2014-10-20

"Stulecie" Herbjørg Wassmo.

Dobra książka. Dobre czytadło. Tylko tyle, albo aż tyle, bo jak wiadomo, książki określane mianem czytadeł potrafią być tak złe jak to tylko możliwe, a o te naprawdę dobre wcale nie jest tak prosto. Ta na szczęście taka jest: ciekawa, wciągająca i bardzo łatwa w czytaniu. Do tego opisane w niej historie mają podłoże biograficzne, bo Herbjørg Wassmo w "Stuleciu" pisze o losach swojej matki, babki i prababki. 




Prababką autorki jest Sara Susanne, kobieta której przyszło wyjść za mąż z obowiązku, powinności względem rodziny. I pomimo, że z czasem pokochała swojego męża to jej życie tak naprawdę nabrało smaku gdy poznała pewnego, dużo od niej starszego, pastora.
Jej córka, Elida wyszła za mąż wbrew woli swojej matki, z miłości. Dla chorego męża poświęciła więcej niż się spodziewała i tak jak matka marzyła skrycie o innym życiu.
Z całej tej trójki to jednak Hjørdis nie zaznała w małżeńskim życiu szczęścia. Jej wybranek okazał się bowiem zgoła innym człowiekiem, niż ten, którego wydawało jej się, że zna i którego wybiera sobie na męża.

"Stulecie" to opowieść o tych trzech, z jednej strony silnych, ale jednak nadal słabych kobietach. Żyjąc na północy Norwegii wszystkie po kolei zmagały się ze swoim losem, życiem jakie przyszło im wieść. Czasami się wobec niego buntowały, próbowały szukać dla siebie i swoich marzeń ratunku, rzadko jednak udawało im się coś ma tym zyskać. Okazywało się bowiem, że nie tak łatwo jest uciec z północy, odciąć się od tego kim tak naprawdę się jest. "Stulecie" to te trzy kobiety i ich mężowie, liczne dzieci, niespełnione nadzieje i tęsknoty,  samotność, walka o lepsze jutro, trud codziennej pracy. Życie.

I gdyby nie mała dziewczynka chowająca się w stodole przed Nim, gdyby nie jej ołówek i zeszyt, w którym zapisuje swoje myśli, "Stulecie" nie wyróżniałoby się niczym specyficznym od innych jej podobnych powieści. A tak zwykłe, aczkolwiek trudne życie bohaterek przeplata się z dramatem ich małej potomkini. 

Daleka jestem od twierdzenia, że ta książka jest wybitna czy monumentalna (a takie i inne przymiotniki ją opisujące krążą po sieci), ale z pewnością nie można jej nie przyznać tego, że jest bardzo klimatyczna, zimno północy wylewa się na czytelnika z każdej kartki i porywająca. Losy tych trzech kobiet są doprawdy fascynujące, a to, że tak dobrze spisane (wiem, wiem, że duża ich część to fikcja, ale jednak podłoże biograficzne jest) sprawia, że można w "Stuleciu", na tę chwilę czy dwie, przepaść. Dobra.


H. Wassmo, Stulecie, Smak Słowa, 2014, s.520.

2014-09-28

Ida.

Przepiękne zdjęcia! Przejmująca historia. Czerń, biel i szarości. Tyle wystarczy, by taki film jak "Ida" robił niezapomniane wrażenie. Dodatkowo genialna jak zawsze Agata Kulesza, świeżutka Agata Trzebuchowska i Dawid Ogrodnik, który na moich oczach wyrasta na cholernie mądrego w swoich wyborach aktora. Świetnie! No świetnie! 




"Ida".

2014-09-17

Karl Ove Knausgård "Moja walka. Tom 1. Powieść".

Przyznaję, nie miałam w planach lektury książki Karla Ove Knausgårda. Nie przemawiało do mnie jedno ze zdań ją reklamujących, a mianowicie: "Autobiograficzna powieść, w której rzeczywistość przeraża bardziej niż najmroczniejsze skandynawskie kryminały." No bo kurcze, różne rzeczy można o mnie powiedzieć, ale na pewno nie to, że pociągają mnie kryminały, wręcz odwrotnie, stronię od nich jak tylko mogę (choć przyznaję, że ostatnio siedzi mi w głowie jakieś diabelstwo i mówi, żeby się skusić i poczytać to czy tamto :P). Zamiaru zatem nie miałam, ale jak wiadomo przypadki rządzą moim czytelniczym życiem, jak dotąd bardzo szczęśliwie zresztą i to właśnie taki przypadek sprawił, że książka ta trafiła w moje ręce. Jak już trafiła nie musiała długo czekać na swoją kolej, ciekawość bowiem wzięła górę i "Moja walka. Tom 1. Powieść" poszła w ruch.




