2011-06-18

Nie taki słodki "Cukrowy Kreml" Władimira Sorokina.

Po "Cukrowy Kreml" sięgnęlam z ciekawości. Pomimo, że natrafiłam na wiele pozytywnych recenzji tej książki, zdarzyło mi się również spotkać z tymi mniej pochlebnymi. Z tego powodu wlaśnie stwierdziłam, że mam ochotę sama wyrobić sobie pogląd na jej temat. No, może również na temat twórczości samego Sorokina, którego "Cukrowy Kreml" jest pierwszym moim z nim spotkaniem (nie ostatnim bo na połce już czeka "Lód").
Samą literaturę rosyjską lubię i cenię sobie od momentu, gdy kilka lat temu po raz pierwszy przeczytałam "Mistrza i Małgorzatę" i pokochałam wszystko co wyszło spod ręki Bułhakowa! Czy Sorokin mu dorównuje? Nie, ale bardzo się stara i mnie się to podoba...:)




"Cukrowy Kreml" to zbiór 16 opowiadań, który jest kontynuacją innej książki Władimira Sorokina "Dzień oprycznika" (o czym dowiedziałam się niestety dopiero w momencie gdy wzięłam książkę do ręki z zamiarem jej przeczytania, no cóż...). Pomimo mojej nieznajomości poprzedniej książki mogę was zapewnić, że w niczym nie przeszkodziło mi to w lekturze "Cukrowego Kremla". Opowiadania te bowiem nawiązują w jakiś sposób do poprzedniej 'części' (choćby poprzez postacie opryczników), ale pomimo to, czytając je nie czułam braku znajomości "Dnia oprycznika".

Dlaczego "Cukrowy Kreml'? Już w pierwszym opowiadaniu zatytułowanym "Radość Marfuszy" tajemnica cukrowego kremla wyjaśnia się. Okazuje się bowiem, że cukrowy kreml to wprost idealny, pozbawiony żadnych wad, wypiekany z największym poświęceniem i dokładnością symbol nowego państwa, rozdawany dzieciom na placu Czerwonym w dniu Bożego Narodzenia. Ten to właśnie cukrowy kreml staje się motywem spotykanym przez czytelnika w każdym opowiadaniu zawartym w książce Sorokina. Słodki ten wyrób trafia bowiem nie tylko do dzieci, ale z czasem, przekazywany z rąk do rąk (nierzadko podzielony na fragmenty, po to by obdarować nim więcej osób, lub by go po prostu dłużej mieć) znajduje się on zarówno u bezdomnych, jak i służbistów państwowych czy artystów. Cukrowy kreml ma im wszystkim przypominać o tym w jakim idealnym, dbającym o swoich obywateli państwie przyszło im żyć. Każdy może go polizać, ugryźć czy doprawić nim jedzenie, ale czy każdy również za jego sprawą zapomni o prawdziwym obliczu Rosji?!

A jakie jest to oblicze? Władimir Sorokin w "Cukrowym Kremlu" przenosi nas do roku 2028. Rosja jest państwem, które przeszło Czerwoną Smutę, Białą Smutę i Szarą Smutę (rewolucje) i w chwili obecnej jest państwem całkowicie totalitarnym, rządzonym przez Monarchę Wszech Rusi, który nakazał wybudowanie dookoła niej Wielkiego Muru majacego na celu odgrodzenie kraju od wszelkiego rodzaju przeciwników i wrogów zewnętrznych. Z wewnętrznymi bowiem Rosja poradzi sobie sama, o czym dowiadujemy się między innymi z opowiadań "Kociuba" czy "Szamanko". 

Każde z 16 opowiadań zawartych w "Cukrowym Kremlu" to wejście w świat innej osoby, innej warstwy społecznej żyjącej pod rządami Monarchy. W każdym z tych opowiadań znajdujemy nawiązania do sowieckich czasów, kiedy pod sklepami stały długie kolejki po każdy produkt, kiedy zastraszanie, łapanki i pełne okrucieństwa przesłuchania były na porządku dziennym, kiedy niektórych rzeczy się nie mówiło, nie robiło. Według Sorokina tak też rysuje się przyszłość Rosji, bogatszej w nowinki techniczne, pewne 'udogodnienia' i pomalowany na biało Kreml na placu Czerwonym, ale jednak takiej samej jak te kilkadzisiat lat temu. Niepokojące są to opowiadania rosyjskiego pisarza. Niepokojąca wydaje się przyszłość Rosji, która obecnie z jednej strony uważa się za państwo demokratyczne, z drugiej zaś nie potrafi wyzbyć się na rzecz tejże właśnie demokracji pewnych zachowań i zwyczajów... Sorokin w odważny i bezkompromisowy sposób opowiada o Rosji teraźniejszej i o jej przyszlości. Nie stroni w swoich opowiadaniach od absurdalnych, groteskowych opisów przyszłości oraz śmiałych i prześmiewczych odnośników do teraźniejszej rosyjskiej władzy i ludzi 'na szczycie' (opowiadanie "Karczma"). Według Sorokina Rosja przyszłości to Rosja przeszła. Nic się w niej nie zmienia, ludzie godzą się ze wszystkim i pomimo, że zauważają minusy swojej sytuacji wolą znaną niedoskonałość niż dążenie do nieznanej poprawy...

Właśnie to krytyczne spojrzenie na swój kraj, na jego wady i zaniedbania połączone z niesamowitą fantazją i momentami absurdalnymi wręcz porównaniami czy poczuciem humoru przypominaja mi mistrza rosyjskiej literatury Bułhakowa. Czyż bowiem opowiadania Michaiła Bułhakowa, czy też sama powieść "Mistrz i Malgorzata" nie były jego sprzeciwem, jego określeniem swojej obawy przed tym jaka przyszłość czeka Rosję?! W tym właśnie Wladimir Sorokin próbuje Michaiła Bułhakowa doścignąć. I mnie się to bardzo podoba, bo uwielbiam taką przesyconą fantazją, niepokojem i groteska literaturę rosyjską. 
Jeśli tylko ktoś literaturę rosyjską lubi lub po prostu interesuje się tematem, polecam:)


W. Sorokin, Cukrowy Kreml, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011, s.261.

4 komentarze:

  1. Opowiadania? Super muszę przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym sięgnęła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @dr Kohoutek, czyżby wielbiciel opowiadań? Ja dopiero sie do nich przekonuję, ale "Cukrowy Kreml" zdecydowanie mi w tym pomógł. Miłej lektury:)

    @Domi & Piotr :)

    OdpowiedzUsuń