Dużo ostatnio czytam, tak dużo, że nie nadążam z pisaniem postów i ciągle mam te trzy w zanadrzu, które muszą powstać. Postanowiłam sobie jednak, że ksiażki będę recenzować po kolei, tak jak kończyłam je czytać, co by nie zapomnieć swoich przemyśleń czy odczuć w stosunku do nich. System dobry, choć dzisiaj muszę się z niego wyłamać. "Umarł mi. Notatnik żałoby" to bowiem książka, o której muszę pisać 'na gorąco'. Nie da sie inaczej, nie dam rady czekać z tym co chcę o niej powiedzieć.
Przeżywająca skrajnie dramatyczne wydarzenie jakim jest śmierć ojca, taty, tatuli, Inga Iwasiów napisała piękną, niezwykle poruszającą książkę. Jak sama w niej pisze, nie miał to być jeden z elementów terapii, która pozwoliłaby się jej otrząsnąć z szoku i bólu wywołanego odejściem rodzica. To nie był jej zamysł, ale ja pomimo wszystko trochę tę książkę tak odebrałam. Może dlatego, że sama autorka mówi: "Pisałam, bo nie mogłam robić nic innego."
Śmierć rodzica to zdarzenie w życiu, którego nie chcemy sobie nawet wyobrażać, nie chcemy przyjąć do wiadomości faktu, że prędzej czy później coś takiego nastąpić musi. Tym trudniej (tak myślę) poradzić sobie, gdy TO się staje. O tym jak trudno pisze właśnie Iwasiów. Autorka nie kryje się w tej książce ze swoim bólem ("Mama podeszła szybko, jak na oczekiwane spotkanie, niecierpliwie starała się dać tacie świeżo wyprasowaną chusteczkę. Nie brał jej od niej, leżał sztywno, grzeczny, lecz obojętny. Mówiła do niego "koteczku". Nie wiedziałam, że kiedyś komuś o tym opowiem. Teraz, pisząc te słowa, płaczę, aż bolą mnie uszy. Okazuje się, że od płaczu mogą boleć uszy." [s.36]), żałobą czy niezgodą i niezrozumieniem tego co się stało. Śmierć taty staje sie dla niej jakimś momentem zwrotnym w życiu, który zmienia sposób patrzenia na swoją przyszłość, ale nie tylko. To tragiczne wydarzenie i następujące po nim kolejne elementy układanki zwanej żałobą stają się przyczynkiem do wspomnień i podsumowań. Inga Iwasiów pisze nie tylko o tym jaki był jej ojciec, jaką rolę pełnił w życiu rodziny, ale również przygląda się bliżej zapamiętanym rodzinnym pogrzebom.
Ta książka to jedna z tych, które czyta się ze ścisniętym sercem i nadzieją, że podobne sytuacje są daleko przed nami, że nas to spotka, gdy będziemy bardziej gotowi, tak by ten niewyobrażalny ból móc znieść z jakąś choćby odrobiną godności... Bardzo wymagająca emocjonalnie, ale piękna w tym wszystkim. Czytacie na własną odpowiedzialność, bo na pewno obudzi ona w Was strach o najbliższych i o siebie w tym wszystkim.
I. Iwasiów, Umarł mi. Notatnik żałoby, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s.128
Śmierć rodzica to zdarzenie w życiu, którego nie chcemy sobie nawet wyobrażać, nie chcemy przyjąć do wiadomości faktu, że prędzej czy później coś takiego nastąpić musi. Tym trudniej (tak myślę) poradzić sobie, gdy TO się staje. O tym jak trudno pisze właśnie Iwasiów. Autorka nie kryje się w tej książce ze swoim bólem ("Mama podeszła szybko, jak na oczekiwane spotkanie, niecierpliwie starała się dać tacie świeżo wyprasowaną chusteczkę. Nie brał jej od niej, leżał sztywno, grzeczny, lecz obojętny. Mówiła do niego "koteczku". Nie wiedziałam, że kiedyś komuś o tym opowiem. Teraz, pisząc te słowa, płaczę, aż bolą mnie uszy. Okazuje się, że od płaczu mogą boleć uszy." [s.36]), żałobą czy niezgodą i niezrozumieniem tego co się stało. Śmierć taty staje sie dla niej jakimś momentem zwrotnym w życiu, który zmienia sposób patrzenia na swoją przyszłość, ale nie tylko. To tragiczne wydarzenie i następujące po nim kolejne elementy układanki zwanej żałobą stają się przyczynkiem do wspomnień i podsumowań. Inga Iwasiów pisze nie tylko o tym jaki był jej ojciec, jaką rolę pełnił w życiu rodziny, ale również przygląda się bliżej zapamiętanym rodzinnym pogrzebom.
Ta książka to jedna z tych, które czyta się ze ścisniętym sercem i nadzieją, że podobne sytuacje są daleko przed nami, że nas to spotka, gdy będziemy bardziej gotowi, tak by ten niewyobrażalny ból móc znieść z jakąś choćby odrobiną godności... Bardzo wymagająca emocjonalnie, ale piękna w tym wszystkim. Czytacie na własną odpowiedzialność, bo na pewno obudzi ona w Was strach o najbliższych i o siebie w tym wszystkim.
I. Iwasiów, Umarł mi. Notatnik żałoby, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s.128
Chciałabym przeczytać... Pomimo, że temat jest bardzo trudny, bolesny, pełen traumatycznych emocji to myślę, że naprawdę warto poświęcić tej książce czas i refleksje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Autorka to w ogóle piękna osoba jest, miałam z nią kiedyś zajęcia na uniwersytecie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę znam i znam te odczucia w niej zapisane, przerabiałam podobne parę la temu, tyle, że żadna książka nie przygotuje nas na to, co się nieuchronnie stanie.
Wiem, niestety wiem.
Usuń