Nie miałam w planach czytać "Towarzyszki Panienki", tym bardziej nie myślałam nawet, że sięgnę po "Rodzinę". Stało się jednak tak, że pierwsza z tych książek trafiła w moje ręce, a po jej lekturze po prostu nie potrafiłam przejść obojętnie obok drugiej. Chciałam przeczytać "Rodzinę", pomimo że "Towarzyszka Panienka" na kolana mnie nie powaliła, a wręcz uważam ją za bardzo przeciętną. Dobrze, że nowsza z książek Moniki Jaruzelskiej okazała się lepsza od poprzedniczki.
Dlaczego nie piszę o tych książkach w osobnych postach? Bo wydaje mi się, że musiałabym w każdym z nich napisać to samo. Pomimo bowiem, że zatytułowane inaczej, tak naprawdę w obu książkach autorka porusza się po takich samych tematach, nie ma między nimi większych różnic, a jedynie "Rodzina" stanowi dla mnie uzupełnienie dość chaotycznej "Towarzyszki Panienki".
"Towarzyszka Panienka" tym różni się od swojej poprzedniczki, że jest książką bardziej tematycznie zróżnicowaną. W odróżnieniu od "Rodziny", w której to, jak sam tytuł wskazuje, Monika Jaruzelska skupia się na swojej rodzinie i zależnościach ją łączących, "Towarzyszka Panienka" to zbiór dość wyrywkowych, krótkich wspomnień autorki z dzieciństwa, młodości i życia dorosłego. Autorka z wielką swobodą odnosi się w swoich książkach nie tylko do tematów bezpośrednio ją dotyczących, ale również tych, z którymi jej rodzina łączy się nierozerwalnie, aczkolwiek wpływały one z większą siłą na losy społeczeństwa polskiego niż na ich własne życie (mam tutaj na myśli między innymi stan wojenny czy pacyfikację kopalni Wujek). Chociaż może się mylę? Wydaje mi się, że dla wielu te właśnie fragmenty, w których autorka odnosi się do działalności politycznej swojego ojca, są tymi na które będą polować oczekując tłumaczeń, wyjaśnień, przeprosin czy choćby głębszej analizy tego, jakim człowiekiem był wtedy gen. Jaruzelski, co nim kierowało, jak w tym wszystkim tłumaczył swoje decyzje rodzinie. Niestety, wszyscy Ci ludzie się zawiodą, bo Monika okazuje się być w tej kwestii mistrzem dyplomacji (nie powiem, że mnie to trochę nie raziło) i niby dany temat porusza, ale zaraz tłumaczy, że ona i matka tak naprawdę o tym co dzieje się z ojcem, jakie i dlaczego takie są jego polityczne wybory nie wiedziały praktycznie nic (autorka pisze między innymi o tym, że o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedziała się z telewizji). Dla mnie osobiście jest to dość dziwne, ale gdy przeczytamy dwie książki, w których Monika Jaruzelska próbuje udowodnić jak różnymi osobami wszyscy członkowie jej rodziny byli i są i jak dziwną tak naprawdę komórkę społeczną razem tworzyli można uznać jej słowa za prawdę lub prawie prawdę.
Pomimo iż bogatsza pod względem treści wydaje się być "Towarzyszka Panienka" to na większą uwagę zdecydowanie bardziej zasługuje moim zdaniem "Rodzina". Pierwsza z książek jest moim zdaniem taką o wszystkim i o niczym, trochę o babci tej czy tamtej, o rodzicach, o szkole, miłościach, podróżach, Castro czy tym podobnych rzeczach i osobach a wszystko opisane bardzo pobieżnie, moim zdaniem średnio starannie. "Rodzina" jest natomiast książką bardziej skondensowaną. Po pierwsze mamy tutaj krótką charakterystykę poszczególnych członków tejże rodziny, po drugie książka wzbogacona jest jakby kartkami z dziennika autorki, która w trakcie pisania tej książki zmagała się również z wizją rychłej śmierci ojca i jego pobytem w szpitalu, po trzecie, to co mnie osobiście najbardziej przypadło do gustu, w "Rodzinie" znajdują się rozmowy (niezbyt rozległe) zarówno z ojcem jak i matką autorki. Z tego co mówiła w wywiadach, Monika chciała by te rozmowy pokazały między innymi różnice jakie od zawsze istniały pomiędzy Jaruzelskimi, ale by była to też sposobność na to by coś sobie z rodzicami wyjaśnić, by zrozumieć nawzajem swoją samotność w tym wszystkim czym jest ich rodzina. Czy się jej to powiodło? Nie jestem pewna. Udało jej się natomiast pokazać swojego ojca w innym świetle niż to medialne: schorowany, stary, martwiący się o przyszłość córki ojciec rzeczywiście bardziej rozczula niż złości.
Obie książki napisane są bardzo lekko, z humorem i dystansem, który czasami mnie trochę mierził, ale traktuję go jako swego rodzaju system obronny przed tym, by tak naprawdę z niektórymi sytuacjami z przeszłości zmierzyć się po raz kolejny.
Nie potrafię tych książek ani polecać, ani odradzać, ale i tak mam wrażenie, że teraz gdy gen. Jaruzelski zmarł zyskają one 'drugie życie'.
M. Jaruzelska, Towarzyszka Panienka, Czerwone i Czarne, 2013, s.240.
M. Jaruzelska, Rodzina, Czerwone i Czarne, Warszawa 2014, s.288.
Muszę kupić obie
OdpowiedzUsuń