdziale BYCIE moim ulubionym esejem został "Sztuczki warsztatowe" w którym Zadie opisuje dwa różne sposoby pisania, dwa różne poglądy na pracę pisarską, dwa różne przebiegi tej pracy. Sama nie piszę i prawdopodobnie nigdy nie będę, dlatego mnie osobiści zafascynował ten esej. Czytałam go z takim hasłem wyświetlonym w głowie: "A więc tak to się robi!":) Zaskoczyła mnie w tym eseju sama Zadie Smith, która powiedziała, że nie może czytać swoich powieści, wręcz nie umie tego robić, bo te książki po ich skończeniu i upłynięciu jakiegoś czasu staja się dla niej obce.
W PATRZENIU na uwagę moim zdaniem zasługuje esej "Hepburn i Garbo" opowiadający o legendach Hollywodzkiego kina: Katharine Hepburn i Grecie Garbo (niestety nie napisała o Audrey Hepburn, która jest moją ikoną kina, ale cóż...). Podobało mi się również "Dziesięć notatek z weekendu oscarowego" bo miło sobie zdać czasami sprawę, że nie wszystko złoto co się świeci i że tak naprawdę jest mi dobrze, tak jak jest...
Nawet teraz gdy piszę tego posta wiem, że jeszcze wrócę do tej książki. Wrócę gdy dowiem się więcej o dziełach i autorach o których ona pisała i którzy za jej sprawą mnie zafascynowali. Wrócę też dlatego, że naprawdę czytając te, liczące czasami kilkadziesiąt stron eseje, czułam, że się uczę, że wzbogacam swoją wiedzę... Miło jest czasami, a nawet częściej niż czasami, sięgnąć do książki, która coś ci daje - nie tylko rozrywkę, ale również to coś więcej, co powoduje, że chcesz czytać. Moim zdaniem "Jak zmieniałam zdanie. Eseje okolicznościowe" taka jest i tyle. Polecam!
I jeszcze jedno: bardzo podoba mi się okładka:D
Z. Smith, Jak zmieniałam zdanie. Eseje okolicznościowe, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s.370.
Kilka dni temu przeczytałam "Białe zęby". Naprawdę świetne! Chętnie sięgnę po "Jak zmieniałam zdanie".
OdpowiedzUsuńJa za to teraz z chęcią sięgnę po "Białe zęby". Przekonała mnie tymi esejami do siebie:)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do tej książki ;)
OdpowiedzUsuńI dobrze!:)
OdpowiedzUsuńJa też od razu zwróciłam uwagę na okładkę, bardzo mi się podoba :).
OdpowiedzUsuńDawno, dawno temu przeczytałam "O pięknie" i chyba czas przeczytać kolejną książkę tej autorki.
Dzięki za przypomnienie o niej :).
@Maya cieszę się, że się przydałam:)
OdpowiedzUsuń