"Moja walka. Tom 1. Powieść" to tak naprawdę opis przygotowań do pogrzebu ojca. Jak się okazuje ojciec był postacią w życiu Karla Ove, która jak żadna inna wywarła ogromny wpływ na to jakim stał się człowiekiem. 'Cichy tyran', tak bym go nazwała, który samym tylko wzrokiem potrafił wbijać swojego syna w ziemię, jednym słowem potrafił go ściągać w dół i powoli niszczyć. To właśnie jego śmierć, której autor "Mojej walki" pragną od lat, staje się przyczynkiem do jego 'wypraw w przeszłość', wspominków, które grają jakby główną rolę w tej książce. 

Już po pierwszych zdaniach, pierwszych przeczytanych przeze mnie stronach okazało się, że ta książka to coś wyjątkowego na rynku wydawniczym. Rzeczywiście trudno jej podobne znaleźć, a jeśli już to są to wypadki nieliczne. "Moja walka" to bowiem powieść, w której życie i literatura tworzą jedną całość, trudną do oddzielenia. Czytelnik śledzi w niej losy Karla, tak bardzo zwykłe mimo wszystko, a ma wrażenie jakby to był jakiś wyższy poziom życia. Dlaczego? Dlatego, że autor w taki a nie inny sposób do swojego życia podchodzi, w taki a nie inny sposób je opisuje, podsumowuje, przeżywa. Banalność staje się czymś niezwykłym właśnie dlatego, że autor od tej banalności swojego życia nie ucieka! Tyle. Knausgård nie oszczędza w swojej książce ani siebie, ani ojca, który, nie da się ukryć, jest główną, oprócz autora, postacią tego tomu, ani reszty swojej rodziny. Nie zataja, nie przemilcza trudnych dla siebie momentów, sytuacji z którymi przyszło mu się zmierzyć. Nie ukrywa swoich słabości, wspomnień, które jak to one, raz są dobre, raz złe. Wszystko z siebie wyrzuca czytelnikowi pod nos, ale w taki sposób, że to wszystko się broni! Bo to naprawdę jest literatura na wysokim poziomie. A skoro jest to ten właśnie poziom to nie należy się spodziewać książki szybkiej ani prostej. Były momenty, że od "Mojej walki" nie mogłam się oderwać, ale były również takie, gdy jej lektura sprawiała mi trudność. Dlaczego? Długie narracje, niekończące się opisy bardzo zwykłych sytuacji czasami mogą nużyć. Nie raz i nie dwa zastanawiałam się co w tym co teraz czytam jest tak wyjątkowego, że poświęcona została temu już kolejna strona?! Potem okazywało się, że może nic, ale dokądś mnie to prowadzi, tak jak dokądś prowadziło to Karla Ove. 

"Moja walka. Tom 1. Powieść" to z pewnością nie jest książka dla każdego, ale jak widać znalazła już sobie ogromne grono fanów, dla których porównywanie jej do dzieła Prousta nie jest niczym nie na miejscu. Ja mam do niej stosunek bardziej ambiwalentny, bo zarówno mnie ona do siebie pociąga jak i odpycha, nie potrafię jej jednak odebrać tego, jak jest niepowtarzalna i zaskakująca. Warta uwagi!


K. O. Knausgård, Moja walka. Tom 1. Powieść, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, s.352.

2014-08-22

Życie nieznośne. "Miłość z kamienia" Grażyny Jagielskiej.

Czytając "Miłość z kamienia" jedno chodziło mi po głowie: nie mogłabym tak żyć. Z drugiej jednak strony, po lekturze tej książki wiem jedno, nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć co i jak może nas i innych dotknąć, do jakiego stopnia jesteśmy w stanie poświęcić swoje życie dla drugiej osoby. Chyba dopiero gdy TO się dzieje zaczynamy sobie zdawać sprawę, gdzie może nas zaprowadzić...




Wydaje mi się, że o tej książce napisano i powiedziano już tyle, że moim zadaniem jest oszczędzić Wam kolejnej dawki tych samych frazesów. Zarówno liczne grono recenzentów, blogerów, jak i sama autorka wiele o "Miłości z kamienia" powiedzieli, dlatego ja skupię się w tym poście tylko na swoim jej odbiorze. Ułatwię sprawę sobie i Wam :)

"Miłość z kamienia" to książka, która powinna być przepisywana przyjaciółkom przez przyjaciółki, gdy te zaczynają biadolić nad tym jak to ciężko z tym swoim mężem czy chłopakiem mają w życiu. Przy tym co opowiedziała Grażyna Jagielska trudy życia codziennego to pikuś niewart większej uwagi, a już na pewno nie nerwów. Taka mała, skuteczna i poruszająca odtrutka na głupoty. Nagle okazuje się bowiem, że życie małżeńskie może być bardzo trudne, samotne, wyniszczające, pozbawiające woli do jakiegokolwiek działania. Okazuje się, że życie małżeńskie może takim życiem być tylko z nazwy, że tak naprawdę może to być wegetacja jednej ze stron, podczas gdy ta druga rozkwita żyjąc innym życiem, innym światem. I nie o rodzinie patologicznej autorka pisze, przynajmniej nie w szeroko rozumianym znaczeniu tego słowa, ale o takiej, w której mąż kocha żonę a ona jego, oboje pracują i wychowują dzieci, jest jak być powinno. Czyżby?

Grażyna Jagielska w bardzo przejmujący sposób opisała to jak jej szare, codzienne życie stopniowo przemieniało się w koszmar. Jak praca Wojciecha Jagielskiego, jej męża, coraz głębiej wchodziła w ich związek, rodzinę, jak zabierała dla siebie coraz więcej czasu i zaangażowania w zamian zostawiając przytłaczający strach, ból, samotność i przymus czekania na najgorsze. Zawsze na najgorsze, bo ono przecież kiedyś nadejdzie, musi nadejść. W końcu zostawiła również chorobę.

"Miłość z kamienia" bardzo mnie poruszyła, ale też otworzyła mi oczy na wiele spraw, na to jak musimy być uważni na drugiego człowieka w związku, jak w pogoni za realizacją swoich potrzeb nie możemy zamykać oczu na potrzeby drugiej osoby, które to, jak w przypadku Grażyny, mogą być potrzebami podstawowymi! 
To również książka, która niezwykle dobitnie tłumaczy szaremu człowiekowi czym tak naprawdę jest wojna, i dla tych, którzy aktywnie w niej uczestniczą, i dla tych, których zadaniem jest jej obserwacja i dla tych, dla których mimo woli staje się ona drugim tłem życia. Nie ma w niej nic ludzkiego, nic co przynosi nadzieję, nic co pozwala normalnie funkcjonować. W jakikolwiek sposób nie mamy z nią do czynienia, wojna nas niszczy.

Warta uwagi.


G. Jagielska, Miłość z kamienia, Wydawnictwo Znak, 2013, s.208.

2014-08-14

"Różnimisie" Agaty Królak.

Mam słabość do pięknie wydanych książek dla dzieci. Pomimo, że mój synek ma dopiero (choć dla mnie JUŻ) 11 miesięcy, ja z zapamiętaniem i niesłychaną wprost przyjemnością kupuję i zbieram różnego rodzaju książki i książeczki, które przydadzą nam się teraz lub w niedalekiej przyszłości. Jak wiadomo te wydawane z myślą o dzieciach dzielą się na dwie podstawowe grupy: te do czytania i te do oglądania i opowiadania. 




"Różnimisie" zalicza się do grupy drugiej i jak wskazuje, cudny moim zdaniem, tytuł tej książeczki, jej zadaniem jest przedstawienie najmłodszym różnic jakie mogą istnieć pomiędzy kolejnymi misiami :)
Ktoś może pomyśleć, ot, kolejna książeczka o przeciwieństwach. I ma rację, to jest kolejna książeczka o przeciwieństwach, ale w odróżnieniu od wielu innych, ta nie jest tak w tym oczywista i dodatkowo jest po prostu przepięknie wydana. Przepięknie! 
Rodzic zasiada zatem ze swoim dzieciątkiem i tym wydawnictwem w ręce i dzięki bardzo oszczędnym obrazkom w nim zawartym rozpoczyna opowieść o tym jak to misie bywają od siebie różne: jeden jest silny, inny słaby; jeden chory, drugi zdrowy; jeden gruby drugi chudy; jeden stary, inny zaś młody itd. Nawet takie maluchy (a może zwłaszcza) jak mój synek docenią rysunki Agaty Królak, w których główną rolę grają kolory czarny i biały, a misie rysowane są jakby kredą na tablicy lub kredkami na kartce z bloku. Same przeciwieństwa przedstawione w sposób bardzo przemawiający do wyobraźni, nie przekombinowane i proste w odbiorze dla dzieci. Dodatkowo Wydawnictwo Dwie Siostry wydało książeczkę "Różnimisie" w świetnym rozmiarze, nie za dużym i nie za małym (19 cm x 18 cm), na grubym papierze (tekturze?) i z dbałością o każdy detal. Zaznaczam również, że ta książeczka jest dość solidna objętościowo i misiów poznajemy tutaj kilkunastu, co mnie akurat pozytywnie zaskoczyło, bo przeważnie tego typu wydawnictwa serwują nam jedynie kilka obrazków i zanim się mama obejrzy, książeczka się już skończyła :P
Jestem tą książeczką zachwycona i żałuję, że nie ma innych, jej podobnych. Polecam!


brudny

chudy


A. Królak, Różnimisie, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2012, s.26.