2012-06-14

Jedna historia, dwie miłości - Meir Shalev i jego "Chłopiec i gołąb".

"Chłopiec i gołąb" to moje pierwsze spotkanie z literaturą izraelską. Po przeszło dwóch miesiącach spędzonych z tą książką (przerwy w jej czytaniu wynosiły czasem tygodnie) stwierdzam z satysfakcją, że książka jest dobrej próby, a Shalev mnie do siebie przekonał. Nie było tak jednak od początku, gdyż jak wiadomo niektórym z Was, literatura Bliskiego Wschodu nigdy do moich ulubionych nie należała i chyba nigdy należeć nie będzie. Autorowi udało się natomiast stworzyć taką atmosferę i opisać taką historię, która na upartego mogłaby się wydarzyć w każdym kraju ogarniętym wojną, z wojenną Polską włącznie. I tylko wszechobecny piasek i gołe wzgórza przypominają, że akcja toczy się akurat w Izraelu, nie gdzie indziej.




Książka napisana spokojnym rytmem nie porywa od samego początku, tego możecie być pewni. Czytelnik potrzebuje czasu i ok. 100 stron do tego, by jakoś zacząć się w tej dwutorowo prowadzonej powieści odnaleźć, by zacząć ją rozumieć, by móc się nią zaciekawić i co najważniejsze, by przyzwyczaić się do jej spokojnego tempa akcji. 
Mair Shalev skonstruował bowiem w "Chłopcu i gołębiu" historię, w której przeszłość nierozerwalnie łączy się z przyszłością i do samego końca ma na nią wpływ.

Oto poznajemy Malucha, którego ojciec oddaje do kibucu. To tutaj własnie chłopiec odnajduje sens swojego życia, pasję i miłość do gołębi. Maluch staje się trenerem gołębi pocztowych, które w zbliżającej się wojnie mają być niezastąpionymi powiernikami pomiędzy walczącymi na polu walki a tymi, którzy pozostają w bazach wojskowych. Gdy pewnego razu, podczas wizyty w zoo w Tel Awiwie chłopiec poznaje tamtejszą młodą trenerkę, żadne z nich nie ma pojęcia jak potoczą się ich losy i jaką rolę w ich wspólnym życiu odegrają właśnie gołębie.

Gołębie pełnią również ważną rolę w życiu kolejnego bohatera tej książki i jej narratora zarazem. Jair, dorosły mężczyzna zmagający się z klęską nieudanego małżeństwa, brakiem miłości i tęsknotą za spełnieniem i szczęściem, poszukuje właśnie swojego miejsca na ziemi. Domu, w którym odnajdzie spokój, a fundusze na który podarowała mu matka na łożu śmierci. Znający skomplikowaną historię swojej rodziny, mężczyzna w swojej opowieści jest tym, który oprowadza czytelnika po dawnym Izraelu, a także splata ze sobą świat przeszłości i teraźniejszości, świat wojny i świat pokoju. 

Podsumowując, z czystym sumieniem mogę Wam tą powieść Shaleva polecić. Zgrabnie napisana, przystępna w odbiorze, poruszająca i tylko w jednym jedynym, acz kluczowym momencie nierealna (przynajmniej mi się wydaje, że tego typu 'zabieg' jest niemożliwy do zrealizowania). Dwie miłości, dwa rozstania, chyba warto zaryzykować:)


M. Shalev, Chłopiec i gołąb, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2010, s.396.

6 komentarzy:

  1. Czytałam "Rosyjski romans" Shaleva i naprawdę mi się podobało. To była ładna, klimatyczna i dobrze napisana książka. Jeśli "Chłopiec i gołąb" wpadnie mi w ręce, to też przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ultramaryno, dobrze wiedzieć, bo mam u siebie właśnie "Rosyjski romans". Po "Chłopca i gołębia" też sięgnę :)
    Bożeee, tylko kiedy!!?

    Mocne uściski dla Ciebie, Paulo! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też "Rosyjski romans" już czeka na półce, zresztą kupiłam go chyba jeszcze wcześniej niż "Chłopca i gołębia":P Dobrze wiedzieć, że dobra. W każdym bądź razie na razie sobie poczeka, bo teraz na tapetę idzie Bolecka:)
    Ps. Ola dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  4. A Bolecką najnowszą też kupiłam. Zaraz po premierze. I stoi. I czeka. Mama już przeczytała. ("Rosyjski romans" też.) A ja nie. Niechże już będzie po tych egzaminach! I jeszcze "Latawce" Boleckiej mam teeeż :) Jej książka dla młodzieży! :) :)

    Czekam na recenzję u Ciebie.
    Mam nadzieję, że wkrótce zawitam do blogosfery. Bardzo mi Was brakuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie kupiłam jeszcze "Cadyka i dziewczyny". Wstrzymałam się, bo mam "Concerto d'amore", ale w sierpniu z pewnością nabędę:) Bardzo jestem ciekawa tej książki!

      Usuń
  5. Literatura izraelska raczej nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń