I fell in love with a book! Tak to w kilku słowach można określić mój stosunek do książki "Kiedy Bóg był królikiem". Nie oczekujcie zatem krytycznych uwag, zastrzeżeń czy tego, że będę odradzała Wam jej lekturę. Przygotujcie się raczej na mały hymn pochwalny, bo ta książka mnie porwała i uwiodła, bo okazała się nie tylko zabawna i lekka, ale również mądra i ciepła. Chcecie konkretniej? Mam dwa porównania, które w trakcie lektury nasunęły mi się na myśl. Pierwsze ucieszy miłośników "Smażonych zielonych pomidorów", bo "Kiedy Bóg był królikiem" jest pierwszą od bardzo dawna książką, której atmosferę przyrównałabym do tej w "Smażonych zielonych pomidorach". Okazuje się bowiem, że tak jak w tamtej powieści tak i w tej natychmiast po zapoznaniu się z bohaterami stajemy się ich fanami, zaczynamy im kibicować i marzymy o tym by zostali naszymi przyjaciółmi! Drugie porównanie jest trochę bardziej banalne, a dotyczy samej lekkości z jaką książka została napisana i tutaj przychodzi mi na myśl powieść Kathryn Stockett "Służące". Ten sam 'flow', ten sam rytm książki, to samo wrażenie jakie po sobie zostawia i również ta sama tęsknota za kolejnymi, nieistniejącymi rozdziałami, bo okazuje się, że 399 stron to w tym wypadku za mało!
"Kiedy Bóg był królikiem" to powieść, której główną bohaterką a zarazem jedyną narratorką jest Elly, właścicielka królika o imieniu Bóg. Elly poznajemy, gdy jest zaledwie kilkuletnią dziewczynką mieszkającą w Wielkiej Brytanii lat 60'tych. Dziewczynka dorasta w normalnej, szczęśliwej rodzinie składającej się z mamy, taty, starszego brata Joe'go i samej Elly, aczkolwiek to rodzinne grono sukcesywnie powiększa się o nowych ekscentrycznych członków; ludzi, którzy przybywając na chwilę zostają w niej na zawsze. Świat Elly stanowią osoby należące do rodziny oraz przyjaciele. Dziewczynka ma ich dwójkę, pierwszym jest jej ukochany starszy brat Joe bez którego Elly nie wyobraża sobie swojego życia, drugą taką osobą w jej życiu jest Jenny Penny, poznana w szkole osóbka o skomplikowanym, niełatwym życiorysie. Kiedy rodzice Elly postanawiają się przenieść razem z całą rodziną do nowego miejsca, w którym otworzą swój wymarzony pensjonat, Elly wie, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Dziewczynka musi zostawić za sobą swoją ukochaną przyjaciółkę, która wkrótce zmuszona zostanie do zerwania z nią całkowitego kontaktu, a jej życie potoczy się w nieprzewidywalnym, tragicznym kierunku. Joe natomiast w nowym miejscu będzie próbował pogodzić się z rozstaniem ze swoją pierwszą, wielką miłością...
W drugiej części powieści Elly jest już dorosłą, aczkolwiek młodą kobietą stroniącą od poważnych związków z mężczyznami. Jej brat mieszka w Nowym Jorku, rodzice od lat prowadzą z sukcesem pensjonat oraz dom, w którym stałymi mieszkańcami są teraz również Arthur i Ginger i przez który regularnie przewija się ukochana siostra taty, Nancy. Elly prowadzi uporządkowane życie w ich towarzystwie, do momentu gdy po latach otrzymuje list od swojej dawnej przyjaciółki, a świat zaczyna być określany przez kolejne tragiczne zdarzenia, których apogeum przypada za zamachy 11 września 2011.
"Kiedy Bóg był królikiem" to naprawdę pięknie opowiedziana historia rodziny, którą łączą nierozerwalne więzi i przyjaźń niemożliwa do zastąpienia. To również opowieść o dorastaniu, bólu, cierpieniu, tragediach, o stracie, o powrotach, rodzinnych sekretach i miłościach w każdej możliwej formie. Niby zwyczajna, a jednak nie. To powieść, której nie można przegapić, zwłaszcza jeśli szukacie książki, która porwie Wasze serca i sprawi, że nie będziecie się chcieli od niej oderwać. Ta książka to czysta rozrywka, ale w najlepszej możliwej formie! Warto bardzo, bardzo warto!
S. Winman, Kiedy Bóg był królikiem, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2012, s.399.
Mam ją od dawna na oku. A jeśli nasunęło Ci się skojarzenie ze "Smażonymi pomidorami" to już ją KOCHAM!! :)
OdpowiedzUsuńWiesz, niektóre książki pamięta się bardziej sercem niż głową i ja tak właśnie mam ze "Smażonymi zielonymi pomidorami". Nie pamiętam dobrze samej fabuły, bo książkę czytałam ostatni raz kilka lat temu, ale pamiętam jakie uczucia we mnie wywoływała. I "Kiedy Bóg był człowiekiem" robiła ze mną dokładnie to samo:D Mam nadzieję, że Ci się spodoba:)
UsuńKsiążka na liście do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńJa również zakochałam się w tej książce! A "Smażone zielone pomidory" muszę w takim razie koniecznie przeczytać :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie!:D
UsuńBardzo się cieszę, że komuś jeszcze spodobała się ta książka. Mnie też szalenie się spodobała, poruszyła, rozśmieszyła. Mam nadzieję, że autorka jeszcze coś napisze, bo debiut był wyśmienity! Oby tylko kolejna książka trzymała poziom.
OdpowiedzUsuńO tak! Żywię podobną nadzieję, bo takie debiuty nie zdarzają się często, a ja wiem, że jeśli autorka w podobny sposób będzie pisać swoje kolejne książki to z pewnością stanie się jedną z moich ulubienic!:) Czekam w każdym bądź razie z niecierpliwością.
UsuńNa razie chyba cisza, nic sie nie pisze. Cóż, poczekamy, zobaczymy.
Usuńwidziałam tę książke ostatnio w empiku i zaintrygował mnie jej tytuł - po twojej recenzji wiem, że kolejnym razem pewnie nie wyjdę bez niej ze sklepu :D
OdpowiedzUsuńJak na razie nie znam jeszcze "Smażonych zielonych pomidorów" i "Służących" (wiem, wstyd!). Dlatego najpierw przeczytam te dwie pozycje (czekające już na półce), a potem jeśli się spodobają, z przyjemnością sięgnę i po tę.
OdpowiedzUsuń:) Nabyłam niedawno w ciuchbudzie za złotówkę, ale w wersji angielskiej. Parę stron wystarczyło, żeby zorientować się, że książka jest niebanalna. Na pewno do niej wrócę :) Cieszę się, że ma dobre recenzje :) Na razie jednak pochłonął mnie kilkutomowy świat "Gry o Tron". Trochę to potrwa, zanim się z niego wydostanę ;)
OdpowiedzUsuńtaka pozytywna recenzja, że aż nabrałam chęci na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńpodobno w książce są wulgaryzmy i to mnie odrzuca....czy słusznie?Nie cierpię tego w literaturze:(
OdpowiedzUsuń