Przeczytałam "Marię i Magdalenę" i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że ta książka jest równie, jeśli nie bardziej, bogata w informacje dotyczące życia naszych rodaków w czasach dwudziestolecia międzywojennego (i nawet tych wcześniejszych) co najnowsze publikacje Wydawnictwa PWN, które wyszły spod ręki państwa Łozińskich. Oczywiście książka Magdaleny Samozwaniec to inna estetyka, inny smak, inny styl opowieści niż ten prezentowany nam przez współczesnych autorów, bądź co bądź albumów, ale informacji w niej bez liku. Dodatkowo, a może jednak GŁÓWNIE "Magda i Magdalena" to piękny portret rodzinny stworzony przez autorkę. Portret, w którym na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się siostra Magdaleny Samozwaniec, Maria Pawlikowska - Jasnorzewska (zwana przez domowników Lilką), zresztą stąd taki a nie inny tytuł książki, drugi plan stanowią natomiast: ukochany i podziwiany ojciec Wojciech Kossak, wzór mężczyzny dla obu sióstr oraz kochana, acz mało spolegliwa wobec swoich córek matka, Maria z Kisielnickich Kossakowa zwana Mamidłem. O swoim starszym bracie Jerzym Magdalena Samozwaniec nie wspomina prawie wcale.
Początkowo trochę zdziwił mnie sposób w jaki autorka postanowiła "Marię i Magdalenę" napisać, później jednak przyzwyczaiłam się do niego, i choć fanką tego typu zabiegów nie jestem to jednak rozumiem co autorka chciała przez to osiągnąć. O co chodzi? O to, że narracja w książce Samozwaniec nie jest prowadzona jak to jest zwykle przyjęte w tego typu publikacjach w pierwszej osobie liczby pojedynczej, ale w osobie trzeciej. W ten oto sposób Madzia stworzyła książkę, którą momentami czyta się bardziej jak powieść niż jak wspomnienia.
Już we wstępie Magdalena Samozwaniec zwraca się do dwóch małych dziewczynek z pytaniem na czym dokładnie skupić się w tej książce i od czego zacząć. Lilka i Madzia radzą jej między innymi:
"(...) Opisz atmosferę ówczesnego Krakowa, napisz o tym, w jaki dziwny sposób ewakuowano wówczas dziewczynki z tak zwanych dobrych domów. Dzisiejsze harcerki, czytając owe opisy, będą pękać ze śmiechu. Pisz o przedziwnej higienie początków tego wieku, o snobizmie, który wówczas panował, i przesadnej dewocji, do której dzieci zmuszano. Nie bój się, pisz, i tak redaktor, który zaopiekuje się twoimi wspomnieniami, wykreśli Ci z tego połowę."
oraz:
"(...) O sobie staraj się pisać wesoło, ale raczej krytycznie, tak, jakbyś opisywała swoją najlepszą przyjaciółkę. Wówczas czytelnik daruje Ci może zbytni entuzjazm wobec Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Wojciecha. Jedni powiedzą: szowinizm rodzinny, drudzy - oto jej dwie największe miłości!"
I do tych porad małych dziewczynek dorosła Magdalena Samozwaniec się stosuje. Tym samym "Maria i Magdalena" obfituje w niezliczoną ilość ciekawostek dotyczących życia ludzi na przełomie wieków i w dwudziestoleciu międzywojennym. Czytamy zatem między innymi o tym jak Madzia i Lilka Kossak szokowały społeczeństwo krakowskie jeżdżąc po Krakowie na rowerach, jaka była reakcja Mamidła gdy pewnego dnia podążająca za modą Lilka pojawiła się w domu w sukni, która odsłaniała jej kostki oraz jaki rodzaj higieny stosowały ówczesne panny, a co za tym idzie, co to było Eau de Pologne?
