Od dawna interesuję się wybranymi okresami historii świata i Polski, wybranymi historycznymi zdarzeniami oraz postaciami, jednak muszę przyznać, że najnowszym rozdziałem historii, który wzbudza moją ciekawość jest II Wojna Światowa... To, co działo się później, chyba głównie ze względu na dramatyczny rozwój wydarzeń i nieoczekiwane zmiany na gorsze w naszym kraju, nie bardzo przyciąga moją uwagę. Oczywiście, nie jestem laikiem, który nie ma pojęcia o najnowszej historii swojego kraju, ale przyznaję, że moje w niej obeznanie jest dość ograniczone i nie jestem z tego powodu dumna. Oczywiście wiem, czego dotyczyły wydarzenia Marca 1968 roku, czym spowodowany był stan wojenny 1981 roku czy skąd wzięła się "Solidarność", ale są to wiadomości podstawowe, czasami powoli uzupełniane przy okazji lektury jakiejś książki, która o nich wspomina.
Nie ukrywam, że po książkę "13 wspomnień ze stanu wojennego" sięgnęłam głównie z ciekawości oraz tak banalnego faktu, jak moje uwielbienie dla filmu "Wszystko co kocham". Sama, urodzona w 1984 roku, nie doświadczyłam nawet ułamka życia w świecie za tą przysłowiową żelazną kurtyną. Pomimo, że wychowywałam się na filmach, bajkach czy książkach z tamtego okresu, to jednak świat w nich przedstawiany był zupełnie inny niż ten, w którym na co dzień żyli moi rodzice, czy dziadkowie. Sam stan wojenny natomiast, to dla mojego pokolenia zaprzeszły czas, którego my nie zaznaliśmy i o którym nieliczni mówili. Chciałam, by ta książka przybliżyła mi choć trochę ten czas, by pozwoliła mi poznać ludzi, którzy sprzeciwiali się systemowi i którym po raz kolejny przyszło walczyć o wolną Polskę...
Jak sugeruje jej tytuł, książka "13 wspomnień ze stanu wojennego" składa się z 13 rozdziałów, których narratorami i głównymi bohaterami jest 14 osób, które zdecydowały podzielić się swoimi wspomnieniami z tego okresu z autorami książki. Mamy więc tutaj milicjanta MO, pracownika naukowego zakładu astronomii PAN czy robotnika budowlanego, których wspomnienia bezpośrednio związane są z działalnością konspiracyjną i kilkumiesięcznym internowaniem. W książce tej znajdziemy również wspomnienia twórcy najbardziej chyba znanej piosenki stanu wojennego "Zielona WRONa", czy jedynej w tym towarzystwie kobiety, młodej pracownicy Zakładów Teleelektronicznych.
Jak w życiu, tak i w tej książce jedne opowieści są porywające i ciekawe, inne natomiast trochę przegadane. Wszystkie jednak są prawdziwe i to jest ich największa wartość, zwłaszcza dla mnie, bo tego przecież od tej książki chciałam. Realiów. Książki tej nie czyta się jednym tchem, nie jest ona bowiem łatwa w odbiorze, co mnie zdziwiło, bo przecież nie szokuje ona, nie drażni, nie porusza w sposób nie do zniesienia. Coś w niej jednak jest, co sprawia, że jej lektura do najłatwiejszych nie należy. Nie wiem co. Może to same wspomnienia, które dla znawców tego okresu będą przedstawiać dużo większą wartość niż dla mnie? Ja czułam się podczas jej lektury, jakbym cierpiała na znieczulicę, której nabawiłam się podczas czytania książek dotyczących II Wojny Światowej. Nie potrafiłam się wczuć w sytuację tych osób, dlatego ta książka dla mnie samej przedstawia sobą tylko wartość historyczną, bo jednak wspomnienia tych ludzi są znakiem jakiegoś czasu, ważnego czasu i warto o tym pamiętać. Ja oczekiwałam chyba czegoś innego, choć nie potrafię powiedzieć czego... Dziwne.
Książka zdecydowanie dla osób, które chcą się dowiedzieć czegoś więcej o stanie wojennym, o "Solidarności", o sensie jej istnienia, o tym co kierowało ludźmi którzy do niej wstępowali, którzy buntowali się przeciwko ówczesnemu systemowi. Z pewnością warta przeczytania, ale niekonieczna.
Na sam koniec fragment, który jako jedyny poruszył mnie do łez (nie to, żebym oczekiwała od tej książki takich sytuacji!:P)
"Do Bykowskiego zgłosił się staruszek. Chciał porozmawiać na osobności. Tę historię Bykowski zapamiętał bardzo dobrze: "Chciałbym zapisać się do >Solidarności<" - usłyszał. Zaskoczony, zapytał, czy starszy pan wie, co się dzieje w kraju. "Wiem i dlatego chcę wstąpić do >Solidarności<" - odpowiedział ze łzami w oczach mężczyzna.
- Prawie zamarłem z wrażenia, gdy podał mi swój dowód osobisty. Za trzy tygodnie miał skończyć dziewięćdziesiąt lat. Pomyślałem, że jeżeli tacy ludzie nas popierają, to nie wolno nam się poddawać. Bez namysłu wypisałem sporządzoną naprędce legitymację. Staruszek był bardzo wzruszony, pocałował ją, zanim schował do kieszeni. Oddałem mu swój ostatni znaczek >Solidarności<. Nie mogłem zrobić inaczej - Bykowski, gdy dziś o tym opowiada, jest mocno wzruszony."
K. i K. Świdrakowie, 13 wspomnień ze stanu wojennego, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2011, s.277.
Lubię literaturę związaną z II Wojną Światową, więc jeśli gdzieś uda mi się ją znaleźć na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńHmm... stan wojenny to nie II Wojna Światowa, tylko prawie czterdzieści lat później. Polecam przeczytać cały post:)
UsuńFakt, przepraszam:) Akurat trzymałam w ręce "Lodołamacza", a tak to jest jak się próbuje myśleć o dwóch rzeczach na raz. W każdym razie tytuł zapisałam, i mam nadzieje, że uda mi się ją gdzieś znaleźć.
UsuńNa pewno warto tę książkę przeczytać, ale również obawiam się, że mnie losy bohaterów nie poruszą. Chociaż dla samych realiów stanu wojennego warto się za nią zabrać. Przemyślę to jeszcze :)
OdpowiedzUsuńKocham książki związane z wojną, stanem wojennym itd. Zawsze się przy nich rozklejam ;(
OdpowiedzUsuńZapraszam na: http://recenzentka-fawelotte.blogspot.com/