2014-03-16

Niedokończona opowieść, czyli o tym jak czytałam "Zgubionych" Charlotte Rogan.

Co za okropna, okropna książka od której nie można się oderwać! Chyba nigdy jeszcze nie czytałam powieści, która w ten sposób by na mnie oddziaływała. Takiej, która z jednej strony niesamowicie pociaga a z drugiej sprawia, że w mojej głowie kiełkuje co rusz myśl, by to czytanie zakończyć jak najszybciej, by w tą opowieść nie brnąć głębiej, bo źle się to dla mnie skończy. Wymęczyła mnie ta książka emocjonalnie do tego stopnia, że pomimo, iż chciałam czytać dalej postanowiłam tego nie robić. Nie skończyłam i chyba się z tego powodu cieszę, zwłaszcza, że swoją przygodę ze "Zgubionymi" skończyłam w takim momencie, po przekroczeniu którego prawdopodobnie budziły by mnie w nocy koszmary...




Charlotte Rogan w swojej powieści "Zgubieni" tak jakby wyjęła z mojej głowy mój największy strach, napisała o nim książkę a później z satysfakcją kazała mi to czytać wiedząc, że nie będę mogła przestać. Dlaczego tak piszę? Jestem osobą, która panicznie boi się dużej wody, otwartych wodnych przestrzeni, oceanów, mórz, a moim największym koszmarem jest lot samolotem, który spada do oceanu lub wypłynięcie statkiem w morze, gdzie statek ten ulega jakiemuś wypadkowi i razem z innymi pasażerami jestem zdana niestety na łaskę i niełaskę sił natury. W moim przypadku natura nie musiałaby się długo męczyć. Wszystko to wynika głównie z faktu, iż nie umiem pływać i mogę topić się nawet w brodziku (ta część basenu dla maluchów, nie brodzik prysznicowy) czy wannie (obie rzeczy zresztą robiłam). Nie wiem zatem co podkusiło mnie do tego by za "Zgubionych" się zabierać?! Chyba po prostu naczytałam się za dużo pozytywnych recenzji i nie bacząc na nic postanowiłam zobaczyć 'z czym to się je'. Oj, nie dobrze.

Główną bohaterką a zarazem narratorką książki jest Grace Winter. Jest rok 1914, gdy ze świeżo poślubionym Henrym wypływa w poślubny rejs statkiem o nazwie Cesarzowa Aleksandra. Niestety, jak się okazuje, nowożeńcom nie było pisane "i żyli długo i szczęśliwie". Statek ulega tajemniczemu wypadkowi (tajemniczemu dla pasażerów, którzy nie znają przyczyny katastrofy) i ulega zatopieniu. Grace zostaje uratowana przez swojego męża, który całą swoją energię poświęca na to by umieścić ją w jednej z szalup ratunkowych, w której dla niego miejsca już brak. Oprócz Grace w tej jednej z łodzi 'ratunek' znajduje 38 innych osób, szybko jednak okazuje się, że ta jest przeciążona a pomoc w postaci innego przepływającego tym szlakiem statku nie nadchodzi tak szybko jak wszyscy tego oczekiwali. Mijające dni sprawiają, że szalupa staje się miejscem, w którym walka o życie nabiera całkiem nowego znaczenia a sama powieść staje się aż duszna od emocji, które targają tymczasowymi mieszkańcami tego okropnego miejsca. Każdy z rozbitków chce być tym, który przeżyje, każdy stara się wierzyć w ratunek, ale każdy również wie, że jego szanse na przeżycie wzrastają jedynie wtedy, gdy inna osoba tego życia zostanie pozbawiona. Dni bowiem mijają, jedzenie i woda pitna powoli się kończą, a przeciążona szalupa przy każdej niekorzystnej zmianie pogody nabiera coraz więcej wody. Co zatem robić? Jak zdecydować kto ma żyć, a kto nie? Jak uratować siebie, ale też nie stać się katem, który wyrzuca inną osobę za burtę? Powieść "Zgubieni" pełna jest tego typu pytań i rozważań, które przecież w końcu muszą znaleźć jakieś rozwiązanie, jakieś wyjście z sytuacji. Jakie? Tego Wam nie powiem, bo psychicznie nie byłam w stanie dotrwać do końca tej książki. Okazało się, że tego typu decyzje są tymi, których ja w życiu nie chciałabym podejmować i o których nawet nie umiem czytać bez zbyt dużej dawki nerwów i emocji, które sprawiają, że później trudno myśleć mi o czymś innym niż ta nieszczęsna książka!

Nie oczekujcie ode mnie zatem, że będę Wam ją polecać, ale też nie odradzam jej tym, którzy wiedzą, że na tego typu 'zabiegi' w książkach są odporni. Pomijajac bowiem jej temat, który po prostu mnie przerósł uważam, że powieść została napisana bardzo dobrze. Takie mocne czytadło. 


Ch. Rogan, Zgubieni, Wydawnictwo Znak, 2012, s.304.

10 komentarzy:

  1. ja tej książki nie polecam. Mnie zmęczyła i bardzo zawiodła... uważam, ją za kiepską i za zmarnowany potencjał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli tym bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że dobrze, że jej nie skończyłam, bo przynajmniej nie rozczarowała mnie na innym poziomie niż tylko ten, że nie mogłam jej unieść emocjonalnie. Wychodzi na to, że odpadłam w dobrym momencie :D

      Usuń
  2. Niestety książkę już mam :/ Muszę więc przeczytać, szkoda mi wydanych pieniędzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co dobijać zawczasu, a nuż Ci się spodoba, bo czyta się dobrze. Mi po prostu bardzo nie podszedł jej temat, reszta całkiem całkiem, choć jak odpisywałam Kaśkowi nie dotrwałam do końca to nie wiem co tam w drugiej połowie książki się dzieje i czy mnie by to nie rozczarowało czy akurat byłabym pod wrażeniem.

      Usuń
    2. dla mnie ta książka była zmarnowanym potencjałem... ja już ledwo ją pamiętam, ale kupiłam ją pełna naprawdę wielkich nadziei. a kojarzy mi się jako bardzo, bardzo powierzchowna.

      Usuń
  3. W prawdziwym życiu nie też nie chciałbym podejmować decyzji, przez jakimi stanęli rozbitkowie, ale za to chętnie bym poczytała o tym, jak sobie poradzili. Lubię powieści, które dostarczają dożo emocji i "męczą psychicznie" czytelnika :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubi takich książek, nie na moje nerwy. Mimo że nie mam aż takich lęków związanych z wodą - choć pływać także nie umiem - to nie. Wymęczyłaby mnie tak, jak Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ja też od początku wiedziałam, że takich książek nie lubię i takiego tematu, ale nie wiem dlaczego zrobiłam to sobie i się skusiłam. Kurcze, niby wydaje mi się, że znam swój gust i upodobania literackie na tyle dobrze, że trudno mnie zwieźć i namówić do czytania czegoś co z góry wiem, że mi 'nie leży', a jednak... :P

      Usuń
  5. Lubię takie historie, więc z pewnością po książkę sięgnę.
    A okładka jest piękna.

    OdpowiedzUsuń