Poza tym zdziwienie budzą 'katusze' jakie przeżywała matka dziewcząt w czasach tzw. Wielkiej Wojny, gdy musiały się wyprowadzić z Kossakówki i zamieszkać w hoteliku w Ołomuńcu, w którym pokoje nie były codziennie sprzątane (!!), codzienne menu było jednakowe a pogoda nieciekawa. Sama autorka komentując listy Mamidła, w których ta opisuje te 'szokujące' wydarzenia nie próbuje kryć swojego krytycyzmu wobec nich. Tak jak poradziły jej dwie małe dziewczynki Magdalena Samozwaniec pisze o swojej rodzinie z humorem, ale zdarza się jej również być wobec niej krytyczną. Rzadko bo rzadko, ale cóż począć:P Zwłaszcza w stosunku do Tatki, który z pewnością jest mężczyzną życia obu swoich córek, Madzia jest bezkrytyczna. Nie dziwię się szczerze mówiąc. Kochający, rozpieszczający córki i żonę, wpatrzony i podziwiający ich dokonania, bezkrytyczny niemal, biegnący z pomocą gdy potrzeba Wojciech Kossak był idealnym ojcem dla tych dwóch kobiet o artystycznych duszach, które potrzebowały mężczyzny, który będzie je popierał w ich działaniach.
Drugą osobą tak bardzo kochaną przez Magdalenę Samozwaniec jest Maria Pawlikowska - Jasnorzewska. Siostra, z którą nie raz i nie dwa drze Magda przysłowiowe koty, z którą nieustannie rywalizuje na każdym niemal polu (zwłaszcza artystycznym) jest tak naprawdę jej wielką miłością. Wychowywane razem, Maria i Magdalena są w stanie zrobić dla siebie dosłownie wszystko a ich miłość i przywiązanie dla kolejnych mężów obu kobiet stanowią nie lada wyzwanie i konkurencję. Wiadomo bowiem, że jeśli któraś z Kossakówien ma wybrać między mężem a siostrą, z zamkniętymi oczami zawsze wybierze siostrę. Pięknie Madzia opisuje swoją siostrę i choć czasem zwraca uwagę na jakieś jej wady to zawsze znajduje dla nich usprawiedliwienie, zawsze postawi swoją siostrę nad samą sobą i prędzej skrytykuje siebie niż ją... I tylko szkoda, że siostry nie miały możliwości spotkać się po zakończeniu II Wojny Światowej choć jeszcze ten jeden jedyny raz.
Swoją książką Magdalena Samozwaniec po raz kolejny zafundowała mi niezłą ucztę i cieszę się, że na mojej półce czekają już kolejne pozycje nawiązujące swoją treścią do rodziny Kossaków! Mnaim:P
M. Samozwaniec, Maria i Magdalena, Świat Książki, Warszawa 2010, s.547.
Początkowo trochę zdziwił mnie sposób w jaki autorka postanowiła "Marię i Magdalenę" napisać, później jednak przyzwyczaiłam się do niego, i choć fanką tego typu zabiegów nie jestem to jednak rozumiem co autorka chciała przez to osiągnąć. O co chodzi? O to, że narracja w książce Samozwaniec nie jest prowadzona jak to jest zwykle przyjęte w tego typu publikacjach w pierwszej osobie liczby pojedynczej, ale w osobie trzeciej. W ten oto sposób Madzia stworzyła książkę, którą momentami czyta się bardziej jak powieść niż jak wspomnienia.
Już we wstępie Magdalena Samozwaniec zwraca się do dwóch małych dziewczynek z pytaniem na czym dokładnie skupić się w tej książce i od czego zacząć. Lilka i Madzia radzą jej między innymi:
"(...) Opisz atmosferę ówczesnego Krakowa, napisz o tym, w jaki dziwny sposób ewakuowano wówczas dziewczynki z tak zwanych dobrych domów. Dzisiejsze harcerki, czytając owe opisy, będą pękać ze śmiechu. Pisz o przedziwnej higienie początków tego wieku, o snobizmie, który wówczas panował, i przesadnej dewocji, do której dzieci zmuszano. Nie bój się, pisz, i tak redaktor, który zaopiekuje się twoimi wspomnieniami, wykreśli Ci z tego połowę."
oraz:
"(...) O sobie staraj się pisać wesoło, ale raczej krytycznie, tak, jakbyś opisywała swoją najlepszą przyjaciółkę. Wówczas czytelnik daruje Ci może zbytni entuzjazm wobec Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Wojciecha. Jedni powiedzą: szowinizm rodzinny, drudzy - oto jej dwie największe miłości!"
I do tych porad małych dziewczynek dorosła Magdalena Samozwaniec się stosuje. Tym samym "Maria i Magdalena" obfituje w niezliczoną ilość ciekawostek dotyczących życia ludzi na przełomie wieków i w dwudziestoleciu międzywojennym. Czytamy zatem między innymi o tym jak Madzia i Lilka Kossak szokowały społeczeństwo krakowskie jeżdżąc po Krakowie na rowerach, jaka była reakcja Mamidła gdy pewnego dnia podążająca za modą Lilka pojawiła się w domu w sukni, która odsłaniała jej kostki oraz jaki rodzaj higieny stosowały ówczesne panny, a co za tym idzie, co to było Eau de Pologne?
Poza tym zdziwienie budzą 'katusze' jakie przeżywała matka dziewcząt w czasach tzw. Wielkiej Wojny, gdy musiały się wyprowadzić z Kossakówki i zamieszkać w hoteliku w Ołomuńcu, w którym pokoje nie były codziennie sprzątane (!!), codzienne menu było jednakowe a pogoda nieciekawa. Sama autorka komentując listy Mamidła, w których ta opisuje te 'szokujące' wydarzenia nie próbuje kryć swojego krytycyzmu wobec nich. Tak jak poradziły jej dwie małe dziewczynki Magdalena Samozwaniec pisze o swojej rodzinie z humorem, ale zdarza się jej również być wobec niej krytyczną. Rzadko bo rzadko, ale cóż począć:P Zwłaszcza w stosunku do Tatki, który z pewnością jest mężczyzną życia obu swoich córek, Madzia jest bezkrytyczna. Nie dziwię się szczerze mówiąc. Kochający, rozpieszczający córki i żonę, wpatrzony i podziwiający ich dokonania, bezkrytyczny niemal, biegnący z pomocą gdy potrzeba Wojciech Kossak był idealnym ojcem dla tych dwóch kobiet o artystycznych duszach, które potrzebowały mężczyzny, który będzie je popierał w ich działaniach.
Drugą osobą tak bardzo kochaną przez Magdalenę Samozwaniec jest Maria Pawlikowska - Jasnorzewska. Siostra, z którą nie raz i nie dwa drze Magda przysłowiowe koty, z którą nieustannie rywalizuje na każdym niemal polu (zwłaszcza artystycznym) jest tak naprawdę jej wielką miłością. Wychowywane razem, Maria i Magdalena są w stanie zrobić dla siebie dosłownie wszystko a ich miłość i przywiązanie dla kolejnych mężów obu kobiet stanowią nie lada wyzwanie i konkurencję. Wiadomo bowiem, że jeśli któraś z Kossakówien ma wybrać między mężem a siostrą, z zamkniętymi oczami zawsze wybierze siostrę. Pięknie Madzia opisuje swoją siostrę i choć czasem zwraca uwagę na jakieś jej wady to zawsze znajduje dla nich usprawiedliwienie, zawsze postawi swoją siostrę nad samą sobą i prędzej skrytykuje siebie niż ją... I tylko szkoda, że siostry nie miały możliwości spotkać się po zakończeniu II Wojny Światowej choć jeszcze ten jeden jedyny raz.
Swoją książką Magdalena Samozwaniec po raz kolejny zafundowała mi niezłą ucztę i cieszę się, że na mojej półce czekają już kolejne pozycje nawiązujące swoją treścią do rodziny Kossaków! Mnaim:P
M. Samozwaniec, Maria i Magdalena, Świat Książki, Warszawa 2010, s.547.